Witajcie! Dziś dodaję 5 część naszego
opowiadania. Komentujcie i wyrażajcie opinie! To dla nas bardzo ważne. Ponadto
chciałabym dodać, że kilka dni temu w końcu spotkałam się z Billie na żywo.
Obie byłyśmy bardzo zadowolone i niecierpliwie czekamy na kolejne. Co u Was? :)
Diana
Ps: Dziękujemy za ponad 1000 odsłon! Nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy. :)
8 Listopad 1978
- Laura… Masz śliczne imię.
-Dziękuję. - odparłam nieco speszona,
kiedy Michael powiedział mi taki komplement. Nigdy nie wiedziałam jak zachować
się w sytuacjach, kiedy ktoś mówił o mnie coś miłego.
- Swoją drogą nie pamiętam, czy wiesz, że
nie przez przypadek tak się nazywam - dodałam po chwili, by zakończyć tę
niezręczną dla mnie sytuację.
- Nigdy o tym nie mówiłaś.
- Więc… Imię to odziedziczyłam po babci,
która była Polką. Ciekawym zbiegiem okoliczności jest również fakt, że
urodziłam się 11 listopada, a jest to dzień obchodzony w Polsce jako Święto
Odzyskania Niepodległości.
- Naprawdę? Jestem w szoku. Oczywiście
pozytywnym. Nie wiedziałem, że masz polskie korzenie.
-Moja babcia miała okazję wyemigrować z
rodzicami do USA, więc ją wykorzystali. Już wtedy zagrożenie wybuchem wojny było
bardzo odczuwalne. Przybyli tutaj zaraz przed wielkim, amerykańskim krachem
ekonomicznym. Potem babcia poznała dziadzia Henry'ego i takim sposobem moja
rodzina została tutaj na stałe. Moim marzeniem jest jednak, by w przyszłości
odwiedzić, Polskę, ale nie wiem, czy dożyję do czasu, kiedy tam upadnie
komunizm. Niestety w Ameryce są ludzie, którzy nawet nie wiedzą, gdzie ten kraj
leży. Wystarczyło by trochę poczytać jaką wartość i ciekawą historię ma Polska.
- Niesamowite… Poza tym, to bardzo przykre,
że nie wszystkie kraje są niezależne i wolne. Obiecuję Ci, że zabiorę Cię
kiedyś tam i bez żadnych problemów zwiedzimy cały kraj!
- Spróbuj tylko nie dotrzymać
obietnicy!
-Nigdy cię nie zawiodę.
Po tych słowach Michael
subtelnie objął mnie ramieniem .Uwielbiałam, kiedy to robił, ponieważ wtedy
czułam się niesamowicie bezpieczna, wiedziałam, że mam przy sobie prawdziwego
przyjaciela. Siedzieliśmy w takim ułożeniu, kiedy nagle milczenie przerwał
sygnał dzwoniącego telefonu. Michael niechętnie wstał, by go odebrać.
Stwierdził, że to może być coś ważnego. Chcąc, nie chcąc przysłuchiwałam
się rozmowie, ponieważ byłam z nim w tym samym pomieszczeniu. Ku mojemu
zaskoczeniu rozmowa ta nie była o sprawach zawodowych. W pobliżu dało się
słyszeć lekko podenerwowany głos Michaela:
-Cześć Tatum… Dlaczego do mnie dzwonisz?
(…) Oj przestań, nie przepraszaj mnie już więcej. Nie gniewam się na ciebie i
nigdy nie byłem obrażony, jednak nie próbuj mnie już przekonywać… Od dawna
między nami koniec. Jeśli nie to, w takim razie co masz na myśli? Sam nie wiem
czy to ma sens… Muszę się zastanowić… Hmm… jeśli to dla ciebie bardzo ważne.
Dobrze spotkajmy się. Yhm, więc jesteśmy umówieni. Do zobaczenia.
Przysłuchiwałam
się tej rozmowie z niepokojem… Nie wiedziałam o co, a raczej o kogo chodzi, ale
i tak dziwnie się poczułam. Zaraz, zaraz…. Co? Co ja gadam? Przecież nie jestem
jedyną osobą, którą zna Michael i ma on prawo umawiać się z kim chce i kiedy
chce, a ja jako przyjaciółka nawet nie mam prawa czepiać się tego! -
pomyślałam.
Nagle mój monolog przerwał mi sam
Jackson, który właśnie odłożył słuchawkę:
- Przepraszam cię bardzo, że musiałaś na
mnie czekać i słuchać tej rozmowy.
-Nie masz za co! To ja powinnam Cię
przeprosić, gdyż mogłam wyjść z pokoju na korytarz.
-Absolutnie nie było takiej potrzeby.
Przecież wiesz, że ci ufam.
- Wiem i jestem ci za to wdzięczna. Kto
właściwie dzwonił? – w tej chwili ugryzłam się w język i myślałam, że się spalę
ze wstydu. Postanowiłam dodać:
- Przepraszam, to było wścibskie.
- Spokojnie, Tobie mogę wszystko
powiedzieć. Dzwoniła do mnie moja była dziewczyna Tatum O’Neal.
- Była? –palnęłam kolejny mądry tekst. Nie
wiedziałam co się ze mną działo.
- Tak była… Rozstaliśmy się w dość
niezręcznych okolicznościach. Kto wie, może gdyby nie jedna głupota wciąż
bylibyśmy razem… Byłem naprawdę w niej zakochany.
- Możesz powiedzieć, co się wydarzyło?
- To trochę niezręczne… Ale wierzę, że
nikomu nie powiesz.
- Przecież mnie znasz. Zaraz ogłoszę
wielką tajemnicę Michaela Jacksona całemu światu, by zdobyć popularność i
znaleźć się na okładce przynajmniej jednego brukowca! – zaśmiałam się.
- Hahaha! Nie ma to jak dyskrecja.
Wracając do tematu… Bardzo ją kochałem. Co prawda jest jeszcze bardzo młoda, ma
15 lat, ale widziałem w niej dojrzałą dziewczynę. No właśnie jak się wkrótce
okazało, aż za dojrzałą… Próbowała namówić mnie do współżycia…
Z wrażenia otworzyłam buzię, co
oczywiście Michael musiał zauważyć. Zrobiło mi się strasznie głupio, lecz on
wciąż kontynuował:
- Nic nie zmyślam. Sam byłem w szoku.
Nawet poszedłem do niej do domu, by nie wyjść na mięczaka. Jednak nie dałem
rady już tego zrobić. Ona widząc to obraziła się i wyszła. Po kilku dniach chyba
przemyślała sprawę, ponieważ zaczęła do mnie wydzwaniać i prosić byśmy do
siebie wrócili. Ja po tamtym incydencie zrozumiałem, że nie pasujemy do siebie,
mamy inne charaktery. Tatum prędzej czy później znowu zaczęła by na mnie
wywierać presję, a ja nie chcę... - w tym momencie Michael momentalnie się
zaczerwienił.
- Czekasz na tą jedyną prawdziwą miłość?
–zapytałam, po czym miałam ochotę walnąć się w czoło kijem bejsbolowym. Jak to
zabrzmiało? Przecież, być może Tatum była tą jego „jedyną prawdziwą miłością”
Nie wiedziałam co się ze mną ze mną działo od czasu telefonu od tej dziewczyny.
- Po prostu dla mnie to jeszcze za
wcześnie, ale masz rację. Mam nadzieję, że kiedyś taką właśnie spotkam. Muszę
cię bardzo przeprosić. Nie zobaczymy się za trzy dni tak jak się wcześniej
umawialiśmy.
- Ale...- chciałam przypomnieć Michaelowi,
że mieliśmy świętować moje urodziny, lecz on nie dał mi dokończyć:
- Wybacz, ale Tatum bardzo prosiła mnie o
jedno spotkanie. Powiedziała, że nie robi już sobie nadziei, że do niej wrócę.
Strasznie jej zależało, twierdzi, że musi mi coś ważnego powiedzieć. Jej głos
wydawał mi się zdenerwowany i zmartwiony. My możemy się spotkać w inny dzień.
Nie martw się, nigdzie ci nie ucieknę.
- Nie martwię się. Po prostu liczyłam, na
to że ten dzień spędzę z tobą – odparłam zrezygnowana.
* * *
Wracając z hotelu nie byłam już
zrezygnowana…. Byłam wściekła, sfrustrowana i zdenerwowana. „ Czyżby Michael
naprawdę zapomniał o moich urodzinach? Przecież dzisiaj nawet mu o nich
wspominałam!” –krzyczałam w myślach.
Nie wiedziałam na kogo jestem bardziej zła
na Tatum, czy na Michaela. Prawdopodobnie na obojga. Czułam, że jeśli po drodze
do domu nie spotkam czegoś na czym mogłabym wyładować swoje emocje, wpadnę do
domu jak burza i zepsuję humor wszystkim domownikom. Prawdopodobnie jeszcze
pokłóciłabym się z rodzicami o moje "pyskowanie". Ku mojemu
szczęściu (lub nieszczęściu) drogę zastawił mi Lucas, czyli chłopak
Stacy. Grzecznie, a zarazem cwaniacko się ze mną przywitał.
- Cześć Laura!
-Hej - odburknęłam.
- Ooo, czyżbyś wstała dzisiaj lewą nogą?
- Ku twojemu zaskoczeniu, nie. Zresztą
jesteś ostatnią osobą, której powiedziałabym, co mnie gryzie!
- Ej spokojnie Mała.
- Nie masz prawa mówić do mnie Mała!
- Mam prawo. Przecież wysoka na pewno nie
jesteś. Powiedziałbym raczej, że z ciebie jest taki mały karzełek. Muszę się
schylać, kiedy chcę z tobą porozmawiać.
- Od kiedy tak bardzo chcesz ze mną
rozmawiać? Właśnie jesteś idealnym dowodem, że wzrost nie równa się z poziomem
inteligencji. Jesteś głupi jak...yyy... jak but! Nic nie jesteś wart! Jesteś
dupkiem, który już od roku krzywdzi moją przyjaciółkę! Nie rozumiem dlaczego
ona wciąż z tobą jest, ale obiecuję, że wybiję jej ciebie z głowy!
- Hahaha. Śmieszna jesteś. Widocznie mnie
kocha. Mam w sobie to coś, ten błysk w oku itd. Słońce... zobaczysz , jeszcze kiedyś
będziesz moja. – odparł z kpiną.
Odkąd go znałam, nie widziałam w nim
żadnego szacunku do dziewczyn. Był głupim cwaniakiem i podrywaczem, który
myśli, że każda dziewczyna należy do niego. Paradoksalnie w takich momentach
było mi żal tego człowieka, gdyż on zwyczajnie nie potrafił kochać.
- Przegiąłeś… Jeszcze słowo a cię pobiję!
– zagroziłam mu.
-Śmiało Mała! Już to widzę.
Po tych słowach nie wytrzymałam. Nie
myśląc ani chwili postanowiłam udowodnić temu palantowi, że jednak potrafię i….
z całej siły kopnęłam go w krocze. Nigdy nie widziałam Lucasa w takim stanie!
Zaraz po tym klęknął na środku chodnika. (oczywiście wszyscy przechodnie
patrzyli na niego z zainteresowaniem i z rozbawieniem) Zaczął krzyczeć:
- Auuuuuuu! Dziewczyno czy ty zwariowałaś?!
Ja tylko żartowałem wariatko! Pomóż mi chociaż wstać! Cholera jasna, przecież
ja nie dojdę do domu!
- Chyba żartujesz. Olbrzymie, nie
wiedziałam że jesteś taki słaby.
Już miałam ruszyć w stronę domu, po czym
odwróciłam się na pięcie, wróciłam do Lucasa i poklepałam go po ramieniu
mówiąc:
- W tej pozycji zrobiłeś się jakiś… hmm
jak to określić…. MAŁY? Zdrowia życzę!
Po tych słowach pobiegłam
usatysfakcjonowana do domu.