czwartek, 26 czerwca 2014

OPOWIADANIE - część 25!


   Kochani! Wczoraj był 25 czerwca, złożyło się że dodaję 25 część opowiadania. Minęło 5 lat... Każdy ma swoje odczucia, przemyślenia. Ja z mojej strony powiem tyle, że w tym roku kończę 18 lat. Pokochałam go w takim wieku, gdy zaczynałam dorastać, kształtował się mój światopogląd. Nie rozpaczam, jestem mu wdzięczna, że miał i ma na mnie taki pozytywny wpływ.
     Co do opowiadania miałam bardzo długą przerwę, zarówno w pisaniu, jak i w czytaniu za co przepraszam. Najpierw przygotowywałam się do finału ogólnopolskiego konkursu, w którym udało mi się ostatecznie odnieść sukces ;) Potem musiałam nadrabiać zaległości w szkole, walczyć o oceny, bo konkurs trochę mi wszystko poprzestawiał. Zaraz po tym pojechaliśmy na zagraniczny wyjazd z klasą, własnie z niego wróciłam. W każdym razie trochę wybiłam się z blogowego rytmu, także proszę o wyrozumiałość czytając tę notkę, może być dużo słabsza. Nie jest też długa, ale od czegoś trzeba zacząć.Tak czy siak Zapraszam! ;)

P.S Słyszeliście o jakiś informacjach dziś o MJ w mediach?
Diana



- Ślicznie dziś wyglądasz. - Michael spojrzał mi głęboko w oczy, po czym przeczesał palcami moje włosy.

- Nie żartuj!
- Do tego jeszcze słodko chichotasz.
- Ja? To ty jesteś od tego specjalistą! - zaprotestowałam, nie spuszczając wzroku z mojego ukochanego. Tak, przez te kilka ostatnich miesięcy przestałam się krępować i wstydzić moich uczuć.
- Widocznie coś się zmieniło w tej dziedzinie.
- Nie, to raczej efekt spędzania z tobą dużej ilości czasu. Stopniowo przerzucam twoje nawyki, na moje zachowanie.
- Yhm. W takim razie dla twojego bezpieczeństwa powinnaś ograniczyć ze mną wszelkie kontakty. - Mike zrobił poważną minę, na co ja zaczęłam do niego wymownie mrugać oczami. Długo nie wytrzymał, gdyż już po kilku sekundach wybuchnął śmiechem. - Jesteś pierwszą osobą na której nie wychodzą mi moje figle! Kiedy widzę twoje zabawne, wymowne spojrzenie od razu wymiękam!
- Bardzo dobrze. W końcu powinien Cię ktoś ujarzmić. Osobą do tego stworzoną jestem ja! 
-Oszz ty! Czyli robisz to specjalnie! - mówiąc to, zaczął mnie gilgotać. Ponieważ jestem człowiekiem, w ogóle niewytrzymałym na tego typu zabawy, po chwili śmiałam się i krzyczałam na cały głos. Kompletnie zapomniałam, że nie jesteśmy sami domu i możemy zakłócać panujący w nim spokój.Tak...tak siedzieliśmy razem w moim pokoiku, w naszej wspólnej, rodzinnej miejscowości. - Odegram Ci się! - zawołałam, po czym rzuciłam się na niego. 
Leżałam na Michaelu próbując choć trochę zrewanżować się za to, do jakiego stanu przed chwilą mnie doprowadził. Oprócz tego nie mogłam się oprzeć, by nie wsłuchiwać się w jego, jakże cudowny śmiech. Michael oczywiście miał dużo więcej siły, więc szybko złapał moją rękę, a sam zmierzwił mi włosy. Nie muszę opisywać w jakim stanie było wtedy moje łóżko. 


Kiedy na moment zatrzymaliśmy nasze wygłupy, usłyszeliśmy, że ktoś nacisnął klamkę. Ciśnienie momentalnie podskoczyło mi na maska, bo przecież nikt o nas nie wiedział .Chciałam jak najszybciej wydostać się z objęć Michaela i zeskoczyć z łóżka. Oczywiście ja chociaż raz nie mogę zrobić tak, by wszystko było OK, więc zahaczyłam nogą o ciało mojego faceta, po czym triumfalnie, zębami uderzyłam w podłogę.



- Cholera! - zapiszczałam, leżąc jak jakiś żul na podłodze. Pospiesznie podbiegł Michael.

-Księżniczko, wszystko w porządku?
W tym samym czasie, pokój nawiedził Andrew. To, co stanęło przed jego oczyma było naprawdę imponujące. Prawie rozwalone łóżko w tle, a na pierwszym planie rozwalona ja - dosłownie, ponieważ zaraz po upadku zaczęła mi lecieć krew z ust. 
- Rany! Tornado tutaj przeszło? Laura co ci?
 - Andrew, zobacz! Ona krwawi! - zakrzyczał spanikowany Michael.
 - Rzeczywiście! Zadzwonić po pogotowie?
 - Dobra! Biegnij! Ja tu zostanę i będę ją asekurować!
Nie mogłam uwierzyć, że słucham konwersacji dwóch dorosłych facetów. Miałam wrażenie, że znajduję się na targu, wśród rozwrzeszczanych bab. 
- Zwariowaliście?! Krew mi się puściła, bo sobie język mocno przygryzłam! Robicie aferę, jak stare przekupy!
- O mój Boże, całe szczęście, że nic ci nie jest. - powiedział z ulgą Michael, co dla mnie było podsumowaniem tej komicznej sytuacji. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale bałam się, że urażę dumę tych niezwykle ważnych dla mnie panów. 


I nagle stało się coś, czego w ogóle się nie spodziewałam... Michael uradowany, że nic mi nie jest zapomniał się i podarował mi buziaka w policzek. Momentalnie się zarumieniłam, gdyż wiedziałam, że widział wszystko mój brat.  Ten znowuż teatralnie otworzył na maksa usta i stwierdził:



Ehm... Rozumiem już dlaczego to łóżko jest w takim stanie.

- Ej, Andrew to nie tak jak myślisz! - zaczął gorączkowo tłumaczyć się Mike. 
- Jeśli to nie tak jak myślę, to ja jestem prima balerina!
-Może jesteś. - Michael nadal próbował stać na swoim, jednak ja wiedziałam, że to nie ma sensu. Spojrzałam na niego wymownie, po czym podałam mu rękę. Ten podarował mi delikatny uśmiech, a następnie ścisnął moją dłoń. Nie musieliśmy sobie niczego wyjaśniać. Wzajemne spojrzenia i drobne gesty wystarczyły. Postanowiliśmy zdradzić Andrew'owi naszą tajemnicę. 


- Braciszku, chyba wiele nie muszę ci tłumaczyć. Sam widzisz...

-Widzę! Od dawien, dawna uważałem, że do siebie pasujecie! 
- Ej, super, że się cieszysz, ale mógłbyś być troszkę ciszej? Nikt oprócz dziadka o nas nie wie. - upomniałam Andrew'a, który chwilami zachowywał się jak dziecko. 
- Jasne, jasne. Szybko musicie mi wszystko opowiedzieć. Od kiedy się spotykacie tak, że ehm.. ten?
- Ponad pół roku.
- Co?! I ja nic nie wiedziałem?! Nie, nie mam do was pretensji, bo znając twoją popularność szwagrze i skomplikowaną sytuację rodzinną, wszystko rozumiem. Tylko nie pojmuję, dlaczego sam tego nie zauważyłem. Chyba się starzeję, muszę poćwiczyć nad spostrzegawczością.
- Naprawdę nie wiesz jak jestem ci wdzięczna za to, że nas rozumiesz. Jesteś kochany!- po tych słowach skryłam się w ramionach brata. Nagle przyłączył się do nas Mike. Trwaliśmy w tym dziwnym objęciu dobre kilka minut.
-Ja wiedziałem, że ty go od dawna kochasz. Pamiętasz jak swego czasu zemdlałaś, bo stwierdziłem że jesteś zadurzona w Michaelu? Wtedy już było widać na kilometr, że coś się święci.
- Andrew, możesz nie wydmuchiwać moich dawnych kompromitacji?- zaczęłam się czerwienić. 
- Twój brat ma rację. Mi też już serce zaczynało wtedy odmawiać posłuszeństwa. A pamiętasz ten pocałunek?
-Który?
-Ten co uciekłaś.
- Mike, proszę cię...
- Właśnie nigdy dostałem wyjaśnienia dlaczego uciekłaś...
-Błagam cię, myślałam że spalę się ze wstydu.
- Ale to było bardzo miłe.
-Tak? Jakoś twoja postawa tego nie wskazywała.
 -Bo się nie spodziewałem... .A potem...
-HALLO?! Ja tu jestem! - zakrzyczał Andrew. Zamiast o waszych całusach porozmawiamy o Michaelu? Jestem strasznie ciekawy co u ciebie słychać szwagierku. Pracujesz i pracujesz nad tą płytą, a ja chciałbym ją w końcu usłyszeć. Kiedy planujesz wydanie?
- Pod koniec tego roku. Mam nadzieję, że to będzie przełom.
- Przecież "Off the wall" przyniósł ci wielką sławę. Czy można zrobić coś jeszcze lepszego?
 - Artysta nigdy nie może spocząć na laurach. Chciałbym by ten album przeszedł do historii, by ktoś zauważył że chciałem pokazać coś nowego, oryginalnego.
 - Co tam będzie? O czym mówisz? Chyba umrę z ciekawości!
-Nie mogę ci zdradzić szczegółów. Ale teraz będzie bardzo różnorodnie. Strasznie, romantycznie, szybko, wolno. 
- WOW! Nie mogę się doczekać!
- Ja jeszcze bardziej! - dodałam i mocno wtuliłam się w ramiona ukochanego. Wierzyłam w niego. Byłam przekonana, że nowa płyta odniesie sukces. Michael to człowiek renesansu. Większość ludzi nie umie robić jednej rzeczy jak należy, a on tworzy, śpiewa, tańczy, rysuje. Do tego inteligencja, wiedza jest ogromna. Nie da się słowami opisać jak bardzo byłam wtedy dumna, że miałam go przy sobie, że on należał do mnie, a ja do niego. 
   Siedzieliśmy od dłuższego czasu we trójkę na podłodze gawędząc o różnych sprawach, gdy nagle do pokoju wpadł Dziadziuś. Zrobił to z takim tupetem, że omal jego laska nie wylądowała na głowie Michaela. 


- Dzieci ratujcie się! 

- Co się stało?! - zapytaliśmy wszyscy naraz, z przerażeniem w oczach. Pali się, powódź, czy złodzieje? - analizowałam w milczeniu wszystkie możliwości.
- Laura!Victor zmierza na górę, do twojego pokoju!
- O rany! Holender! Michael musisz się gdzieś ukryć!
-Do szafy! - szybko wskazał kryjówkę Andrew. Mike pospiesznie schował się pomiędzy moimi ubraniami (Na szczęście miałam wtedy tam poukładane i nie narobiłam sobie wstydu!), a ja z bratem zaczęliśmy ogarniać pokój. Po chwili przed nami stanął, dobrze znany nam blondyn. Jego mina nie wyglądała na zadowoloną, do tego wparował do pokoju bez pukania, omal nie potrącając po drodze Dziadka. 


- Cześć Victor. Nie spodziewałam się twoich odwiedzin.  -starałam się być miła, ale ciężko było mi ukryć moje zdenerowanie zaistniałą sytuacją. Co cię do mnie sprowadza?

- Mam już ciebie dość! 
- Nie rozumiem, co ja ci takiego zrobiłam?
- Właśnie chodzi o to, że nic nie robisz! Nawet nie jesteś w stanie od pół roku powiedzieć z kim się spotykasz, nie wspominając  o tym, że robisz to po kryjomu. 
- Kolegujemy się, to wszystko.Nie jestem zobowiązana do zdradzania ci wszystkiego. Chociaż to ty nie jesteś dla mnie ostatnio zbyt miły. - starałam się być spokojna, chociaż przez głowę przechodziły mi czarne myśli, sugerujące że Victor wie o Michaelu i wkrótce to wszystkim rozniesie. 
- Nie dość, że masz mieszkanie za tak niską cenę, a ty nie jesteś wstanie powiedzieć o podstawowych rzeczach? Zero wdzięczności. Powinnaś liczyć się z tym, że skoro z ojcem udzielamy ci takich promocji, ty powinnaś się odwdzięczyć!
- Niczego ci nigdy nie obiecywałam.
- Ale mogłaś się domyśleć. Tyle razy próbowałem się do ciebie zbliżyć. Ze mną miałabyś życie jak księżniczka, a ty pewnie znalzłaś sobie jakiegoś życiowego niedoroba! - bardzo bolały mnie słowa Victora. Na dłuższą metę okazał się on zupełnie innym człowiekiem niż przypuszczałam na początku. - W każdym razie jutro z twoją przyjaciółką zabieracie wszystkie rzeczy i doprowadzacie mieszkanie do idealnego porządku! Nie będziecie już żerować na innych! 
- Na nikim nie żerujemy, to była wasza oferta. Zresztą masz rację. Najlepiej będzie jeśli my się wyprowadzimy, a ty przestaniesz mnie odwiedzać. 
- Spierdalaj! Moja noga już tutaj nie stanie! - rzucił na "pożegnanie". Po czym w progu dodał:Ty i ten twój kochaś nieźle się kamuflujecie. Nie raz próbowałem was wypatrzeć, ale na próżno. Jest z wami aż tak źle, że wstydzicie się pokazać?
- To ty mnie śledziłeś?!- zawołałam zszokowana ale Victor już opuścił pokój. Opadłam zdenerwowana na łóżko, ręce zaczęły mi dygotać. Nie mogłam zrozumieć  czemu mnie tak traktował. Tak ciężko  było mi uwierzyć, że kiedyś uważałam go za przyjaciela. Zawsze bardzo przeżywam zawody na ludziach, długo analizuję co mogłam zrobić by było lepiej, jakie błędy popełniłam. Na szczęście już po chwili poczułam, że jestem w objęciach Michaela. Jego ciało i dźwięk bijącego serca momentalnie mnie uspokoiło. 
  Kolejny dzień spędzony z MJ, był dla mnie nową, ważną lekcją. Ta mówiła, że trwanie z ukochaną osobą w trudnych chwilach jest bezcenne...


Billie&Diana






wtorek, 3 czerwca 2014

Opowiadanie część 24!

Hej Kochani!
Na wstępie przepraszam Was wszystkich! Mam zepsutego laptopa, a z komputera brata mogę korzystać tylko czasami. Dlatego mam zaległości w czytaniu Waszych blogów i w pisaniu. Jedynie udaje mi się kontrolować naszą stronkę na FB. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Obiecuje, że jak tylko mój komputer wróci do życia od razu nadrobię zaległości! Miłego czytania. Mam nadzieję, że wam, się spodoba!

Billie



      Wciąż tkwiłam w obięciach Michaela. Nadal w to nie wierzyłam. Czy to na pewno nie sen? Michael chyba wyczuł co mi chodzi po głowie, bo tylko mocniej mnie przytulił.


- Wiesz...Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Zawsze tego pragnąłem, ale nie sądziłem, że to się może wydarzyć w rzeczywistości.

- Naprawdę zawsze tego chciałeś?
- Oczywiście, że tak. Kocham Cię odkąd pamiętam, ale nie potrafiłem zdobyć się na to wyznanie... 
- Mam to samo. Bałam się, że zrobię z siebie pośmiewisko, a ty mnie odtrącisz.
- Bardzo się cieszę, że mamy to już za sobą. Teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie!
- Ja też! Mam ochotę wykrzyczeć to całemu światu!
- A no tak... Musimy na ten temat porozmawiać.... Lauro, kocham cię i wiesz to. Ale uważam, że media nie powinny się o Nas dowiedzieć. I broń Boże nie chodzi o to, że się Ciebie wstydzę, czy coś w tym stylu. Nawet tak nie myśl. To dla Twojego dobra. Media są okrutne, nie dawaliby nam spokoju. Mogli by zniszczyć ci życie i nasz związek. A tego bym nie zniósł. - tłumaczył.
Z jednej strony pojawił się we mnie smutek. Tak bardzo go kocham i teraz kiedy wreszcie mogę okazywać mu to uczucie, nie mogę tego robić wszędzie. Oczywiście, ze rozumiałam to co powiedział. Miał w tym sporo racji. Media by nas zniszczyły. Sama też nigdy nie wyobrażałabym sobie sytuacji, w której jestem obserwowana, fotografowana, publicznie obgadywana. Ale fakt, że na ulicy nie mogę się do niego przytulić lub trzymać go za rękę w jakiś sposób mnie przygnębiał. Mimo to powiedziałam:
- Wszystko rozumiem. Naprawdę. Będę się Tobą cieszyć w samotności. - mówiąc to dałam mu buziaka w policzek. - Może to nam nawet wyjdzie na dobre. Cieszmy się tym co mamy.I oczywiście powiem gadule Stacy, żeby nikomu nie mówiła. 
 Tak sie cieszę, że zrozumialaś! 
W tym momencie drzwi sie otwarły, a do mieszkania wparowała Stacy.
- Moje gołąbeczki wreszcie razem! - krzyknęła widząc mnie i Michaela na kanapie. - Nareszcie! Myślałam głuptasy, że już nigdy sobie tego nie powiecie! Dobra ja tylko zabiorę kilka potrzebnych rzeczy i juz mnie nie ma. Nie mozna wam przeszkadzac! - zasmiała się. Stacy od zawsze była zakręcona, chaotyczna, roztrzepana, zapominalska i trochę niezdarna. Czasami zastanawiałam sie czy ona kiedyś nie zgubi własnej głowy. Ale własnie taką ją kochałam. Na tym polegał jej urok. 
- O, juz mam wszystko. No to idę. - Wychodząc przyjaciółka odwróciła się jeszcze na chwilę i puszczajac do nas oko powiedziała - Tylko grzecznie! Jestem za mloda na bycie ciocią! 
- Stacy! - powiedzieliśmy równócześnie z Michaelem, a poduszka z kanapy powędrowała w stronę smiejącej się dziewczyny. Kiedy drzwi się za nią zamknęły wtulilam się mocniej w Michaela.
- Teraz wszystko zmieni sie na lepsze - szepnęłam.
- Wiem to. Bo jesteś przy mnie i nie ważne co będzie się działo. Razem damy radę.


- Wiesz, chciałabym wyjaśnić moje zachowanie wobec Diany. Po prostu myślałam, że Ty i Ona... że Wy... - jąkałam się strasznie, nie wiedząc jak wszystko ubrać w słowa. 

- Hej! Ja i Diana to tylko przyjaźń. Ona jest dla mnie jak matka. Tak było, jest i będzie. Nie masz się o co martwić. Ale rozumiem Cię z tą zazdrością. Ja się bałem o tego całego Victora. 
- Nie masz się o co martwić. Moje serce należy tylko do Ciebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z tego powodu!


Tak trudno było mi się tego dnia rozstać z Michaelem. Może to głupie, ale bałam się, że jak już wyjdzie to nie wróci. Niestety czas spotkania tamtego dnia dobiegł końca, a ja musiałam wpaść jeszcze do domu. Mimo że dopiero kilka godzin wsześniej z tamtąd wróciłam.

Jadąc do rodzinki postanowiłam, że o mojej nowej, wyjątkowej relacji powiem tylko Dziadziowi. On jako jedyny wiedział o moich sercowych problemach, a w dodatku rozumiał mnie lepiej niż niejeden rówieśnik. Kocham całą moją rodzinę, ale na tą chwilę im mniej osób wie o tym związku tym lepiej. Wiem, że jeśli kiedyś się dowiedzą, zrozumieją dlaczego postąpiłam tak a nie inaczej. 
W domu zastałam tylko kochanego staruszka, który od razu zauważył, że coś jest na rzeczy.


- Mów dziecko, wygrałaś na loterii? - zaśmiał się. Zauważyłam, że chyba już uspokoił myśli związane ze stanem wojennyn i powrócił mu humor.

- Nie, a dlaczego pytasz? - droczyłam się z nim.
- Nie udawaj. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłaś tak szczęśliwa. - przytulił mnie na powitanie.
- Michel wreszcie wyznał co do mnie czuje. Nie pozostałam dłużna i też powiedziałam co skrywam w sercu. I 
Masz rację Dziadziu. Jestem bardzo szczęśliwa!
- Oj dzieci! Cieszę się twoim szczęściem. Dobrze, że już nie dusicie w sobie tych emocji. To było dla was bardzo niezdrowe. 
- Wiem dziadziu. Też się strasznie cieszę. Byłam bardzo zaskoczona. Michael przyjechał bez uprzedzenia, Stacy to wszystko zaplanowała.
- Poczciwa Stacy. Uwielbiam tą spryciulę. Podziękuj jej ode mnie. Bez niej nie wiadomo jak długo jeszcze byście zwlekali z tą rozmową.
- Znasz mnie. Pewnie nie odważyłabym się nigdy. 
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Siedź dziadziu. Ja otworzę. - ruszyłam do drzwi. Byłam bardzo zdziwiona, kiedy w drzwiach zobaczyłam Victora.
- Victor? Co Ty tutaj robisz?
- Zobaczyłem, że przyjechałaś. Stęskniłem się. Pomyślałem, że nie mogę zmarnować takiej okazji, więc przyszedłem.
- Em... miło z Twojej strony. Wejdź, wejdź.- zupełnie nie wiedziałam co robić. Podejrzewam, że Victor chciałby czegoś więcej niż przyjaźni ale nie ja. W dodatku odniosłam wrażenie, że musiał podążać za mną już z miasta, ponieważ on przecież nie pochodził z Gary. Serce zabiło mk mocniej, na myśl, że mógł widzieć Michaela.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Bardzo dobrze, dziękuję. A Ty?
- Hej, coś jest na rzeczy. Jakaś spięta jesteś? Coś się stało? Mi możesz powiedzieć. - mówiąc to przysunął się bliżej i mnie objął. Wyrwałam się delikatnie z tego uścisku.
- Wszystko w porządku.
- Dlaczego ode mnie uciekasz? Myślałem, że między nami coś będzie...
- Victor bardzo cię lubię, naprawdę. Ale moje serce należy do kogoś innego i jestem z Nim szczęśliwa. Chcę, żeby tak zostało. 
- Co? Jak to z kimś innym? - chłopak aż wstał.
- No tak... - nie bardzo wiedziałam co powiedzieć. Nie obiecywałam mu związku i nie rozumiałam jego oburzenia.
- A co ze mną?! 
- Viktor uspokój się. Nie obiecywałam Ci niczego więcej. Jesteś bardzo dobrym przyjacielem....
- Przyjacielem? Nie tego chciałem! - zaczęłam się denerwować. Vicotr był na tyle głośny, że aż dziadziuś przybiegł zobaczyć co się dzieje.
- Młodzieńcze, powinieneś już iść. - powiedział szorstko.
- Najpierw niech ona się wytłumaczy.
- Moja wnuczka powiedziała Ci już wszystko co powinieneś wiedzieć. Teraz wyjdź. Nie jesteś tu mile widziany na chwilę obecną. - Kochany staruszek, którego znałam zamienił się w silnego i stanowczego mężczyznę. Pozytywnie mnie zaskoczył.
- Myślałem, że jesteś inna... - chłopak mówiąc to, odwrócił się na pięcie i wyszedł. 
- Dziękuje Dziadziu. Nie spodziewałam się tego po nim....
- Ludzie bywają bardzo nieprzewidywalni. Jednego dnia są potulni jak baranki, a już następnego dnia dostrzeżesz ukrytego w nich wilka. Uważaj na siebie dziecko. - Dziadziuś mocno mnie przytulił. Byłam mu na prawdę wdzięczna, za wszystko. 


Billie&Diana