sobota, 24 stycznia 2015

OPOWIADANIE - część 29.

Hej Kochani!
Dziękujemy za wszystkie miłe komentarze z Waszej strony. Bardzo się cieszymy, że wciąż jesteście z nami! To strasznie miłe! 
Z radością zapraszam Was do lektury kolejnej części opowiadania!



        Z wrażenia opadłam na łóżko. Oczy miałam jak dwa księżyce w pełni i buzie szeroko otwartą. Z niedowierzaniem patrzyłam na podekscytowaną przyjaciółkę. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. W końcu Michael przerwał mój stan uśpienia. 

- Moje gratulacje Stacy! Co za niespodzianka! 
- A Ty Lauro? Nie cieszysz się? - zapytała Stacy
- Nie... To znaczy tak. Jasne, że się cieszę. Po prostu mnie strasznie zaskoczyłaś. - wstałam i przytuliłam ją. - Obiecaj tylko, że nie przestaniemy się widywać. - wyszeptałam.
- Nie dopuszczę do tego. - odpowiedziała. 
- No to kiedy ślub? - zapytał Michael.
- W wakacje. Już się nie mogę doczekać! Lauro, musisz mi pomóc wybrać sukienkę, usadzić gości... wszystko!
- Jasne. Nie ma problemu. - uśmiechnęłam się.
- Będziecie gośćmi honorowymi? - pisnęła z radości Stacy. Popatrzyłam pytającym wzrokiem na mojego chłopaka. Wiedziałam, że przy jego sławie to nie będzie takie proste.  Nie mogliśmy od tak po prostu wparować na wesele. Zbiegli by się paparazzi, tłum fanek i zepsuła bym tym najważniejszy dzień w życiu mojej przyjaciółki. Kiwnął tylko lekko głową. Wiedziałam, że coś wymyśli. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna. 
Tej nocy ani ja, ani moja  współlokatorka długo nie mogłyśmy zasnąć. Leżąc w łóżkach, ze zgaszonym światłem. Stacy była wciąż podekscytowana,  widać było, że nie mogła przestać myśleć o Tomie. Ja z kolei dzieliłam w sobie różne, skrajne emocje. Z jednej strony cieszyłam się, że moja najlepsza przyjaciółka ułoży sobie życie i byłam pewna, że trafiła na odpowiednią osobę. Niestety przerażał mnie fakt, że za kilka miesięcy przestaniemy razem mieszkać. Stacy przez te wszystkie lata w pewnym sensie należała do mnie, a ja do niej. Teraz nagle wszystko miało obrócić się do góry nogami. Z otchłani moich skomplikowanych i może niezrozumiałych dla innych przemyśleń wyrwał mnie cichy głos Stacy.
- Kocham Cię. Kocham Cię jak rodzoną siostrę, wiesz?
Moja twarz rozpromieniła się, chociaż zgaszone światło nie pozwalało tego nikomu dostrzec.
- Ja Ciebie również siostrzyczko.

                                                 * * *


         I tak ruszyły przygotowania do wielkiego ślubu Stacy i Toma.  W każdej wolnej chwili biegałyśmy razem dosłownie wszędzie: od sklepów z sukniami ślubnymi, przez kościół, piekarnie aż po sklepiki ze ślubnymi dekoracjami. Był czerwiec 1985 r. Razem z przyjaciółką byłyśmy w kolejnym już sklepie z odzieżą ślubną. Stacy ubierała kolejną suknię w jednej z przymierzalni.

- Do wesela niecały miesiąc, a ja wciąż nie mogę znaleźć idealnej sukni. - narzekała.
- Przymierzałaś już chyba ze sto wzorów! Kilka z nich na prawdę było pięknych! Nie marudź tyle, bo w końcu nic nie znajdziesz. - odparłam.
- Nie bądź taka cwana. Moja kreacja musi być perfekcyjna! - powiedziała. Po czym dodała. - Gotowa?
- Tak. Chodzi i pokaż się.
Moim oczom ukazała się przepiękna długa aż do ziemi śnieżnobiała suknia. Była naprawdę wyjątkowa. Z jednej strony klasyczna długa, z rozkloszowanym dołem, ale miała także w sobie nutę awangardy, gdyż odsłonięte ramiona w sukni ślubnej rzadkością.  Niewielkie bufki zaczynały się znacznie niżej, a reszta rękawa była pokryta koronką. Stacy wyglądała olśniewająco.

- Wow... - wyszeptałam.
- I tyle? - zaśmiała się przyjaciółka.
- Wyglądasz niesamowicie. Chyba Cię uduszę jeśli jej nie kupisz. - odparłam. 
- Tak uważasz? Myślisz, że się spodoba Tomowi?
- Uwierz mi, że tak. Wyglądasz bajecznie.
- Może masz racje. Chyba się zdecyduje. - Stacy uśmiechnęła się do mnie. - Dasz wiarę? Wychodzę za mąż! - przyjaciółka podeszła bliżej i usiadła na kanapie obok mnie. - Wszystko układa się idealnie! A Ty?! Ty spotykasz się z Michaelem J... - mocno szturchnęłam ją w bok. - Auu. - wykrztusiła. Sprzedawczyni obdarzyła nas dziwnym spojrzeniem i wyszła z pokoju.
- Ciszej. Wiesz, że wolę się z tym nie obnosić. 
- No tak. Zapomniałam. Wybacz, po prostu jestem tak strasznie szczęśliwa! 
- No ja też. - uśmiechnęłam się. Stacy miała racje. Mimo utrudnień, jakie niósł ze sobą związek z Michaelem, byłam na prawdę szczęśliwa. Marzyłam, żeby tak już było do końca.

                                                ***

27 lipca 1985

       Stałam w domu Stacy, ubrana w fioletową zwiewną sukienkę z włosami upiętymi w kok. Pomagałam Stacy w ostatnich przygotowaniach. Michaela nie widziałam od rana. Nie wiedziałam nawet czy go poznam. Nie chciał zdradzić jak będzie wyglądał jego kostium, a ja nie dopytywałam. Wiedziałam, że sprawi mu to dużo radości. W sumie ja też będę mogła się przy tym zabawić. Pewnie Michael zaczeka zanim mi się ujawni. Z ukrycia będzie się śmiał widząc jak zaczepiam obcych ludzi i sprawdzam czy czasem nie są oni moim chłopakiem. Uśmiech sam wyskoczył mi na buzię.
- Co Cię tak cieszy? - spytała zdenerwowana Stacy.
- Nic, nic. - odparłam. 
- Wszystko gotowe? Kwiaty są? Tort już przyjechał? Matko, tak strasznie się stresuję.
- Wyluzuj się. To ma być najpiękniejszy dzień Twojego życia. O nic się nie martw. Zajęłam się wszystkim. - próbowałam uspokoić przyjaciółkę. 
- Dziękuję. 
- A teraz chodźmy za nim się spóźnimy. 
Ceremonia nie trwała długo. Na początku było trochę zamieszania. Drużba Toma zaspał i zapomniał przynieść obrączki. Na szczęście zdążył po nie wrócić. Godzinę później Stacy i Tom oficjalnie byli już mężem i żoną. Przyjęcie weselne odbyło się w małej restauracji na końcu miasta. Wszyscy goście się już bawili, a ja wciąż nie mogłam znaleźć swojego faceta.
- Lauro! - usłyszałam za sobą głos Stacy. - znalazłaś go już?
- Nie. To przestaje być śmieszne. - W tym samym momencie ktoś chwycił mnie za rękę. Przestraszona aż odskoczyłam. Odwróciłam się. Stał za mną gruby, siwy mężczyzna. Zarost przysłaniał mu praktycznie całą twarz. Nosił ogromne okulary, zza których wyglądały brązowe oczy. Te oczy.
- Mike! - szturchnęłam go. 
- Haha. Udało mi się co? - zadowolony z siebie, śmiał się do rozpuku. 
- Okej, przyznaję. Udało Ci się. - uśmiechnęłam się.
- Czy mogę prosić Panią do tańca? - zapytał przez łzy.
- Z miła chęcią. - odparłam podając mu dłoń. Wszyscy goście bawili się wyśmienicie. Muzyka nie przestawała grać, ludzie nie przestawali tańczyć. Przyznajeę że dawno się tak nie bawiłam. Szaleliśmy z Michaelem do upadłego. W pewnej chwili podbiegła do mnie Stacy.
- Lauro. Na wesele wtargnęli paparazzi. Szukają Michaela.
- Co?! Ale jak to? - byłam w szoku. Jakim cudem oni się dowiedzieli? Michael był na prawdę dobrze ukryty pod kostiumem. Ja miałam problem z tym, żeby go rozpoznać! A byłam jego dziewczyną! 
- Nie wiem, nikomu nie mówiłam! Po za Tomem, ale on by się nie wygadał! 
- Trzeba ich stąd wyrzucić. - odparłam. - Michael, Ty lepiej się do nich nie zbliżaj. Lepiej ich nie naprowadzać na Twój trop.
- Dobrze. Postaram się nie rzucać w oczy. - powiedział. Ja razem z przyjaciółką udałyśmy się w stronę namolnych, nie dających spokoju paparazzi.
- Przepraszam. To impreza prywatna i nie mają tu panowie wstępu. - zaczęłam.
- Szukamy kogoś. Mamy informacje, że tu jest. 
- Nadal nie uprawnia to panów to przebywania tu. A jeśli wolno, kogo szukacie? - zapytałam.
- Michaela Jacksona. 
- Ah tak. Widzicie panowie, Michael Jackson siedzi przy tamtym stoliku razem z papieżem i Dianą Ross. - odparłam uszczypliwie.
- Bardzo śmieszne panienko. Nie wyjdziemy póki nie zrobimy dobrych zdjęć. 
- Proszę opuścić ten teren zanim wezwę policje. 
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz panienko. - Mężczyzna zaczął zbliżać się w moją stronę.
- Zostaw moją dziewczynę. - za sobą usłyszałam głos Michaela.

Billie&Diana

10 komentarzy:

  1. O Matko! Ale swetna cześc! Nie moglam sie doczekać. Prawie codziennie zaglądałam tutaj :) Bardzo cieszę sie ze Stacy i Tom sa małżeństwem <3 Michael jak zwykle żartowniś :) Ciekawe jak sie dowiedzieli paparazzi. Z niecierpliwością czekam na następny post :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paparazzi dowiedzieli się bo Stacy prawie się wygadała w sklepie z sukniami ślubnymi. Powiedziała 'Michael J...' a sprzedawczyni to wychwyciła i oczywiście wykorzystała tę szansę by zarobić.

      btw, Michael wybrał trochę dziwny kostium, wyszło że Laura chodzi z dziadem :P

      Usuń
    2. Też tak pomyślałam

      Usuń
  2. Przepraszam, że dopiero dzisiaj...
    Świetna część! Bardzo tęskniłam za waszym opowiadaniem... To jest, jak z serialem... po paru odcinkach uzależnia, a kiedy było ich już trochę więcej nie potrafisz bez niego żyć.
    Mike znalazł sobie świetne przebranie... Ale Stacy się się wygadała w tym sklepie z sukniami, od razu o tym pomyślałam, kiedy pojawili się paparazzi. Oby teraz Laura nie obwiniała się o to, że zepsuła wesele swojej przyjaciółce... Czekam na następną notkę! Nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam,
    Marta.

    OdpowiedzUsuń
  3. O dopiero dziś się zorientowałam że jest nowa część <3
    Świetna jest, tęskniłam za tym opowiadaniem. Stacy i Tom już się pobrali, a kiedy Laura i Michael? To by było piękne gdyby byli ze sobą już na zawsze. A te cholerne paparazzi to hieny i nic więcej, szkoda na nich języka strzępić. Ale na końcu Michael się zachował jak prawdziwy mężczyzna, brawo! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiedziałam że skomentuję? Powiedziałam. Trochę dawno co prawda, ale mam nadzieję, że się nie zezłościcie...
    Tak na krótko. Rozdział świetny! Ten ślub i przebranie Mike'a... Chociaż, nie ukrywam, wolałabym Go bez takiego stroju, ;)
    No to nieźle się w ogóle porobiło. Stacy może później mieć wyrzuty do Laury... Oby nie!
    I zgadzam się z Martuś - Wasze opowiadanie po prostu u z a l e ż n i a !
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na następną część,
    Malffu z I like the way you love me, Michael. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. błąd w słowie naprawdę - piszemy łącznie a nie oddzielnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam !
    Bardzo lubię twoje opowiadanie i jestem ciekawa jaka będzie kolejna notka ! Od ostatniej często tu zaglądam i niestety nadal się nie pojawiła :( Więc bardzo proszę o dodanie kolejnej :) Pliss !
    Pozdrawiam !
    Fanka Michaela

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następna notka? Smutno tak bez was...

    OdpowiedzUsuń