Witajcie! Dziś dodaję pierwszą część naszego opowiadania. Zachęcam do czytania
i komentowania!:)
Styczeń 1978 r.
Duże krople deszczu spadały na moje długie, brązowe włosy, lecz nie miałam zamiaru zakładać kaptura. Szłam, patrząc w chodnik szybkim krokiem. Nie zwracałam uwagi na pogodę, ani na ludzi, którzy mnie otaczali. Jednym słowem byłam zła, zażenowana i smutna. "Laura jesteś geniuszem!" "Nienawidzę siebie!"- powtarzałam w myślach.
Nie
zamierzałam wracać do domu, nie miałam ochoty ukrywać swojego złego humoru,
bądź tłumaczyć co się stało. Zamiast iść prosto, postanowiłam skręcić i udać
się do pobliskiego parku. Zaczęło się ściemniać. Usiadłam na ławce i po raz
kolejny zaczęłam zastanawiać się nad moim pieprzonym życiem. Dlaczego
pieprzonym? Dlatego, że w ciągu jednego dnia zrobiłam mnóstwo głupich rzeczy.
Na sprawdzianie z matematyki oczywiście nie doczytałam polecenia, przez co go
zawaliłam, pokłóciłam się z moją jedyną, prawdziwą przyjaciółką, nie wspomnę
już o tym, że rano nie dokręciłam butelki z mlekiem, więc zalało ono całą
lodówkę. Sama miałam siebie dość, a co dopiero ludzie z mojego otoczenia.
Mama w końcu mi powiedziała, że powinnam wziąć się w garść, bo mam już prawie
szesnaście lat. Miała rację…. Tylko jak to zrobić?
Nie! Ja nie chcę dorastać! Gdyby tylko czas mógł się cofnąć o kilka lat. Oddałabym wszystko, by znów bawić się godzinami w piasku z bratem i sąsiadami. Teraz nawet moja rodzina nie rozmawia z Jacksonami. Pomyśleć, że kilka lat temu niemal codziennie się odwiedzaliśmy, rozmawialiśmy, bawiliśmy się. O dziwo w tej sprawie ja niczego nie popsułam, tylko ten nadęty bufon Joseph. Zawsze zpretensjonowany, opryskliwy, po prostu chamski. Rzadko towarzyszył swojej żonie w sąsiedzkich spotkaniach. Okropnie mnie drażnił - znalazł się wielki pan menager od siedmiu boleści!
Deszcz ustał. Zamknęłam oczy, by przenieść się w piękne, wakacyjne czasy dzieciństwa…
* * *
- Laura, Andrew! Jesteście gotowi? Za 5
minut wychodzimy na grilla do Jacksonów! - zawołała, niecierpliwiąca się mama.
- Oczywiście Mamusiu! Już ubieramy buty! -
odpowiedział, jak zwykle dumny z siebie Andrew.
Kiedy tylko tata zatrzasnął drzwi od domu, z bratem ruszyliśmy w podskokach, na drugą stronę ulicy, gdzie mieszkali nasi sąsiedzi. Ja i Andrew nigdy nie potrafiliśmy chodzić powoli. Zawsze musieliśmy biec, skakać i przepychać się wzajemnie, ale od zawsze bardzo się kochaliśmy i staliśmy za sobą murem. Bramkę otworzył nam Steven, nazywany Randym. Wtedy był najlepszym kolegą mojego brata, chodzili do tej samej klasy. Z radością wszyscy pobiegliśmy do ogrodu. Tam czekała na nas reszta towarzystwa.
- Grajmy w siatkówkę! - zawołałam.
- Dobrze, więc podzielmy się na drużyny-
odparł zawsze uśmiechnięty Michael.
Niemal w tym samym momencie Randy ogłosił,
że w jego drużynie będę ja i Andrew. Słysząc to, Marlon rzucił swój stały
żarcik:
- Mogę być świadkiem na ślubie Randyego i Laury?
Oczywiście ja nie byłam mu dłużna i obładowałam go pięściami.
-Wystarczy Mała! Ja tylko żartowałem! - próbował mnie uspokoić, tłumiąc śmiech.
- Wiem wariacie! - odparłam.
Dzieci, chodźcie szybko! Jedzenie już
stygnie! - Zdało się słyszeć głos pani Katherine. W tej samej chwili miłą
atmosferę przerwał ochrypły krzyk Josepha:
- Chłopcy! Koniec tej zabawy na
dziś! Chyba ja za was nie wystąpię jutro wieczorem?! Mam was widzieć na próbie
za 5 minut!
- Żadnych dyskusji! Z Tobą Michael, jeszcze porozmawiam po próbie!-
odwarknął mojemu koledze ojciec.
* * *
Nagle poczułam krople
deszczu, spadające na moją twarz. Momentalnie wyrwały mnie ze wspomnień.
Rozpadało się da dobre. Szybko zerwałam się z ławki i pospiesznie ruszyłam w stronę domu. Biegnąc w strugach deszczu, przyszedł mi do głowy pomysł:
- Zmianę mojego życia zacznę od przerwania
milczenia z rodziną Jacksonów! Jeszcze nie wiem jak
i nie wiem z kim zacznę
utrzymywać kontakt, ale uda mi się! Bez względu na to, co będzie o tym sądzić
wielki gbur – Joseph!- Pomyślałam.
Drzwi wejściowe do domu otworzyłam
uśmiechnięta, dumna ze swojego pomysłu oraz pełna nadziei, że tym razem coś mi
się naprawdę uda.
Diana & Billie
Dziękuje za zaproszenie na bloga. Zaczyna się ciekawie i czekam na rozwinięcie historii. Zapraszam także do przeczytania i skomentowania mojego opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńHej. Czytałam twoje historie i są naprawdę świetne. Mogłabyś odwiedzić mój blog? Dopiero zaczynam , dlatego jest wstęp i 1 część, ale nad drugą połową pracuję. Liczę, że wpadniesz. Twoje zdanie jest dla mnie bardzo ważne http://fiksyjnehistoriezmichaelemjacksonem.blogspot.com/?m=1 Pozdrawiam #KateMJ
UsuńZaczyna się w miare fajnie, czekam na dalszy rozwój. Niestety wyjeżdżam jutro na wakacje i nie będę mogła śledzić waszego bloga, ale po powrocie postaram się wszystko nadrobić. ; )
OdpowiedzUsuńDziękujemy! Druga część jest już praktycznie gotowa. Wymaga jedynie kilku zmian. :)
OdpowiedzUsuńJenn - oczywiście zaglądniemy i chętnie przeczytamy Twojego bloga.
Jeszcze raz wielkie dzięki! Zachęcamy do dalszego śledzenia naszego bloga.
Pozdrawiamy.
Billie i Diana.
właśnie trafiłam na waszego bloga, przeczytałam wszystkie notki i zaczynam czytać opowiadanie :) heal the world
OdpowiedzUsuńW końcu zabrałam się do przeczytania Waszego bloga. Jakoś wcześniej brakowało mi czasu... Jeśli czytałam to raczej blogi, które znałam już wcześniej. Mam nadzieję, że dalsze części wciągną mnie równie mocno, jak ta.
OdpowiedzUsuńPozdram. Martuś.
Przy okazji zostawiam adres mojego bloga: http://martas-story-about-mia-and-michael.blogspot.com/
Super blog. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!