Cześć Kochani.
Ostatnio dużo myślałam o Michaelu. Diana już wam przedstawiła swoje przemyślenia na temat osoby Michaela, teraz moja kolej. :)
Nie będę wam opisywała jak zaczęła się moja historia z MJ. Wystarczy, że przeczytacie post Diany. Moja historia jest bardzo podobna.
Chce się z wami podzielić czymś innym.
Kim tak na prawdę jest dla mnie Michael Jackson? Kimś kto odmienił moje życie. Kimś dzięki komu jest mi lepiej w gorsze dni. Kiedy jest mi smutno zakładam słuchawki, puszczam muzykę Michaela i staram się zapomnieć o problemach. Słyszę jego cudowny głos, który działa na mnie uspokajająco. Michael jest cudowną osobą, dzięki której inaczej patrze na świat. Dzięki niemu zaczęłam bardziej cenić naszą planetę. I wiecie, mimo że jestem "pośmiertną" fanką nie potrafię się
pogodzić z tym, że Michaela już z nami nie ma. Do tej pory zdarza mi się oglądać jakiś filmik z koncertu, czy z prywatnego życia Majkula i uronić łzę. Najbardziej boli mnie fakt, że przez to jak późno go pokochałam nie mam już szansy go zobaczyć. Nawet najmniejszej. Bo gdyby żył... zawsze istniałby cień nadziei, że uda się go zobaczyć. A teraz? Pozostają tylko marzenia. Nie jest mi dane pójść na koncert, doświadczyć tych emocji, usłyszeć jego głosu na prawdę, zobaczyć go na żywo. Tyle bym dała, żeby móc go zobaczyć. Jak tańczy, jak śpiewa, jak się uśmiecha. Czasami jak oglądam te filmiki, widzę jak on się porusza, uśmiecha, śpiewa, mówi czy cokolwiek robi... nie wierzę, że już go nie ma. Nie dociera to do mnie, mimo to, że minęły już 4 lata. Przyznam się, że długo wierzyłam w to, że Mike może żyć. Nie chciałam dopuścić do siebie tej strasznej myśli, nie chciałam dać mu odejść. Wierzyłam w te wszystkie dowody, które na tamtą chwilę wydawały się na prawdę mocne i nie do podważenia. Wiecie kiedy moja wiara się złamała? Kiedy usłyszałam co zrobiła Paris. Zadałam sobie wtedy jedno pytanie. "Czy Michael mógłby do tego dopuścić?" Oczywiście, że nie. Pomyślałam wtedy, że jeśli by żył to, mimo ukrycia nie zostawiłby córki samej. Nie dopuściłby do takiej sytuacji. I wtedy zrozumiałam. On nie żyje. Już nigdy nie wróci, a ja powinnam pozwolić mu odejść. To było jedno z najboleśniejszych doświadczeń w życiu. I nie bierzcie mnie za jaką wariatkę. Ja jestem bardzo emocjonalnym człowiekiem, bardzo wrażliwym. Łatwo mnie doprowadzić do łez. Bardzo szybko się przywiązuje. A Michael stał się dla mnie bardzo ważną osobą. Co z tego, że go nie znałam. Jego muzyka niosła przekaz, i nadal niesie. A On jest dla mnie wzorem do naśladowania. ( Może nie we wszystkim, ale w wielu rzeczach na pewno. ;) )
Zawsze będzie w moim sercu. Zawsze będę go podziwiała i szanowała.
Mam gorsze dni, kiedy jest mi cholernie źle przez to, że go nie ma. Odszedł zbyt szybko. Zdecydowanie zbyt szybko. Nie będę komentować tego dlaczego odszedł. Nie mam na to nerwów. Jedno jest pewne. Ludzie, którzy są za to odpowiedzialni, kiedyś pożałują.
Gone too soon. ;( <3
w.i.t.h. Love!
Billie.
Mam baaardzo podobnie. Michael jest lekiem na wszystko, zmienił mój światopogląd i bardzo, bardzo żałuję, że nigdy Go nie zobaczę...
OdpowiedzUsuńWoow, mam prawie tak samo. Owszem jestem wredna, ale nie tak jak kiedyś. On mnie zmienił i pokazał że mimo wszystko ludzi trzeba kochać. Za to go podziwiam
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak Ty... Kiedy jest mi smutno ( a jest tak baaardzo często) zakładam słuchawki, puszczam jakąś piosenkę. Zapominam o wszystkim. Wiem, że może Cię to w ogóle nie obchodzić, ale nie mam przyjaciół, choć tak bardzo bym chciała. :( Miałam przyjaciółkę, ale o tym jak zaczęłam słuchać Michaela zaczęłyśmy się kłócić. Ona ciągle mi wypominała, że niby ciągle o nim gadam i nie ma ze mną innych tematów... Śmiała się z Michaela. Pewnego dnia powiedziałam jej, że "nie będę się dla niej zmieniać". Zapomniałam wtedy dodać, że nie porzucę tego co kocham. Od tamtej pory nie mam nikogo komu mogłabym się zwierzać ze swoich problemów... Nigdy nie miałam takiej osoby, do której mogłabym się przytulić. Tak bardzo chciałabym poczuć ciepło osoby, która nigdy mnie nie odtrąci. Nie musi to być mój chłopak. Wystarczy przyjaciel... :( Dla mnie to właśnie Michael jest takim przyjacielem mimo iż nigdy go nie spotkałam i nigdy nie spotkam. To tak strasznie boli :( Mój JEDYNY przyjaciel nie żyje... Ten cholery ból towarzyszy mi co dziennie.
OdpowiedzUsuńDobra, nie obarczam Was swoimi problemami.
Pozdrawiam, Jacksonowa
mjteam.blog.pl
Jacksonowa - jeśli tylko chcesz pogadać to pisz na email, albo gadu gadu. Uwierz, że chętnie z Tobą pogadam. :)
OdpowiedzUsuńA co do uczuć względem Michaela, doskonale rozumiem. Na prawdę. Z jednej strony to takie dziwne, że boli Cię utrata kogoś kogo tak na prawdę się nie zna. Ale Michaela nie da się nie kochać, nie da się przejść koło jego śmierci obojętnie. Ja na pewno nie umiem.
Gone too soon. :(
Pozdrawiam.
Billie.
Dzięki :D
UsuńPrzestań... Nie będę Cię obarczać własnymi problemami... Musiałam się po prostu trochę wygadać. Tylko z blogerkami mogę szczerze porozmawiać. Osoby, które znam mnie nie rozumieją.
WE ARE THE WORLD!!!
Jacksonowa
mjteam.blog.pl
Lubię pomagać. :)
UsuńLudzie często do mnie piszą od tak, żeby się wygadać. A ja lubię słuchać ( no w tym wypadku czytać. ;p ) i jakoś pomagać, albo po prostu wysłuchać. Czasem komuś wystarczy tylko tyle. ;)
W razie czego pisz. Śmiało! Każdy potrzebuje się czasem wygadać.
You are not alone!
Billie.
Dzięki :D
UsuńJacksonowa
Pięknie! Billie doprowadziła drugą blogowiczkę do łez (czyli Dianę). Ja niby od początku nie wierzyłam, że Michael może żyć, ale te marzenia...ahh. Jestem tak głupia, że nie skojarzyłam faktów. Rzeczywiście Paris nie próbowałaby się zabić...
OdpowiedzUsuńBillie wszystkie nasze plany coś trafiło!
Dla wyjaśnienia te plany to:
1. Michael Jackson jednak żyje i się przestaje ukrywać.
2. Przyjeżdża do Polski bo ją bardzo kocha
3. Zdobywamy z Billie bilety do pierwszego rzędu
4. Michael zaprasza nas na scenę.
;(
Diana
Rzeczywiście, gdyby Michael żył, ale w ukryciu, to Paris by nie próbowała się zabić, bo by wiedziała, ze jej tata gdzieś tam jest i kiedyś się z nim spotka. Albo by teraz się z nim potajemnie spotykała. A skoro go jednak nie ma, to jest świadoma że on jej nie wesprze (przynajmniej osobiście, w sensie ze jako anioł ;] ) i nie obroni jej przed innymi. Więc rzeczywiście to jest kolejna podstawa dla niej by się załamać do tego stopnia.
OdpowiedzUsuńNapisałabym co Michael dla mnie znaczy, ale jakoś nie mam weny ;). I myślę, że jeśli w końcu zmuszę się do założenia bloga to tam o tym napiszę. Bo od dawna chce założyć bloga, nawet założyłam ale go nie prowadzę bo jakoś nie mogę się za to zabrać.
Jacksonowa - do mnie też możesz pisać. jak bedziesz chciała to napsiz w komentarzu a ja podam ci jakieś namiary ;). ja też dostałam raz w internecie propozycję od takiej jednej, i do dziś z nią piszę, mówię jej DOSŁOWNIE wszystko a ona tak mi się poświęca. i uwierz ze wygadanie się komuś bardzo pomaga.
I pamietaj zawsze słowa Michaela (albo moze raczej Chaplina) 'When there are clouds in the sky You'll get by If you just smile' czyli 'kiedy na niebie pojawiają się chmury, to poradzisz sobie, jeśli tylko się uśmiechniesz'
Więc.. SMILE!. Michael ma bardzo dużo pomocnych piosenek.
Gdybym była na miejscu Paris myślę, że też miałabym duże problemy z tym, żeby pogodzić się z jego śmiercią. Jestem tylko fanką, a już mam z tym problemy. A co dopiero przeżywa Paris. Michael był dla niej ojcem, ale też przyjacielem. Byli ze sobą blisko. Nie potrafię sobie wyobrazić jak bardzo Paris cierpi.
OdpowiedzUsuńJa również słucham Michaela, kiedy jestem smutny. To jeden z nielicznych ludzi na których zawszę mogę liczyć. Miło czasami poczytać, że jest więcej osób takich jak ja. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuń(Zapomniałem wspomnieć - kursor ma wizerunek E'Casanovy albo jakoś tak, a nie Michaela :<)
Dziękuje i wzajemnie. :)
OdpowiedzUsuńCo do kursora. Wiem. Niestety nie mogę znaleźć takiego z MJ. ;(
To ja też się wyżalę. :) Mnie najbardziej wkurza, gdy nazywają MJ "białym murzynem". Od razu robią mi się czerwone uszy [robi mi się tak gdy się wkurzę albo wystraszę].
OdpowiedzUsuńTaka sytuacja nastała mnie na koloniach. Pewien chłopiec młodszy ode mnie o 2-3 lata podchodzi do mnie i pokazuje palcem na moją koszulkę z albumem "Bad" i mówi: "O, masz białego murzyna bluzce". O tak o przy wszystkich. Do końca kolonii mnie już wkurzał. :/
Ale ja już jestem przyzwyczajona do takich sytuacji, więc...
Pozdrawiam i dobranoc :)
Skąd ja to znam... Jak zaczynałam lubić Michaela byłam w gimnazjum. Miałam w klasie jednego głupiego kolegę, który cały czas wyzywał MJ. Pedofil, biały murzyn itp. Na początku strasznie się wkurzałam, ale jego to chyba tylko cieszyło. W końcu go olałam, a on się odczepił. :)
UsuńDziękuję za ten post, naprawdę to uczucie nie do opisania płakać i cierpieć z powodu śmierci osoby której się nie znało (co więcej już 4 lata po jej śmierci). Choć przypuszczam że mam z was najmniejszy staż w byciu fanką Króla to przeżywam to samo co wy. Nie wiem jak to opisać, ale czuję że zachodzi we mnie pozytywna zmiana, na pewno stałam się bardziej emocjonalna. Dawniej nic mnie nie wzruszało no chyba, że w filmie umierał zwierzak :(, a teraz... nie wiem jakoś inaczej postrzegam świat, lepiej. Wciąż poznaję Michaela na nowo i wciąż zadaję sobie pytanie - dlaczego tak szybko? Nie wiem może po prostu nie potrafiliśmy docenić tego wcześniej.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tego bloga naprawdę czuje się tu jak ryba w wodzie, miło poznać ludzi którzy czują to samo co ty. Dziękuję
Jeśli ktoś by chciał podzielić się refleksjami na temat Króla, wymienić poglądy czy po prostu pogadać to piszcie na mojego maila edzia-rsa@o2.pl (trochę dziwna nazwa ale zakładany jak miałam 12 lat). Niech nikt nie czuje się samotny YOU ARE NOT ALONE
Jej, pod tym postem dawno wstawiono ostatni komentarz, ale i tak piszę, może ktoś przeczyta.
OdpowiedzUsuńTeż napiszę coś o sobie.
Dopiero 3 dzień znam tego bloga, na razie przeczytałam 15 części opowiadania i kilka innych postów. Samym Michael'em interesuję się od 3 tygodni, w zasadzie to jak wiele innych osób piszących na tym blogu zwróciłam na Niego uwagę dopiero po Jego śmierci, właśnie gdy pisano o tym w gazetach i nawet o tym bym nie wiedziała, gdyby nie nagłe osłabnięcie mojego stryja. Dokładniej pisząc w szpitalu z nudów czytał trochę i podczas odwiedzin zwróciłam uwagę artykuł o śmierci Króla Popu, gdzie i tak przedstawiano Go dość ogólnie, więc później rzadko wracałam do tego tematu (ale raz na jakiś czas słuchałam Jego piosenek) .
Dopiero w połowie zeszłorocznego grudnia słuchając na YT ballad z zagranicznych musicali jakoś natrafiłam na jedną z piosenek Michael'a... I tym razem mnie wciągnęło. Przez ferie ściągnęłam sobie z 30
kawałków, obejrzałam też trochę nagrań z koncertów.
Poza tym mam sporo wspólnego z osobami piszącymi powyżej: o tym, jak reaguję teraz na obelgi pod adresem tak wspaniałego człowieka, co się ze mną dzieje, gdy słucham Jego głosu... Napisałabym więcej, ale chyba zrobię to pod innym postem, przecież możliwe, że tylko ja w najbliższym czasie będę wiedzieć o tym komie.
Evelin
Droga Evelin.
OdpowiedzUsuńJa i Diana wiemy o każdym nowym komentarzu, który pojawi się na blogu. Dlatego śmiało komentuj i nie martw się o to, że pominiemy twoje komentarze. ;)
Miłego czytania i dalszego zainteresowania Michaelem. Gdybyś miała jakieś pytania możesz zostawić komentarz w zakładce "Pytania do Nas" albo napisać do nas email.
Billie
Skoro tak, to przynajmniej mam pewność, że dowiecie się, jak jestem szczęśliwa, że natrafiłam na Waszego bloga. Razem z pozostałymi czytelniczkami czekam na dalszą część opowiadania (uważam je za świetne) i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńEvelin
Zgadzam się z wami :")
OdpowiedzUsuńWracając do tematu, o Mike'u, zauważcie, chyba widzieliście tą sprawę z Janet i Paris, dalej już takich wpadek nie było. Mike na pewno (gdyby żył) nie pozwoliłby gadać takich rzeczy Janet i by jej coś powiedział :D
Nie wiem co o tym sądzicie, pewnie mam jakąś paranoję i się mylę ;p
Playtech Casinos in Arizona 2021 - Dr.MCD
OdpowiedzUsuńThe best https://septcasino.com/review/merit-casino/ online 1xbet korean casino games at 출장샵 Dr.MCD If goyangfc you prefer the traditional kadangpintar slot machines, or prefer games with progressive jackpots, then