CZĘŚĆ 11
Servus! Dziękuję za
cierpliwość i za to, że wciąż nas czytacie! Ja również Was przepraszam. Dodaję
opowiadanie z tygodniowym opóźnieniem, ale mimo tego komentujcie i oceniajcie!
Bardzo dziękuję Billie, ponieważ mnie wyręczyła i napisała notkę o trasie
Bad. Ja miałam zepsuty komputer i nie mogłam tego zrobić. Za tydzień tym razem
ja przygotuję kolejny opis koncertów MJ. Mam nadzieję że wszystko będzie szło
po naszej myśli, a wy wciąż z nami będziecie. ;)
Chciałam jeszcze uświadomić fanów o
informacjach o Majkulu na pseudo wikipedii...
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Michael_Jackson
Diana
Promienie
porannego słońca brutalnie wtargnęły się pod moje powieki. Nie do końca
świadoma przetarłam oczy i niechętnie je
otworzyłam. Mimowolnie spojrzałam na kalendarz i zegarek, stojący na mojej
nocnej szafce. Był 10 sierpnia, godzina 9.15. Nie mogłam w to uwierzyć. Miałam
wrażenie, że obudziłam się z jakiegoś długiego, zimowego snu. To ciekawe, że
taki najzwyklejszy, codzienny fakt jakim jest dzień miesiąca i godzina, tak bardzo
uderzył w moją psychikę. Cóż... ja to tylko ja. Mocno wypuściłam powietrze
z ust. No tak... Wakacje uciekają jak oszalałe, a ja oczywiście do tej pory nie
zdążyłam zrobić nic sensownego. W tym roku nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, ponieważ
Philip jest jeszcze za mały na podróże, a dziadziuś ma jakieś problemy z
sercem, więc i on nie miał ochoty na wojaże. Ja, zwyczajna, beznadziejna Laura
oczywiście w takim wypadku nie mam żadnego pomysłu na siebie. Chyba jestem
największym leniem na świecie. Mój schemat wakacyjnego dnia wygląda zawsze
bardzo podobnie: spanie, jedzenie, zabawa Philipem, spacery z psem, sprzątanie,
czytanie książek. Nawet od miesiąca nie widziałam się ze Stacy, ponieważ
dostała zaproszenie od ciotki, która mieszka w Nowym Yorku, więc
oczywiste jest to, że z niego skorzystała. Zajmuje się tam swoim małym kuzynem.
Dzięki temu ciocia nie musi wynajmować obcej opiekunki, a Stacy zarobi sobie
kieszonkowe. Jednym słowem zawarły układ obopólnych korzyści. Co prawda, mam
jeszcze jednego przyjaciela, ale z nim również do tej pory strasznie się
mijałam. Michael - on się nigdy nie nudzi, dużo pracuje, szczególnie tego lata.
Od zawsze go podziwiałam. Ma swoją pasję, którą nieprzerwalnie realizuje mimo
wielu problemów, które spotyka na swojej drodze. Jest genialny w tym co robi i
nigdy się nie poddaje. Nie to co ja. Mam 17 lat, a wciąż nie mogę sobie znaleźć
miejsca na świecie… Jestem bez wyrazu, be wyższych ambicji. No może oprócz
tego, że w szkole staram się uczyć jak najlepiej. Zdaję sobie sprawę, że nauka
jest bardzo ważna, jeżeli chcę osiągnąć coś w przyszłości. Cała ja… zwyczajna
szara mysza.
- Laura!!! Wstawaj jest 10.00! Powinnaś mi
coś pomóc, a nie spać codziennie do tej godziny!- usłyszałam dobiegający z dołu
głos mamy. Czy to możliwie, bym przez 45 minut rozmyślała o swoim życiu? Czyli
w gruncie rzeczy, o niczym? Właściwie to tak… Ta moja filozoficzna natura!
- Laura wstaniesz w końcu?!
Czasem ja sama mam siebie dość, a co
dopiero ludzie, którzy muszą ze mną przebywać. Pospiesznie okryłam się
satynowym szlafrokiem i pobiegłam na śniadanie.
Przygotowując sobie owsiankę spostrzegłam, że Andrew również przyszedł do
kuchni. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Dlaczego z wyrzutem? Wczoraj po raz
kolejny się pokłóciłyśmy. On wciąż nie może zrozumieć, dlaczego nie przepadam
za jego dziewczyną, a ja nie potrafię zaakceptować tego, że wierzy w te
wszystkie brednie które nagadała mu Tatum. Wiem, że to wydaje się
nieprawdopodobne, ale on nadal się jej trzymał i bezgranicznie jej ufał.. Co
gorsza, ukochaną mojego brata bardzo polubili także rodzice. Boże... ona
naprawdę miała co najmniej trzy oblicza! Na szczęście sztamę trzymał ze mną
dziadziuś. Kto jak kto, ale on znał się na ludziach. Kiedy przychodziła do nas
Tatum, siadaliśmy razem i komentowaliśmy każdy jej ruch. Teksty dziadka
chwilami doprowadzały mnie do histerycznego śmiechu. Wszyscy patrzyli na
mnie, jak na chorą psychicznie osobę, a mnie ten fakt rozśmieszał jeszcze
bardziej. Kto by jednak utrzymał poważną minę, gdyby słyszał od
"statecznego", "poważnego" człowieka tekst typu: "
Laura! Zobacz! Lakier odprysnął jej na pazurkach! Czyżby została zmuszona do
umycia naczyń po śniadaniu?"
Wracając do sytuacji w kuchni, miałam cichą nadzieję, że Andrew jednak się ze
mną przywita. Zawiodłam się. Nic. Kompletnie nic. Nawet na mnie nie spojrzał.
Na kilka sekund zamknęłam oczy, by uspokoić myśli i zajęłam się swoim mlekiem.
- Mam już tego wszystkiego dość!-
niespodziewanie wykrzyczała mama. Byłam w takim szoku, że omal nie wylałam
całej owsianki. Z Andrew’em równocześnie zwróciliśmy pytający wzrok na mamę.
- Mam już tego dość- powtórzyła, tym razem
nieco spokojniej.
-Czego Mamo? Coś złego się stało?-
zapytałam zmartwiona.
-Ty się mnie pytasz? Myślicie, że nie
widzę, że ze sobą nie rozmawiacie z Andrew'em? Ile to się już ciągnie? Co
chwilę się sprzeczacie! Nie mogę już na to patrzeć! Kiedyś mieliście taki
wspaniały kontakt… Co się między wami zmieniło?
Andrew słysząc słowa mamy, chciał zerwać
się z krzesła i wyjść, jednak ona była szybsza i przytrzymała go za ramię.
-Andrew, nie zachowuj się jak dziecko.
Usiądź, razem zjemy śniadanie i porozmawiamy.
-Nie ma o czym – mruknął.
-Laura o co wczoraj poszło?- zwróciła się
do mnie.
Zaczęłam się kołysać do przodu i do tyłu,
jakbym miała chorobę sierocą. Tak naprawdę biłam się z myślami i nie wiedziałam
co powinnam powiedzieć mamie. Obawiałam się, że jeśli powiem prawdę, Andrew
będzie jeszcze bardziej zły. Z drugiej strony nie potrafiłam dłużej jej już
oszukiwać.
-Laura…powiedz, proszę- poganiała.
-Mamo! Wiesz, że dziś jest premiera
solowego albumu Michaela „Off the Wall”?- spróbowałam się rozchmurzyć i zmienić
temat. – Ja już słyszałam tę płytę przed premierą i jestem zachwycona!
Jest genialny!
- A ty znowu o Michaelu? –zapytał ze
złością Andrew.
- Czy ja powiedziałam coś złego? Zresztą
mógłbyś posłuchać krążka, a nie komentować tego czego nie znasz!- podniosłam
głos.
- Jasne… będę słuchać tego chama! Ale
pamiętaj jak będziesz kiedyś płakać przez niego, to nie licz na moją pomoc!
Ostrzegałem!
-Prędzej będę płakać przez ciebie, niż
przez niego!- dodałam, mając już łzy w oczach.
- Dzieci co wy wyprawiacie?! Kłócicie się
o Michaela?! Uspokójcie się.
- Mamo! Laura nienawidzi mojej dziewczyny
i wcale tego nie ukrywa! Zawsze czuję się jak idiota, kiedy nie daj Boże one
się spotkają! I co, mam niby jej za to dziękować?
- Dobrze wiesz, że mam prawo jej nie
lubić.
- Taa, bo ci Mikuś nabajerował!
- Laura, jak możesz się tak zachowywać?
Przecież Tatum to taka miła i porządna dziewczyna. Jesteście niemal
rówieśniczkami. Przecież mogłybyście się zaprzyjaźnić. Powinniście tworzyć
wszyscy razem paczkę. Wiesz jacy są chłopcy, czasem potrafią coś przekręcić,
przeistoczyć fakty. Nie wiem o co chodzi z Michaelem, ale do brata powinnaś
mieć większe zaufanie skoro cię gnidy nie zawiódł, prawda?
Tego było już za wiele. Nie wiem co
we mnie wstąpiło, ale wstałam, uderzyłam pięścią w stół, po czym krzyknęłam:
-Nie będę słuchać tych bzdur!
Po tych słowach
pobiegłam do pokoju, ubrałam pierwszą lepszą sukienkę i wyszłam z domu. Nie
zwracałam uwagi na wołanie mamy, na nierozczesane włosy. Nic się nie liczyło.
Szłam przed siebie, zmierzałam w kierunku domu Stacy. Kiedy już przycisnęłam
dzwonek do drzwi, dotarło do mnie, że przecież jej nie ma!
- Jestem idotką!- powiedziałam w myślach. -Zresztą to nic nowego- pocieszyłam
się, uśmiechając się pod nosem.
-Laura? Witaj! Co ty tu robisz?
Drzwi otworzyła mi wysoka, dobrze
zbudowana kobieta, o jasnych kręconych włosach do ramion i dużych, niebieskich
oczach. To była mama mojej przyjaciółki.
-Ja yyyy….Dzień Dobry. Chciałam się Pani
zapytać kiedy wraca Stacy. Nie mogłam się do niej dodzwonić , a bardzo za nią
tęsknię.
- Ja też kochanie. Stacy prawdopodobnie
wróci z kilka tygodni.
- Dziękuję za informację. A tak przy
okazji... Mogłaby mi pani użyczyć telefonu? Muszę pilnie zadzwonić.
-Oczywiście.
Nie czekając na zaproszenie Pani Victorii podbiegłam do słuchawki. Dla
wyjaśnienia, mama Stacy nie była zaskoczona moim zachowaniem, ponieważ nasza
przyjaźń była już na bardzo zaawansowanym etapie. Kiedy u niej byłam,
zachowywałam się jak u siebie w domu i działo się to ze wzajemnością. Mimo że
nie łączyły nas żadne więzy krwi traktowałam ją jak prawdziwą siostrę. Przyjaźń
z nią dawała mi wiele radości, uszczęśliwiała mnie. Tylko przy niej czułam się
w 100% swobodnie, byłam pewna siebie, potrafiłam szaleć, gadać głupoty, nie
martwiąc się, o to czy ktoś pomyśli ,że jestem wariatką. Już od szkoły
podstawowej obiecałyśmy sobie, że na studiach będziemy razem mieszkać.
-Zaraz zaraz… jaki był ich numer
telefonu?- zaczęłam się zastanawiać. Po chwili jednak oprzytomniałam i
wykręciłam odpowiednie cyferki.
- Halo?
-Cześć… To ja Laura!
-Witaj! Nie musisz się przedstawiać, ciebie
nie da się nie rozpoznać!
- Przepraszam, że dzwonię dziś…Ale...
- Nie żartuj sobie ze mnie, dobrze?
- Hah… Więc przejdę do rzeczy. Możemy się
spotkać? Dzisiaj? Zaraz?!
- Coś się stało?
- Nie… Po prostu chciałabym z tobą
porozmawiać.
- Tak się składa, że przed południem mam
wolne. Jestem sam w domu. Przyjdź do mnie, jeśli możesz.
- Dziękuję będę za pół godziny.
- Do zobaczenia.
- Dziękuję Pani za przysługę! Ja
jeszcze skoczę do łazienki i uciekam! - wykrzyczałam do pani Victorii, która w
kuchni przygotowywała obiad.
Pospiesznie chwyciłam kosmetyczkę, która należała do mojej przyjaciółki.
Przeczesałam włosy, lekko wytuszowałam rzęsy. Uściskałam na pożegnanie mamę
mojej przyjaciółki i pognałam na umówione spotkanie.
Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Zadzwoniłam dzwonkiem do
drzwi. Kiedy czekałam, aż ktoś je otworzy, poczułam niekontrolowane ściśnięcie
w sercu, szybki oddech, jednym słowem - stres. Ale przed czym? Przecież nie
miałam się czego obawiać. To tylko… No tak… Przecież nie byłam tutaj od wielu
lat. Patrzyłam w wycieraczkę i czekałam, czekałam. Przycisnęłam guzik jeszcze
raz.
Kiedy już traciłam nadzieję drzwi otworzył mi On. Wyglądał olśniewająco. Uroda,
strój, uśmiech komponowały się w jedną, harmonijną całość. Ale przecież jego
wygląd nie był ważny... To był tylko mój przyjaciel Mike… Nic nie powiedziałam
tylko z przejęcia, może z wrażenia, z tęsknoty, bądź nagromadzonych emocji, nie
zważając na reakcję Michaela wtuliłam się w jego ramiona.
Billie&Diana
Jak zwykle super, naprawdę na takie opowiadania warto czekać :) Nie wiem jak wy się wyrabiacie ja mam tylko szkołę a i tak nie mam na nic czasu więc naprawdę pełen podziw :D
OdpowiedzUsuńTakie osoby jak Tatum potrafią być strasznie fałszywe, przynajmniej dziadek poznał się na niej i mam nadzieję że niedługo cała rodzina Laury przejrzy na oczy :) ,,Zaczęłam się kołysać do przodu i do tyłu, jakbym miała chorobę sierocą" - jak to przeczytałam padłam ze śmiechu :D
Czekam na kolejną część i naprawdę nie musicie się śpieszyć my tu zaczekamy :)
A i co do tej pseudo wikipedii to zgadzam się z jej nazwą nonsensopedia bo to co tam piszą o Michaelu to pełen nonsens, aż szkoda to czytać. Ta strona powinna bawić a nie po chamsku obrażać i oczerniać. Niestety są tacy ludzie którzy z czytania takich pomówień czerpią satysfakcję i to jest przerażające :(
Super część. Nie wierzę że Andrew wciąż jest z Tatum, a mama Laury myślałam że mnie coś trafi. Koszmar po prostu. A propos koszmaru. Jakieś pół roku temu weszłam przez przypadek na tą stronę która niby jest o Michaelu. Białej gorączki dostałam. Myślałam że zaraz tam wejdę i tego co to napisał uduszę. Jak można pisać tak okropne rzeczy? Takie kłamstwa i oszczerstwa? To straszne, że ten człowiek w to wierzy. Po prstu nie mam słów. Jestem już zmęczona wiecznym wysłuchiwaniem i zytaniem takich okropieństw na temat Mike'a. Nie chodzi mi o to że on jest idealny i w ogóle anioł na ziemi, ale był wspaniałym człowiekiem, a ludzie go nie doceniają mimo że zrobił tyle dobrego. Dobra kończę, bo się rozkręcam i nie będę umiała skończyć. Jeszcze raz, część świetna i nie mogę się doczekać nexta.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Nonsensopedia zawsze fajnie pisze, w sensie, że śmiesznie. Piszą tam to, co ludzie naprawdę myślą i mówią o danej rzeczy. Ale jest to też kopalnia satysfakcji dla hejterów ;p. Nie podoba mi się np. jak naśmiewają się z jego wyglądu i że ma niby image zombie. albo "Był pierwszym solistą, którego skład się posypał." albo że jego piosenki są 'inteligentne'. też w cudzysłowie. -.- to szerzy utwierdzenie ludzi w niektórych sprawach odnośnie Jacksona, które są nieprawdziwe. To jest już celowe wyszydzanie.
OdpowiedzUsuńJa mam dokładnie takie same nudne życie jak Stacy , tylko że nie znam Michaela ani innej gwiazdy z którą mogłabym się przyjaźnić, i wgl nie mam przyjaciela/przyjaciółki. A tak to fajna część. Jak zwykle coś zabawnego. A ta 'inteligencja' Laury czasem dobija xd.
OdpowiedzUsuńNa pewno w przyszłości kogoś poznasz! Jakąś przyjaciółkę np. ;) Spróbuj poszukać sobie jakiegoś hobby. Będzie dobrze!;). Diana
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńMikuś - identycznie wabi sie pies mojego sąsiada, a Michael do psa nie jest podobny. Skrót od jego imienia to Mike ewe. MJ.
OdpowiedzUsuńAnonimie w taki sposób zostało to napisane bo miało to wydźwięk bardzo ironiczny i obrazliwy. Nie używamy określenia o Michaelu "Mikuś". Ja w swoim otoczeniu nie spotkałam psa, ktory ma tak na imie więc nie skojarzylam tego w taki sposób.
OdpowiedzUsuńHej, przepraszam że dopiero teraz to komentuję, ale miałam problemy z bloggerem przez piątek i sobotę, a w niedzielę nie mam już dostępu do komputera. Notka jak zawsze świetna, macie wielki talent do pisania opowiadań. A co do nonsensopedii.... To portal tworzony przez ludzi którzy myślą że cokolwiek mają do powiedzenia. Mają frajdę z tego kiedy się wściekamy o takie artykuły, bo nie tylko o Michaelu się taki ukazał, ale też o zespole Queen ( http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Queen ). Nie należy po prostu zwracać na to uwagi i się tym przestać przejmować takimi artykułami. W dobie internetu i tak niczego nie zdziałamy.
OdpowiedzUsuń