poniedziałek, 23 grudnia 2013
Merry Christmas!
Jutro rozpoczyna się ten magiczny czas, czas świąt Bożego Narodzenia. Z tej okazji chciałbyśmy życzyć wam Wesołych i spokojnych Świąt! Wiele radości, ogromu prezentów, odpoczynku, miłości i udanego sylwestra. I oby nowy rok przyniósł wam wiecej radości, szczęścia i spełnienia marzeń.
Dużo ciepła dzięki ludzkiej życzliwości, odrobiny światła w mroku dzięki szczeremu uśmiechowi, radości w smutku dzięki ludzkiej miłości i nadziei na lepsze jutro w chwilach niepokoju
Merry Christmas Everyone! :)
Billie&Diana
niedziela, 22 grudnia 2013
One more chance...
One more chance... ostatni teledysk Michaela Jacksona wydany dopiero po jego śmierci. Nie wiem do końca dlaczego, ale łzy pociekły mi po policzkach kiedy oglądałam ten teledysk. Być może dlatego, że wydaję się on taki "świeży". Zupełnie jakby Michael nagrał go dzień czy dwa temu. Zupełnie tak jakby żył i cały czas był pośród nas.
Teledysk był nagrywany podczas tworzenia płyty Number One. Nie został on jednak wydany, ponieważ Michael został aresztowany w sprawie domniemanego molestowania Gavina Avizo. Teledysk został wydany już po śmierci Króla.
Zarówno piosenka jak i teledysk bardzo mi się podobają. Uważam, że w teledysku powinno
być więcej Michaela... ale może teledysk był dokańczany już po śmierci króla.
A wy co o nim myślicie? Jak wam się podoba?
Billie
PS: Wybaczcie, że notka tak późno. Brak czasu. Teraz zaczęło się wolne dlatego postaramy się nadrobić! :)
niedziela, 8 grudnia 2013
DZIĘKUJEMY!
czwartek, 5 grudnia 2013
OPOWIADANIE - część 14!
Minął miesiąc od dnia, w którym Michael podsłuchał moją rozmowę z Andrew. Cały czas czułam się okropnie. Ale co miałam mu powiedzieć? Sama nie jestem do końca pewna swoich uczuć... a nawet jeśli tak? On pewnie nic takiego do mnie nie czuje. Jestem dla niego tylko przyjaciółką. Wyszłabym na głupka. "Ogarnij się Laura!" - powiedziałam do siebie. Po długim czasie rozłąki wreszcie miałam się spotkać ze Stacy. Całe wakacje jej nie było. Strasznie się za nią stęskniłam. Musiałam się pozbierać. Nie chciałam psuć nam spotkania moimi problemami. Wstałam z łóżka i zaczęłam sprzątać pokój. Gdy tylko skończyłam, usłyszałam z dołu głos mamy:
- Laura! Stacy już przyszła!
- Niech wejdzie na górę! - odkrzyknęłam, jednocześnie wrzucając spodnie do szafy.
Odwróciłam się, żeby podnieść z podłogi ostatnią bluzkę. W tym momencie do pokoju wpadła Stacy i rzuciła się na mnie niczym wygłodniała puma. Obie wylądowałyśmy na podłodze głośno się śmiejąc.
- Laura! Boże, tak się za Tobą stęskniłam! - wykrzykiwała przyjaciółka.
- Też się ciesze, że Cię widzę Stacy. - jeszcze mocniej przytuliłam ją do siebie. - Opowiadaj lepiej jak było na wakacjach! Tyle czasu Cię nie było!
- Mogło być lepiej. - uśmiechnęła się. - Musiałam spędzić całe dwa miesiące z młodszymi kuzynami. Byli nieznośni! Co chwilę mi przeszkadzali, dokuczali. Zero spokoju. A musiałam się nimi zajmować. Lepiej Ty mi opowiedz co się tu działo. Co tam u Michaela? - na dźwięk jego imienia zrobiło mi się smutno. Stacy od razu to zauważyła. Znała mnie nie od dziś. - Hej... Co jest Kochana? Pokłóciliście się czy jak? - widziałam w jej oczach troskę. Chyba już czas jej powiedzieć... przynajmniej się komuś wygadam.
- Wiesz... - zaczęłam. - Nie jestem pewna co czuję do Michaela. Moje podejście do niego zaczęło się zmieniać. Kiedy go widzę, od razu czuję się lepiej. Jest dla mnie ogromnie ważny, ale już chyba nie jako przyjaciel. Jako ktoś więcej, ale nie umiem określić kto... - w oczach Stacy widziałam narastającą radość.
- Yay! To cudownie! Pasujecie do siebie!
- Przestań. On na pewno nic do mnie nie czuje. Jestem dla niego tylko przyjaciółką. Po za tym on myśli, że jest dla mnie przyjacielem i nikim więcej.
- Jak to? - zapytała zdziwiona Stacy. Opowiedziałam jej szybko o całej sytuacji z Andrew i tym jak Michael nas podsłuchał.
- Głupia jesteś! Jak mogłaś tak powiedzieć?!
- Nie wiedziałam, że Michael stoi za mną! Chciałam tylko, żeby Andrew się zamknął! - czułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Spokojnie. - przyjaciółka mocno mnie przytuliła. - Będzie dobrze.
Chwilę siedziałyśmy w milczeniu wtulone w siebie. Powoli się uspokajałam. Jak się później okazało mój spokój nie trwał długo. Nagle usłyszałyśmy krzyk mamy. Obie zbiegłyśmy na dół.
- Mamo! Co się dzieje? - zapytałam, szukając rodzicielki.
- Dziadek! Dziadek zasłabł! Dzwoń na pogotowie! - krzyczała mama. Stanęłam jak wryta. Strach jaki poczułam był nie do opisania. Ręce zaczęły mi się trząść, a łzy napływały do oczu. Widziałam, że Stacy rzuciła się do telefonu, dlatego ja pobiegłam do dziadka. Nie mogłam go stracić. Po prostu nie mogłam!
Pogotowie przyjechało szybko. Mama pojechała razem z dziadkiem do szpitala. Ja musiałam zostać, żeby poinformować resztę członków rodziny.
Po południu wszyscy siedzieliśmy przy stole. Nikt się nie odzywał. Każde z nas było zdenerwowane, przestraszone. Wszyscy czekaliśmy na powrót mamy. Gdy tylko usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, rzuciliśmy się w tamtą stronę zasypując mamę pytaniami.
- Dziadek miał zawał - powiedziała smutno. - Na szczęście karetka przyjechała szybko i udało się go uratować. Nic mu nie będzie, ale musi zostać w szpitalu. - Z jednej strony odetchnęłam z ulgą. Wierzyłam, że dziadkowi nic nie będzie. Nadal się jednak martwiłam. Przygnębiona poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wzięłam do ręki kartkę, ołówek i zaczęłam rysować. Po kilkunastu minutach ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedziałam nie odrywając wzroku od kartki.
- Cześć. - Usłyszawszy jego głos, momentalnie podniosłam głowę. Przede mną stał on. Ciemnoskóry, chudy chłopak. Ubrany był w jeansy i luźny t-shirt. W jego wielkich brązowych oczach dostrzegłam troskę, ale i zakłopotanie.
- Michael? Co Ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona, ale jednocześnie szczęśliwa.
- Stacy u mnie była. Powiedziała co się stało z Twoim dziadkiem. Pomyślałem... pomyślałem, że przyjdę i dotrzymam Ci towarzystwa.
- Dziękuję, Michael. Potrzebuję tego teraz. - Mike usiadł na kanapie.
- Cudowny rysunek. Masz talent. - powiedział, zerkając na kartkę, którą wciąż trzymałam na kolanach. Rysunek przedstawiał dziewczynę siedzącą przy łóżku szpitalnym i opłakującą chorego dziadka. Za jej plecami stał anioł, który próbował ją pocieszyć.
- To nic takiego.
- Nie masz racji. Ten rysunek jest przepiękny. Dlaczego wcześniej nie pokazywałaś mi swoich prac? Uwielbiam sztukę. Uważam, że powinnaś się rozwijać w tym kierunku. Nie zmarnuj takiego talentu. Lubisz rysować, prawda?
- Tak, nawet bardzo. - uśmiechnęłam się.
- Widzisz? Więc rób to dalej! Rób to co kochasz. - Michael uśmiechnął się do mnie. - A jak Andrew? - zapytał.
- Co raz lepiej. Na szczęście. Na pewno nie zapomniał o Tatum i o tej całej sytuacji. ale chyba pogodził się już z tym wszystkim. Stara się żyć dalej. Widzę, że z dnia na dzień staje się szczęśliwszy.
- To na prawdę dobrze. To dobry chłopak. Znajdzie sobie dziewczynę lepszą od Tatum. Taką, która obdarzy go prawdziwym uczuciem.
- Też tak myślę. Michael, możemy się przejść na spacer? Chciałabym zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Oczywiście Lauro.
Szliśmy przez park rozmawiając i podziwiając uroki jesieni. Wszędzie leżały kolorowe liście, co jakiś czas między nogami przebiegały nam wiewiórki, które robiły zapasy na zimę. Na drzewach siedziały ptaki, które od czasu do czasu ćwierkały.
- Ptaki, to niesamowite stworzenia. - zaczął Michael. - Potrafią latać godzinami. Szybują z taką gracją i elegancją. Niczym tancerze na parkiecie. Potrafią też śpiewać cudowne ballady! Uwielbiam słuchać tych pieśni i obserwować ich tańce. Jest w tym jakaś magia. - uśmiechnął się do mnie. Nigdy wcześniej nie patrzyłam w ten sposób na ptaki. Były mi obojętne. A Michael zobaczył w nich tyle piękna oraz niezwykłości i pokazał je mnie. Chodziliśmy po parku rozmawiając, śmiejąc się. Od czasu do czasu Michael zaczynał nucić różnie piosenki. Raz nucił utwory, które znajdowały się już na płycie "Off the Wall", a innym razem całkiem nowe melodie, które akurat pojawiły mu się w głowie.
- Jak to jest, kiedy piszesz piosenki i tworzysz melodię? - zagadnęłam.
- Muzyka sama do mnie przychodzi. Czasami wystarczy kilka dźwięków usłyszanych przypadkiem, a w głowie układa mi się cała melodia. Innym razem, nagle pojawiają się w mojej głowie słowa - odpowiedział mi. - Oczywiście potem trzeba ją dopracować, poprawić, ale zarys pojawia się sam. - uśmiechnął się.
- Rozumiem. Wracajmy już, proszę. Zrobiło mi się zimno. - odpowiedziałam. Michael na te słowa mocno mnie do siebie przytulił i tak wracaliśmy do domu.
***
Następnego dnia pojechałam do szpitala. Chciałam odwiedzić dziadka, zobaczyć jak się czuje. Przywiozłam mu kilka rzeczy, takich jak: książka, którą aktualnie czytał, jego okulary, leki i kilka ubrań. Kiedy weszłam do sali, dziadek spał. Pielęgniarka powiedziała, że jest bardzo osłabiony i potrzebuje teraz dużo odpoczynku. Nie chciałam wychodzić, dopóki się nie przywitam z dziadkiem, dlatego postanowiłam zaczekać. Położyłam książkę i okulary na szafeczce stojącej obok łóżka, a ubrania włożyłam do szafy. Usiadłam obok niego. Wyjęłam notes i ołówek i zaczęłam rysować. Tym razem narysowałam park. Przez środek biegła ścieżka, a przy niej ustawione były ławki. Na jednej z nich siedziała młoda dziewczyna. Obok niej stał młodzieniec, który spoglądał w niebo obserwując lecące ptaki.
- Masz talent dziecko. Odziedziczyłaś go po swojej babci - usłyszałam cichy, chrapliwy głos. Słychać było, że mówca zadaje sobie wiele trudu, żeby coś powiedzieć.
- Dziadziuś.. Obudziłeś się już! Jak się czujesz? Strasznie nas wystraszyłeś! - uśmiechnęłam się.
- Troszkę lepiej. Nadal jestem bardzo zmęczony, ale bywało gorzej.
- Kiedy Cię wypiszą?
- Myślę, że za jakiś tydzień. Muszę przejść jeszcze kilka badan i jestem bardzo słaby. Ale nie martw się dziecko. Wszystko będzie w porządku - odpowiedział.
- Nigdy nie widziałam, żeby babcia coś malowała. - zaczęłam.
- Po Twoich narodzinach nie miała kiedy, a potem była zbyt schorowana. Wcześniej malowała dużo! Każdego dnia chociaż jeden rysunek. Używała farb, ołówków, kredek, węgla, tego co akurat miała pod ręką. Poznałem Twoją babcię w muzeum sztuki. Wszedłem do jednej z sal i od razu ją zauważyłem. Siedziała na samym środku i malowała jeden z obrazów. Dyskretnie stanąłem za nią i podglądałem. - Na twarzy dziadka pojawił się uśmiech. - Malowała przepięknie! Widywałem ją jeszcze kilka razy, aż w końcu odważyłem się podejść i zagadnąć. Pewnie nie pamiętasz, ale zaraz po twoim urodzeniu babcia wymalowała twój pokój w różne zwierzątka. Twoja mama była taka szczęśliwa! A ty jeszcze bardziej! - Cale popoludnie spędziłam z dziadkiem, słuchając jego wspomnień. Opowiadał o babci. Byłam bardzo szczęśliwa i wzruszona słuchając tak pięknej miłosnej historii, która wydarzyła sie naprawdę.
sobota, 30 listopada 2013
Dancing the Dream
Courage |
Odwaga
|
Book: Dancing the Dream (1992)
Author: Michael Jackson |
Zbiór Dancing the Dream (1992)
Autor Michael Jackson |
It's curious what takes courage and what doesn't. When I step out on stage in front of thousands of people, I don't feel that I' m being brave. It can take much more courage to express true feelings to one person. When I think of courage, I think of the Cowardly Lion in "The Wizard of Oz". He was always running away from danger. He often cried and shook with fear. But he was also sharing his real feelings with those he loved, even though he didn't always like those feelings.
That takes real courage, the courage to be intimate. Expressing your feelings is not the same as falling apart in front of someone else - it's being accepting and true to your heart, whatever it may say. When you have the courage to be intimate, you know who you are, and you're willing to let others see that. It's scary, because you feel so vulnerable, so open to rejection. But without self-acceptance, the other kind of courage, the kind heroes show in movies, seems hollow. In spite of the risks, the courage to be honest and intimate opens the way to self-discovery. It offers what we all want, the promise of love. |
To ciekawe, co wymaga odwagi, a co nie. Kiedy wychodzę na scenę przed tysiące ludzi, nie czuję, żebym był odważny. Dużo więcej odwagi wymaga wyznanie komuś swoich prawdziwych uczuć. Gdy myślę o odwadze, myślę o Tchórzliwym Lwie z 'Czarnoksiężnika z Oz'. Zawsze uciekał od niebezpieczeństwa. Często płakał i trząsł się ze strachu. Ale także dzielił się uczuciami z tymi, których kochał, nawet mimo tego, że nie zawsze podobały mu się te uczucia.
To wymaga prawdziwej odwagi, odwagi otworzenia się. Wyrażanie uczuć nie jest tym samym co rozklejanie się przed kimś - to akceptacja i wierność własnemu sercu, cokolwiek by mówiło. Gdy masz odwagę otworzyć się, wiesz kim jesteś i pozwalasz innym to zobaczyć. To jest przerażające, gdyż czujesz się tak podatny na zranienie i odrzucenie. Lecz bez akceptacji siebie samego, inny rodzaj odwagi, ten który prezentują bohaterowie filmowi, wydaje się pusty. Bez względu na ryzyko, odwaga bycia szczerym i otwartym otwiera drogę do poznania samego siebie. Daje to, czego wszyscy pragniemy, obietnicę miłości. |
Zakochałam się w tym wierszu. Jest taki szczery i prawdziwy. Uwielbiam w Michaelu to, że jego teksty przepełnione szczerymi słowami, mają przesłanie! To nie są puste słowa wyśpiewane tak o. Teksty Michaela nie tylko mają przesłanie, ale są też odpowiednio wykonane. MJ wkradał w to całe swoje serce!
Polecam wam również inne wiersze Michaela, które zostały zebrane w jeden zbiór "Dancing the Dream". Każdy z nich jest szczególny i na prawdę świetny. Wszystkie razem i każdy z osoba, wywołują u mnie wiele wspaniałych emocji. Czytając, niektóre z nich humor poprawia mi się całkowicie.
Berlin 1989
Book: Dancing the Dream (1992)
Author: Michael Jackson
They hated the Wall, but what could they do? It was too strong Berlin 1989
Autor: Michael Jackson
Nienawidzili Muru, lecz co mogli zrobić? Był zbyt mocny, aby się
przez niego przedrzeć.
Bali się Muru, lecz czy to nie miało sensu? Wielu którzy próbowali
go przeskoczyć zostało zabitych.
Nie ufali Murowi, lecz kto by zaufał? Ich wrogowie odmówili
wyjęcia choćby jednej cegły, nieważne jak długo przeciągały się
pokojowe rozmowy.
Mur zaśmiał się szyderczo. "Daję wam dobrą lekcję," przechwalał
się. "Jeśli chcecie budować na wieczność, nie używajcie kamieni.
Nienawiść, strach i brak zaufania są o wiele silniejsze".
Wiedzieli, że Mur ma rację, i niemal się poddali. Tylko jedna rzecz
ich powstrzymała. Pamiętali kto był po drugiej stronie. Babcia,
kuzyn, siostra, żona. Ukochane twarze które wręcz tęskniły by je
zobaczyć.
"Co się dzieje?" zapytał roztrzęsiony Mur. Bez
świadomości tego, co zrobili, zaglądali przez Mur, próbując
znaleźć swoich najbliższych. Cicho, od jednej osoby do drugiej,
miłość wykonała swoją niewidzialną robotę.
"Przestańcie!", Mur wrzasnął. "Rozpadam się." Lecz było za późno.
Milion serc odnalazło siebie nawzajem. Mur upadł zanim runął.
They feared the Wall, but didn't that make sense? Many who
tried to climb over it were killed.
They distrusted the Wall, but who wouldn't? Their enemies
refused to tear down one brick, no matter how long the peace
talks dragged on.
The Wall laughed grimly. "I'm teaching you a good lesson," it
boasted. "If you want to build for eternity, don't bother with
stones. Hatred, fear, and distrust are so much stronger."
They knew the Wall was right, and they almost gave up. Only
one thing stopped them. They remembered who was on the other
side. Grandmother, cousin, sister, wife. Beloved faces that
yearned to be seen.
"What's happening?" the Wall asked, trembling. Without knowing
what they did, they were looking through the Wall, trying to find
their dear ones. Silently, from one person to another, love kept
up its invisible work.
"Stop it!" the Wall shrieked. "I'm falling apart." But it was too
late. A million hearts had found each other. The Wall had fallen
before it came down.
sobota, 9 listopada 2013
OPOWIADANIE - Część 13
Diana
Zapach gorącej czekolady unosił się po całym domu, mimo że kosztowaliśmy ją
w tylko jednym pomieszczeniu. Od dziecka ją uwielbiałam, a co gorsze miałam do
niej ogromną słabość... Moim zdaniem to najlepsza przyjaciółka na kobiece
smutki i sądzę, że tylko jednostki, które wiecznie liczą kalorie mogłyby się ze
mną nie zgodzić.
Ten
ciepły napój był tylko jednym, małym dodatkiem, w porównaniu z tym, co
znajdowało się na kuchennym stole. Kiedy mama zobaczyła, że wchodzę do
domu nie tylko ja, Andrew, ale także i Michael, którego bardzo dawno nie
widziała, nie musiałam jej tłumaczyć, że pogodziliśmy się i już wszystko
jest w porządku. Mama od zawsze miała wspaniałą intuicję, która bezbłędnie nią
kierowała. Jak to miała w zwyczaju przywitała się z nami najserdeczniej
jak tylko jest to możliwe i dyskretnie do mnie mrugnęła. Błysk w oku mamy
przemówił do mnie od razu - szykowała się wielka niezapowiedziana impreza. W
ciągu trzydziestu minut moja kochana i niezawodna "wróżka"
wyczarowała wiele smakołyków. Nikt nie mógł wyjść z podziwu, ale wyrzuciła z
lodówki co tylko miała - dosłownie. Mama była bardzo przejęta zaistniałą
sytuacją, jednak z jej twarzy nie schodził uśmiech. Z daleka można było
dostrzec że promieniała szczęściem. Siedząc przy stole i poruszając
wszystkie możliwe tematy, nie mogłam się oprzeć, by nie zerknąć od czasu do
czasu na Michaela. Dlaczego? Dobre pytanie... Naprawdę nie mam pojęcia i
jestem w tym stwierdzeniu szczera... Od jakiegoś czasu przestałam rozumieć
własną siebie. Kiedyś nie potrzebowałam obecności Michaela, przynajmniej
tak często. Teraz brakuje mi jego uśmiechu, oczu, dotyku. Wystarczy, że nasze
spojrzenia na chwilę się spotkają, a ja czuje się już bezpieczna, mam gwarancje
że jest w pobliżu. Z jednej strony było to przyjemne uczucie, ale z drugiej
czułam ogromny wstyd i niezręczność. Coraz bardziej zaczynało przerażać mnie
to, że w pewnych sytuacjach przestałam panować nad samą sobą.
Dobry nastrój popsuło
nagle opuszczenie przez Andrew'a naszego towarzystwa. Wiedziałam, że nie
mogę go w tej sytuacji zostawić samego. Nie zwracając na nikogo uwagi,
pobiegłam za nim po schodach.
- Andrew, braciszku... Wszystko się ułoży. Ona nie była ciebie
warta. Jestem pewna, że wkrótce poznasz jakąś fajną, uczciwą dziewczynę!
- Wiesz... Nie wiem czy
tego chcę. Nie wyobrażam sobie kolejnych zawodów, upokorzeń.- Kiedy go
słyszałam w tamtym momencie, miałam wrażenie, że za chwilę rozpłacze się jak
dziecko.
- Teraz tak mówisz, a za
kilka dni znów będziesz biegał na randki. Gwarantuję!
- Chyba jednak zostanę
wolnym strzelcem...
- Andrew, nie jesteś
mną!
- Tobą?
- No tak, ja przecież
nie chodzę na ŻADNE randki, jestem szarą myszą, dobrą uczennicą. Ty jesteś
zupełnie innym typem człowieka!
- Nie powiedziałbym...
- Nie rozumiem...?
- Nie jestem głupi!
Przecież widzę jak ty patrzysz na Michaela, zresztą on na ciebie podobnie. Na
dzisiejszej popołudniowej czekoladzie wszystko sięgnęło zenitu!
-Co ty gadasz?!
- Oczywiście! Kiedy jego
wzrok był utkwiony w filiżankę, ty gapiłaś się na niego, jakbyś miała pięć lat
i oglądała ulubioną kreskówkę! I to szło w drugą stronę.
-Nieprawda. Dobrze
wiesz, że jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi.
-Jeszcze...
Andrew! Ogarnij się!
- Ja Ci życzę szczęścia!
-Ja bardzo lubię
Michaela, ale to wszystko! Zresztą co ty w ogóle mi wciskasz....Że ja mu się
niby podobam? Bardzo śmieszne! Komu ja bym się mogła podobać? Chyba tylko
jakiemuś niewidomemu, głuchemu, głupiemu człowiekowi. Chodźmy lepiej na dół, bo
za dużo rozmyślasz. Właśnie, apropo Michaela zostawiliśmy go samego z naszą
szaloną rodzinką. Chodźmy!
Prędko pociągnęłam
mojego brata za rękę i obróciłam się w stronę drzwi.... W tamtej chwili
wydawało mi się, że dostałam stanu przedzawałowego, gdyż zobaczyłam stojącego,
w progu Michaela, którego oczy wpatrywały się na nas z szokiem i dezorientacją.
Zdążyłam tylko powiedzieć "Michael" i zobaczyłam gwiazdki w oczach.
Miałam wrażenie, że przebudzam się z długiego, zimowego snu. Próbowałam
podnieść powieki, lecz przez kilka minut były ciężkie jak kamienie. Kiedy, w
końcu nabrałam siły na wykonanie tak prostej czynności, spostrzegłam, że jestem
otoczona tabunem spanikowanych ludzi. Pierwszy podbiegł do mnie dziadek i
zaczął tak mocno potrząsać moimi ramionami, tak że myślałam że wyrwie mi
wszystkie kości.
- Dziecko ty żyjesz!
Ludzie ona żyje! Nic ci nie jest skarbie? Chodźcie do niej wszyscy! Co tak
stoicie jak nietomni? Stary dziadek ma się dzieckiem zajmować? Koniec Świata!
"Koniec
świata"- pomyślałam, widząc nad sobą kilka głów, z różnymi, dziwnymi
wyrazami twarzy.
- Nic mi nie jes... -
chciałam powiedzieć i pospiesznie wstać, jednak przerwała mi mama.
- Kochanie! Nie
ruszaj się! Jesz za mało witamin, dlatego jesteś słaba, blada i do tego
zaczynasz nam mdleć! Od dziś będę cię pilnować!
- Mamo, to tylko
omdlenie.
-I dlatego pójdziemy na
badania.
- Już jest
wszystko w porządku, naprawdę... Zostawcie mnie samą, strasznie tu duszno.
- Dobrze, dobrze,
odpocznij! Jakby coś się działo to od razu nas wołaj!-
- To może ja uchylę
okno?!- Mike niespodziewanie wyszedł z szeregu.
-Dobry pomysł! Właśnie,
Michael, jeśli możesz zostań z Laurą na wszelki wypadek- dodała, mama, z której
panika powoli zaczynała uchodzić.
Słysząc to miałam ochotę
wgnieść się głęboko w łóżko, tak aby nikt mnie nie mógł dostrzec.
- Oczywiście- odparł
cicho.
Kiedy tłum
przewinął się do innego pomieszczenia, zostaliśmy z Michaelem sami. Czułam się
głupio i nieswojo, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że mój przyjaciel słyszał
całą moją rozmowę z Andrew'em, a przynajmniej ten najbardziej kłopotliwy
fragment. Przekręciłam się na bok i spojrzałam mu w oczy. Wiedziałam , że muszę
go przeprosić. W tym momencie usłyszałam jego słowa:
-Przepraszam, nie
powinienem podsłuchiwać
- Ale... Naprawdę, wiem,
że to było głupie zachowanie z mojej strony, jednak kiedy zostałem sam z twoimi
rodzicami i dziadkiem, poczułem się niezręcznie, więc postanowiłem dołączyć do
was.
-Przestań... To ja cię
powinnam przeprosić! Po pierwsze za to, że zostawiłam ciebie samego, po drugie
musiałeś być świadkiem tej bezsensownej konwersacji.
-Bezsensownej?
- Tak! Andrew, ma doła i
dlatego snuje jakieś niepotrzebne wnioski. Ja naprawdę szanuję naszą przyjaźń i
nie oczekuję od ciebie niczego więcej. Jesteś dla mnie ogromnym oparciem,
zawsze potrafisz mi pomóc... Dziękuję. Cieszę się, że jest tak jak jest.
Naprawdę strasznie cię przepraszam - zaczęłam opowiadać, co mi tylko ślina na
język przyniosła, by jak najszybciej doprowadzić do końca tej niezręcznej
sytuacji. Bardzo się bałam, że przez to co usłyszał wcześniej, wystraszy się i
odrzuci mnie, a nasza znajomość będzie bardzo zdystansowana. Na myśl o takiej
możliwości robiło mi się słabo i miałam wrażenie, że po raz kolejny
"odpłynę"
- Ohh.. Lauro nic się
nie stało. Andrew rzeczywiście ma dzisiaj zły nastrój, stąd te jego dziwne wnioski...
Wszystko jest w porządku - wypowiedział te słowa pewnie, jednak wydawało mi
się, że słyszałam smutek w jego głosie, albo raczej chciałam go
usłyszeć...
- Jesteśmy najlepszymi
przyjaciółmi, prawda?- dodał.
- Nic się nie
zmieniło...- odparłam, niemal szepcząc.
- Przy okazji mam do
ciebie prośbę, może oczywistą, ale bądźmy ze sobą zawsze szczerzy, dobrze?
- To jest oczywiste,
Michael.- Uśmiechnęłam się sztucznie, ponieważ czułam że jakaś moja część kłamie.
W głębi serca pragnęłam, aby powiedział, że to co Andrew sugerował jest prawdą.
Zdawałam sobie sprawę jednak, że jest to nierealne marzenie, dlatego też, kiedy
po chwili milczenia Michael ścisnął moją dłoń poczułam się zdecydowanie lepiej.
piątek, 8 listopada 2013
Ponowne przeprosiny.
Wybaczcie nam długą nie obecność. Mamy jakieś problemy z serwerem. :/ Jak tylko uda nam się zażegnać kłopoty wstawimy notkę i nadrobimy zaległości w komentowaniu waszych notek.
Przepraszamy. Trzymajcie się!
w.i.t.h Love!
Billie.
niedziela, 20 października 2013
CZĘŚĆ 12
Cześć Kochani!
Dzisiejszą notkę zacznę od małego
ogłoszenia. :) Chciałabym w kolejnej notce zamieścić rysunki namalowane przez
Michaela, ale też te przedstawiające postać MJ narysowane przez fanów. Jeśli
ktoś z was narysował/namalował kiedyś Michaela lub dopiero to zrobi, może
wysłać swoją pracę na naszego emaila ( julkaxp95@gmail.com ). Na prace będziemy
czekały do 02.11.2013 ( to jest sobota ) Nadesłane prace zostaną podpisane (
waszym imieniem, nickiem czy inną nazwą ) i umieszczone w notce. :)
Love!
Billie.
Życie bywa
skomplikowane. Jednego dnia ktoś jest naszym przyjacielem, a drugiego dnia
znika i więcej nie wraca. Zdarza się też, że przyjaciel staję się dla nas kimś
więcej. Czy to możliwe, żebym zaczęła traktować Michaela jako kogoś bliższego?
Tak, zdecydowanie czułam, że jest on kimś więcej. Nie potrafię jednak określić
kim. W moim sercu i umyśle panował chaos. Czy można się aż tak pogubić we
własnych uczuciach?
- Wszystko w porządku Lauro? - zapytał
Michael wyrywając mnie z zadumy. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nadal
wtulam się w jego pierś. Zawstydzona odsunęłam się od niego.
- Tak... Nie... Eh, sama już nie wiem -
zaczęłam przebąkiwać.
- Wejdź do środka. Porozmawiamy. Może
poczujesz się lepiej - odpowiedział. Po jego twarzy widziałam, że na prawdę się
o mnie martwi. Michael zaprowadził mnie do swojego pokoju i zbiegł na dół, żeby
zrobić mi herbatę. Kilka minut później wrócił niosąc gorące napoje i talerz
ciastek.
- Powiedz co Ci leży na sercu - powiedział
wręczając mi kubek z ciepłą herbatą.
- Chodzi o Tatum. Ona, ona jest taka
fałszywa. Owinęła sobie mojego brata wokół palca, przez co często się kłócimy.
On nie rozumie jaka ona jest. Najgorsze jest to, że moja rodzina też tego nie
widzi. Myślą, że ona jest wspaniałą dziewczyną! A ona wciąż nastawia Andrewa przeciwko
Tobie. Już nie wiem co mam robić. Ja wiem jaki ty jesteś na prawdę i chce, żeby
oni też to wiedzieli. Chcę wreszcie przestać kłócić się z bratem, chcę... -
zanim się zorientowałam łzy leciały mi po policzkach. Michael od razu mocno mnie
przytulił.
- Nie denerwuj się już. Coś wymyślimy.
Może porozmawiam z Tatum.
- Michael, to nic nie da. Ona się mści za
to, że już nie jesteście razem - zaczęłam.
- Może... może gdybym do niej wrócił, przestała
by się tak zachowywać - powiedział niepewnie. Serce mi stanęło. Drżącym głosem
zapytałam.
- A chcesz tego?
- Oczywiście, że nie. Ale może wtedy twoje
problemy by się skończyły.
- Michael, to nie jest dobre rozwiązanie.
Ona osiągnęła by swój cel, a Andrew znienawidziłby Cię jeszcze bardziej. Myślę,
że musimy mu pokazać jaka ona jest naprawdę. Zrobimy jakąś zasadzkę czy coś
takiego - odpowiedziałam. Moja odpowiedź była szczera, chociaż niepełna. Nie zależało
mi żeby konflikt między Michaelem a moim bratem się zaostrzył. A to, że nie
chciałam, żeby Michael wiązał się z Tatum to już inna sprawa, o której nie
musiał wiedzieć.
- Dobrze Lauro. Powiedz mi jednak, jak
chcesz to zrobić nie raniąc go przy tym?
- On i tak będzie cierpiał. Zależy mu na
niej, ale ja wiem jaka ona jest. I wiem, że będzie mu lepiej bez niej. Ona go
nie kocha. Może... może po prostu umów się z nią na spotkanie. Ja zabiorę ze
sobą Andrewa. Usiądziemy na tyle blisko, żeby mógł was słyszeć.
- Masz dobry pomysł. Zastanów się tylko
czy uda Ci się go na to namówić. Wiesz, że ostatnio wasze stosunki nie są
najlepsze - mówiąc to przytulił mnie mocniej.
- Porozmawiam z nim. Coś wymyślę. On musi
poznać prawdę.
***
Za wszelką cenę chciałem
pomóc Laurze. Widziałem jak bardzo cierpi i ile nerwów ją to kosztuje. Czułem
się winny... Gdyby nie ja, Tatum nie odgrywała by się na Laurze. Właśnie
dlatego zgodziłem się zrobić to, o co mnie poprosiła. Zostawiłem roztrzęsioną
Laurę na kanapie, a sam podszedłem do telefonu. Czułem się strasznie nieswojo.
Ostatnia rozmowa z Tatum, nie skończyła się najlepiej. Dodatkowo musiałem
skłamać... ale czego się nie robi dla bliskich nam osób. Dla Laury byłem w
stanie zrobić wiele. Wybrałem numer do Tatum.
- Halo?
- Cześć... tu Michael.
- Wiem, poznałam Cię po głosie. Po co dzwonisz?
- Em... chciałbym się spotkać. Znajdziesz dla mnie czas?
- Widzę, że zmądrzałeś. Szkoda, że tak późno. Dla Ciebie zawsze znajdę
czas Kochanie. - gdy wypowiedziała te słowa po plecach przeszedł mnie
dreszcz. Nie chciałem do niej wracać...
- Proszę nie mów tak do mnie. Po prostu się spotkajmy.
- No dobrze. Za 2 godziny w kawiarni. Chyba nie muszę mówić której. - Po
tych słowach rozłączyła się. Nie chciałem tego. Widziałem, że Tatum
będzie chciała, żebyśmy do siebie wrócili. Wróciłem na kanapę.
- I co? Powiedz proszę.
- Zgodziła się - odrzekłem.
- Michael na prawdę jestem Ci wdzięczna. Wiem, że nie powinnam tego od Ciebie
wymagać, ale tylko to może zakończyć ten spór.
- Nie przejmuj się. Dam sobie radę - powiedziałem, chociaż sam w to nie
wierzyłem.
***
Tak bardzo nie chciałam wracać do
domu. Pragnęłam zostać z Michaelem, porozmawiać z nim jeszcze. Niestety
mieliśmy plan, którego musiałam się trzymać. Czekała mnie bardzo trudna i ważna
rozmowa z Andrewem. Jeśli On się nie zgodzi cały plan pójdzie na marne, a
Michael niepotrzebnie spotka się z Tatum. Obawiałam się też spotkania z mamą.
Po moim porannym zachowaniu miała prawo się złościć. Z mocno bijącym sercem
weszłam do domu. Ani w salonie, ani w kuchni nikogo nie było. Pomyślałam,
że mama pewnie wyszła na zakupy. Stwierdziłam, że mam szczęście, bo uniknę
męczących pytań. Ruszyłam na górę prosto do pokoju Andrewa
- Cześć... możemy porozmawiać? - zapytałam drżącym głosem, wchodząc do pokoju
brata.
- Nie wiem czy mam na to ochotę... - odburknął.
- Andrew, proszę.
- No dobra, ale masz tylko 5 minut.
- Nie wiem od czego zacząć - zaczęłam mówić siadając na brzegu łóżka. -
Ja wiem, że nie powinnam tak reagować na Tatum. W końcu jest Twoją dziewczyną,
ale zrozum... Ja wiem, że ona Cię nie kocha. Ona to robi z zemsty. Chce dopiec
Michaelowi. Uwierz mi proszę.
- Nie wierzę Ci Lauro. I jeśli przyszłaś tu tylko po to, żeby obrażać moją
dziewczynę, to możesz już iść.
- Andrew daj mi szansę. Jeśli to, co chcę Ci pokazać nie zadziała... Obiecuję,
że się odczepię. Dam wam spokój, przestanę się źle zachowywać w obecności Tatum
i nie usłyszysz z mojej strony obraźliwego słowa na jej temat. Tylko daj mi
szansę.
- No nie wiem Laura... Po tym jak się zachowywałaś nie wiem, czy mogę się na to
zgodzić.
- Chcę tylko twojego dobra. Znasz mnie nie od dziś... A ja mam już dość tego,
co się między nami dzieje. Brakuje mi mojego brata. - Łzy zaczęły mi lecieć po
policzkach.
- Hej mała. Nie płacz. Mi też jest źle z tym co się dzieje. - Andrew mocno mnie
przytulił. - Dobrze, zgadzam się. Ale jeśli to coś mnie nie przekona, to
odczepisz się od Tatum.
- Zgoda. I dziękuję. - Byłam zadowolona. Wierzyłam, że wszystko wróci do normy.
- W takim razie zbieraj się. Wychodzimy.
- Jak sobie życzysz siostrzyczko.
***
Dwie godziny później siedziałem w
ulubionej kawiarni Tatum i czekałem na jej przyjście. Byłem bardzo
zestresowany. Nie chciałem tego spotkania. Wiedziałem, że ona liczy na coś
więcej... Na coś czego nigdy nie będzie. Robiłem to dla Laury. I to w
jakiś sposób poprawiało mi humor.
- Cześć Skarbie. - usłyszałem jej głos. Czułem w jej głosie pewność i
zadowolenie.
- Nie mów tak do mnie, proszę.
- Dlaczego nie? Zadzwoniłeś do mnie, wracamy do siebie.
-Tatum, to nie tak. Nie chce do Ciebie wracać. Chcę porozmawiać o Laurze i
Andrew. - Kątem oka zacząłem ich szukać. Dostrzegłem Laurę dwa stoliki dalej.
Zobaczyłem też Andrew. Był wściekły. Nie mogłem zwlekać. - Powiedz dlaczego to
robisz?
***
- Dłużej nie wytrzymam. O co w tym wszystkim chodzi? Czemu ona się z nim
spotkała?! - Andrew był co raz bardziej zdenerwowany.
- Proszę Cię wytrzymaj jeszcze chwilę - błagałam. Michael chyba dostrzegł
zdenerwowanie mojego brata, bo zaczął ponaglać Tatum.
- No powiedz mi. Oboje wiemy, że go nie kochasz, że robisz to z zemsty. Ale
dlaczego ranisz niewinnego człowieka? Andrew to dobry chłopak. Niczym Ci nie
zawinił. To na mnie jesteś zła.
- Masz rację. Jestem zła na Ciebie. Zostawiłeś mnie dla tej całej Laury. A on
jest jej braciszkiem, co nie? Z tego co wiem aktualnie ich stosunki nie są
najlepsze. - odparła, jak gdyby nigdy nic.
- Tak nie można Tatum. Raniąc innych ludzi doprowadzisz do tego, że zostaniesz
sama.
- Idę tam Lauro. Sam się z nią policzę. - zanim zdążyłam coś powiedzieć, Andrew
szedł już w stronę Michaela.
- Nie kocham tego chłoptasia. Nigdy bym z nim nie była...
- Cześć Tatum. - Andrew wyrósł za jej plecami, jak duch. Tatum prawie spadła z
krzesła. Przyznaję. Ubaw miałam po pachy.
- Andrew, Kochanie... Cześć. - jąkała się.
- Daruj sobie. Wszystko słyszałem. Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów,
które wyrażą to co do ciebie czuję w tym momencie. Michael... Chciałbym Cie od
razu przeprosić. Naiwnie wierzyłem w to, co ona mi o tobie mówiła. Ale chyba
rozumiesz...
- Nie przejmuj się. Byłeś w nie zakochany. Normalne jest więc, że wierzyłeś w
to co mówiła.
- Zapraszam Cię do nas na gorącą czekoladę. W ramach przeprosin. - Uśmiechnął
się Andrew.
- Z miłą chęcią. - Michael wstał od stolika i razem z Andrew ruszyli w moją
stronę. Mimo, że na twarzy Andrew gościł uśmiech, jego oczy były smutne. Mój
brat cierpiał. Można powiedzieć, że byłam winna.
niedziela, 13 października 2013
Trasa Dangerous!
niedziela, 6 października 2013
CZĘŚĆ 11
CZĘŚĆ 11
Servus! Dziękuję za
cierpliwość i za to, że wciąż nas czytacie! Ja również Was przepraszam. Dodaję
opowiadanie z tygodniowym opóźnieniem, ale mimo tego komentujcie i oceniajcie!
Bardzo dziękuję Billie, ponieważ mnie wyręczyła i napisała notkę o trasie
Bad. Ja miałam zepsuty komputer i nie mogłam tego zrobić. Za tydzień tym razem
ja przygotuję kolejny opis koncertów MJ. Mam nadzieję że wszystko będzie szło
po naszej myśli, a wy wciąż z nami będziecie. ;)
Chciałam jeszcze uświadomić fanów o
informacjach o Majkulu na pseudo wikipedii...
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Michael_Jackson
Diana
Promienie
porannego słońca brutalnie wtargnęły się pod moje powieki. Nie do końca
świadoma przetarłam oczy i niechętnie je
otworzyłam. Mimowolnie spojrzałam na kalendarz i zegarek, stojący na mojej
nocnej szafce. Był 10 sierpnia, godzina 9.15. Nie mogłam w to uwierzyć. Miałam
wrażenie, że obudziłam się z jakiegoś długiego, zimowego snu. To ciekawe, że
taki najzwyklejszy, codzienny fakt jakim jest dzień miesiąca i godzina, tak bardzo
uderzył w moją psychikę. Cóż... ja to tylko ja. Mocno wypuściłam powietrze
z ust. No tak... Wakacje uciekają jak oszalałe, a ja oczywiście do tej pory nie
zdążyłam zrobić nic sensownego. W tym roku nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, ponieważ
Philip jest jeszcze za mały na podróże, a dziadziuś ma jakieś problemy z
sercem, więc i on nie miał ochoty na wojaże. Ja, zwyczajna, beznadziejna Laura
oczywiście w takim wypadku nie mam żadnego pomysłu na siebie. Chyba jestem
największym leniem na świecie. Mój schemat wakacyjnego dnia wygląda zawsze
bardzo podobnie: spanie, jedzenie, zabawa Philipem, spacery z psem, sprzątanie,
czytanie książek. Nawet od miesiąca nie widziałam się ze Stacy, ponieważ
dostała zaproszenie od ciotki, która mieszka w Nowym Yorku, więc
oczywiste jest to, że z niego skorzystała. Zajmuje się tam swoim małym kuzynem.
Dzięki temu ciocia nie musi wynajmować obcej opiekunki, a Stacy zarobi sobie
kieszonkowe. Jednym słowem zawarły układ obopólnych korzyści. Co prawda, mam
jeszcze jednego przyjaciela, ale z nim również do tej pory strasznie się
mijałam. Michael - on się nigdy nie nudzi, dużo pracuje, szczególnie tego lata.
Od zawsze go podziwiałam. Ma swoją pasję, którą nieprzerwalnie realizuje mimo
wielu problemów, które spotyka na swojej drodze. Jest genialny w tym co robi i
nigdy się nie poddaje. Nie to co ja. Mam 17 lat, a wciąż nie mogę sobie znaleźć
miejsca na świecie… Jestem bez wyrazu, be wyższych ambicji. No może oprócz
tego, że w szkole staram się uczyć jak najlepiej. Zdaję sobie sprawę, że nauka
jest bardzo ważna, jeżeli chcę osiągnąć coś w przyszłości. Cała ja… zwyczajna
szara mysza.
- Laura!!! Wstawaj jest 10.00! Powinnaś mi
coś pomóc, a nie spać codziennie do tej godziny!- usłyszałam dobiegający z dołu
głos mamy. Czy to możliwie, bym przez 45 minut rozmyślała o swoim życiu? Czyli
w gruncie rzeczy, o niczym? Właściwie to tak… Ta moja filozoficzna natura!
- Laura wstaniesz w końcu?!
Czasem ja sama mam siebie dość, a co
dopiero ludzie, którzy muszą ze mną przebywać. Pospiesznie okryłam się
satynowym szlafrokiem i pobiegłam na śniadanie.
Przygotowując sobie owsiankę spostrzegłam, że Andrew również przyszedł do
kuchni. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Dlaczego z wyrzutem? Wczoraj po raz
kolejny się pokłóciłyśmy. On wciąż nie może zrozumieć, dlaczego nie przepadam
za jego dziewczyną, a ja nie potrafię zaakceptować tego, że wierzy w te
wszystkie brednie które nagadała mu Tatum. Wiem, że to wydaje się
nieprawdopodobne, ale on nadal się jej trzymał i bezgranicznie jej ufał.. Co
gorsza, ukochaną mojego brata bardzo polubili także rodzice. Boże... ona
naprawdę miała co najmniej trzy oblicza! Na szczęście sztamę trzymał ze mną
dziadziuś. Kto jak kto, ale on znał się na ludziach. Kiedy przychodziła do nas
Tatum, siadaliśmy razem i komentowaliśmy każdy jej ruch. Teksty dziadka
chwilami doprowadzały mnie do histerycznego śmiechu. Wszyscy patrzyli na
mnie, jak na chorą psychicznie osobę, a mnie ten fakt rozśmieszał jeszcze
bardziej. Kto by jednak utrzymał poważną minę, gdyby słyszał od
"statecznego", "poważnego" człowieka tekst typu: "
Laura! Zobacz! Lakier odprysnął jej na pazurkach! Czyżby została zmuszona do
umycia naczyń po śniadaniu?"
Wracając do sytuacji w kuchni, miałam cichą nadzieję, że Andrew jednak się ze
mną przywita. Zawiodłam się. Nic. Kompletnie nic. Nawet na mnie nie spojrzał.
Na kilka sekund zamknęłam oczy, by uspokoić myśli i zajęłam się swoim mlekiem.
- Mam już tego wszystkiego dość!-
niespodziewanie wykrzyczała mama. Byłam w takim szoku, że omal nie wylałam
całej owsianki. Z Andrew’em równocześnie zwróciliśmy pytający wzrok na mamę.
- Mam już tego dość- powtórzyła, tym razem
nieco spokojniej.
-Czego Mamo? Coś złego się stało?-
zapytałam zmartwiona.
-Ty się mnie pytasz? Myślicie, że nie
widzę, że ze sobą nie rozmawiacie z Andrew'em? Ile to się już ciągnie? Co
chwilę się sprzeczacie! Nie mogę już na to patrzeć! Kiedyś mieliście taki
wspaniały kontakt… Co się między wami zmieniło?
Andrew słysząc słowa mamy, chciał zerwać
się z krzesła i wyjść, jednak ona była szybsza i przytrzymała go za ramię.
-Andrew, nie zachowuj się jak dziecko.
Usiądź, razem zjemy śniadanie i porozmawiamy.
-Nie ma o czym – mruknął.
-Laura o co wczoraj poszło?- zwróciła się
do mnie.
Zaczęłam się kołysać do przodu i do tyłu,
jakbym miała chorobę sierocą. Tak naprawdę biłam się z myślami i nie wiedziałam
co powinnam powiedzieć mamie. Obawiałam się, że jeśli powiem prawdę, Andrew
będzie jeszcze bardziej zły. Z drugiej strony nie potrafiłam dłużej jej już
oszukiwać.
-Laura…powiedz, proszę- poganiała.
-Mamo! Wiesz, że dziś jest premiera
solowego albumu Michaela „Off the Wall”?- spróbowałam się rozchmurzyć i zmienić
temat. – Ja już słyszałam tę płytę przed premierą i jestem zachwycona!
Jest genialny!
- A ty znowu o Michaelu? –zapytał ze
złością Andrew.
- Czy ja powiedziałam coś złego? Zresztą
mógłbyś posłuchać krążka, a nie komentować tego czego nie znasz!- podniosłam
głos.
- Jasne… będę słuchać tego chama! Ale
pamiętaj jak będziesz kiedyś płakać przez niego, to nie licz na moją pomoc!
Ostrzegałem!
-Prędzej będę płakać przez ciebie, niż
przez niego!- dodałam, mając już łzy w oczach.
- Dzieci co wy wyprawiacie?! Kłócicie się
o Michaela?! Uspokójcie się.
- Mamo! Laura nienawidzi mojej dziewczyny
i wcale tego nie ukrywa! Zawsze czuję się jak idiota, kiedy nie daj Boże one
się spotkają! I co, mam niby jej za to dziękować?
- Dobrze wiesz, że mam prawo jej nie
lubić.
- Taa, bo ci Mikuś nabajerował!
- Laura, jak możesz się tak zachowywać?
Przecież Tatum to taka miła i porządna dziewczyna. Jesteście niemal
rówieśniczkami. Przecież mogłybyście się zaprzyjaźnić. Powinniście tworzyć
wszyscy razem paczkę. Wiesz jacy są chłopcy, czasem potrafią coś przekręcić,
przeistoczyć fakty. Nie wiem o co chodzi z Michaelem, ale do brata powinnaś
mieć większe zaufanie skoro cię gnidy nie zawiódł, prawda?
Tego było już za wiele. Nie wiem co
we mnie wstąpiło, ale wstałam, uderzyłam pięścią w stół, po czym krzyknęłam:
-Nie będę słuchać tych bzdur!
Po tych słowach
pobiegłam do pokoju, ubrałam pierwszą lepszą sukienkę i wyszłam z domu. Nie
zwracałam uwagi na wołanie mamy, na nierozczesane włosy. Nic się nie liczyło.
Szłam przed siebie, zmierzałam w kierunku domu Stacy. Kiedy już przycisnęłam
dzwonek do drzwi, dotarło do mnie, że przecież jej nie ma!
- Jestem idotką!- powiedziałam w myślach. -Zresztą to nic nowego- pocieszyłam
się, uśmiechając się pod nosem.
-Laura? Witaj! Co ty tu robisz?
Drzwi otworzyła mi wysoka, dobrze
zbudowana kobieta, o jasnych kręconych włosach do ramion i dużych, niebieskich
oczach. To była mama mojej przyjaciółki.
-Ja yyyy….Dzień Dobry. Chciałam się Pani
zapytać kiedy wraca Stacy. Nie mogłam się do niej dodzwonić , a bardzo za nią
tęsknię.
- Ja też kochanie. Stacy prawdopodobnie
wróci z kilka tygodni.
- Dziękuję za informację. A tak przy
okazji... Mogłaby mi pani użyczyć telefonu? Muszę pilnie zadzwonić.
-Oczywiście.
Nie czekając na zaproszenie Pani Victorii podbiegłam do słuchawki. Dla
wyjaśnienia, mama Stacy nie była zaskoczona moim zachowaniem, ponieważ nasza
przyjaźń była już na bardzo zaawansowanym etapie. Kiedy u niej byłam,
zachowywałam się jak u siebie w domu i działo się to ze wzajemnością. Mimo że
nie łączyły nas żadne więzy krwi traktowałam ją jak prawdziwą siostrę. Przyjaźń
z nią dawała mi wiele radości, uszczęśliwiała mnie. Tylko przy niej czułam się
w 100% swobodnie, byłam pewna siebie, potrafiłam szaleć, gadać głupoty, nie
martwiąc się, o to czy ktoś pomyśli ,że jestem wariatką. Już od szkoły
podstawowej obiecałyśmy sobie, że na studiach będziemy razem mieszkać.
-Zaraz zaraz… jaki był ich numer
telefonu?- zaczęłam się zastanawiać. Po chwili jednak oprzytomniałam i
wykręciłam odpowiednie cyferki.
- Halo?
-Cześć… To ja Laura!
-Witaj! Nie musisz się przedstawiać, ciebie
nie da się nie rozpoznać!
- Przepraszam, że dzwonię dziś…Ale...
- Nie żartuj sobie ze mnie, dobrze?
- Hah… Więc przejdę do rzeczy. Możemy się
spotkać? Dzisiaj? Zaraz?!
- Coś się stało?
- Nie… Po prostu chciałabym z tobą
porozmawiać.
- Tak się składa, że przed południem mam
wolne. Jestem sam w domu. Przyjdź do mnie, jeśli możesz.
- Dziękuję będę za pół godziny.
- Do zobaczenia.
- Dziękuję Pani za przysługę! Ja
jeszcze skoczę do łazienki i uciekam! - wykrzyczałam do pani Victorii, która w
kuchni przygotowywała obiad.
Pospiesznie chwyciłam kosmetyczkę, która należała do mojej przyjaciółki.
Przeczesałam włosy, lekko wytuszowałam rzęsy. Uściskałam na pożegnanie mamę
mojej przyjaciółki i pognałam na umówione spotkanie.
Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Zadzwoniłam dzwonkiem do
drzwi. Kiedy czekałam, aż ktoś je otworzy, poczułam niekontrolowane ściśnięcie
w sercu, szybki oddech, jednym słowem - stres. Ale przed czym? Przecież nie
miałam się czego obawiać. To tylko… No tak… Przecież nie byłam tutaj od wielu
lat. Patrzyłam w wycieraczkę i czekałam, czekałam. Przycisnęłam guzik jeszcze
raz.
Kiedy już traciłam nadzieję drzwi otworzył mi On. Wyglądał olśniewająco. Uroda,
strój, uśmiech komponowały się w jedną, harmonijną całość. Ale przecież jego
wygląd nie był ważny... To był tylko mój przyjaciel Mike… Nic nie powiedziałam
tylko z przejęcia, może z wrażenia, z tęsknoty, bądź nagromadzonych emocji, nie
zważając na reakcję Michaela wtuliłam się w jego ramiona.
Billie&Diana