niedziela, 6 października 2013

CZĘŚĆ 11

CZĘŚĆ 11

 

 

    Servus! Dziękuję za cierpliwość i za to, że wciąż nas czytacie! Ja również Was przepraszam. Dodaję opowiadanie z tygodniowym opóźnieniem, ale mimo tego komentujcie i oceniajcie! Bardzo dziękuję Billie, ponieważ  mnie wyręczyła i napisała notkę o trasie Bad. Ja miałam zepsuty komputer i nie mogłam tego zrobić. Za tydzień tym razem ja przygotuję kolejny opis koncertów MJ. Mam nadzieję że wszystko będzie szło po naszej myśli, a wy wciąż z nami będziecie. ;)

 

Chciałam jeszcze uświadomić fanów o informacjach o Majkulu na pseudo wikipedii...

http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Michael_Jackson

 

Diana 

 

      Promienie porannego słońca brutalnie wtargnęły się pod moje powieki. Nie do końca świadoma  przetarłam oczy i niechętnie je otworzyłam. Mimowolnie spojrzałam na kalendarz i zegarek, stojący na mojej nocnej szafce. Był 10 sierpnia, godzina 9.15. Nie mogłam w to uwierzyć. Miałam wrażenie, że obudziłam się z jakiegoś długiego, zimowego snu. To ciekawe, że taki najzwyklejszy, codzienny fakt jakim jest dzień miesiąca i godzina, tak bardzo uderzył w moją psychikę. Cóż... ja to tylko ja. Mocno wypuściłam powietrze z ust. No tak... Wakacje uciekają jak oszalałe, a ja oczywiście do tej pory nie zdążyłam zrobić nic sensownego. W tym roku nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, ponieważ Philip jest jeszcze za mały na podróże, a dziadziuś ma jakieś problemy z sercem, więc i on nie miał ochoty na wojaże. Ja, zwyczajna, beznadziejna Laura oczywiście w takim wypadku nie mam żadnego pomysłu na siebie. Chyba jestem największym leniem na świecie. Mój schemat wakacyjnego dnia wygląda zawsze bardzo podobnie: spanie, jedzenie, zabawa Philipem, spacery z psem, sprzątanie, czytanie książek. Nawet od miesiąca nie widziałam się ze Stacy, ponieważ dostała zaproszenie od ciotki, która mieszka w  Nowym Yorku, więc oczywiste jest to, że z niego skorzystała. Zajmuje się tam swoim małym kuzynem. Dzięki temu ciocia nie musi wynajmować obcej opiekunki, a Stacy zarobi sobie kieszonkowe. Jednym słowem zawarły układ obopólnych korzyści. Co prawda, mam jeszcze jednego przyjaciela, ale z nim również do tej pory strasznie się mijałam. Michael - on się nigdy nie nudzi, dużo pracuje, szczególnie tego lata. Od zawsze go podziwiałam. Ma swoją pasję, którą nieprzerwalnie realizuje mimo wielu problemów, które spotyka na swojej drodze. Jest genialny w tym co robi i nigdy się nie poddaje. Nie to co ja. Mam 17 lat, a wciąż nie mogę sobie znaleźć miejsca na świecie… Jestem bez wyrazu, be wyższych ambicji. No może oprócz tego, że w szkole staram się uczyć jak najlepiej. Zdaję sobie sprawę, że nauka jest bardzo ważna, jeżeli chcę osiągnąć coś w przyszłości. Cała ja… zwyczajna szara mysza.

 

- Laura!!! Wstawaj jest 10.00! Powinnaś mi coś pomóc, a nie spać codziennie do tej godziny!- usłyszałam dobiegający z dołu głos mamy. Czy to możliwie, bym przez 45 minut rozmyślała o swoim życiu? Czyli w gruncie rzeczy, o niczym? Właściwie to tak… Ta moja filozoficzna natura!

- Laura wstaniesz w końcu?!

Czasem ja sama mam siebie dość, a co dopiero ludzie, którzy muszą ze mną przebywać. Pospiesznie okryłam się satynowym szlafrokiem i pobiegłam na śniadanie.

 

         Przygotowując sobie owsiankę spostrzegłam, że Andrew również przyszedł do kuchni. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Dlaczego z wyrzutem? Wczoraj po raz kolejny się pokłóciłyśmy. On wciąż nie może zrozumieć, dlaczego nie przepadam za jego dziewczyną, a ja nie potrafię zaakceptować tego, że wierzy w te wszystkie brednie które nagadała mu Tatum. Wiem, że to wydaje się nieprawdopodobne, ale on nadal się jej trzymał i bezgranicznie jej ufał.. Co gorsza, ukochaną mojego brata bardzo polubili także rodzice. Boże... ona naprawdę miała co najmniej trzy oblicza! Na szczęście sztamę trzymał ze mną dziadziuś. Kto jak kto, ale on znał się na ludziach. Kiedy przychodziła do nas Tatum, siadaliśmy razem i komentowaliśmy każdy jej ruch. Teksty dziadka chwilami doprowadzały mnie do histerycznego śmiechu.  Wszyscy patrzyli na mnie, jak na chorą psychicznie osobę, a mnie ten fakt rozśmieszał jeszcze bardziej.  Kto by jednak utrzymał poważną minę, gdyby słyszał od "statecznego", "poważnego" człowieka tekst typu: " Laura! Zobacz! Lakier odprysnął jej na pazurkach! Czyżby została zmuszona do umycia naczyń po śniadaniu?" 
Wracając do sytuacji w kuchni, miałam cichą nadzieję, że Andrew jednak się ze mną przywita. Zawiodłam się. Nic. Kompletnie nic. Nawet na mnie nie spojrzał. Na kilka sekund zamknęłam oczy, by uspokoić myśli i zajęłam się swoim mlekiem.

 

- Mam już tego wszystkiego dość!- niespodziewanie wykrzyczała mama. Byłam w takim szoku, że omal nie wylałam całej owsianki. Z Andrew’em równocześnie zwróciliśmy pytający wzrok na mamę.

- Mam już tego dość- powtórzyła, tym razem nieco spokojniej.

-Czego Mamo? Coś złego się stało?- zapytałam zmartwiona.

-Ty się mnie pytasz? Myślicie, że nie widzę, że ze sobą nie rozmawiacie z Andrew'em? Ile to się już ciągnie? Co chwilę się sprzeczacie! Nie mogę już na to patrzeć! Kiedyś mieliście taki wspaniały kontakt… Co się między wami zmieniło?

Andrew słysząc słowa mamy, chciał zerwać się z krzesła i wyjść, jednak ona była szybsza i przytrzymała go za ramię.

-Andrew, nie zachowuj się jak dziecko. Usiądź, razem zjemy śniadanie i porozmawiamy.

-Nie ma o czym – mruknął.

-Laura o co wczoraj poszło?- zwróciła się do mnie.

Zaczęłam się kołysać do przodu i do tyłu, jakbym miała chorobę sierocą. Tak naprawdę biłam się z myślami i nie wiedziałam co powinnam powiedzieć mamie. Obawiałam się, że jeśli powiem prawdę, Andrew będzie jeszcze bardziej zły. Z drugiej strony nie potrafiłam dłużej jej już oszukiwać.

-Laura…powiedz, proszę- poganiała.

-Mamo! Wiesz, że dziś jest premiera solowego albumu Michaela „Off the Wall”?- spróbowałam się rozchmurzyć i zmienić temat. – Ja już słyszałam tę płytę  przed premierą i jestem zachwycona! Jest genialny!

- A ty znowu o Michaelu? –zapytał ze złością Andrew.

- Czy ja powiedziałam coś złego? Zresztą mógłbyś posłuchać krążka, a nie komentować tego czego nie znasz!- podniosłam głos.

- Jasne… będę słuchać tego chama! Ale pamiętaj jak będziesz kiedyś płakać przez niego, to nie licz na moją pomoc! Ostrzegałem!

-Prędzej będę płakać przez ciebie, niż przez niego!- dodałam, mając już łzy w oczach.

- Dzieci co wy wyprawiacie?! Kłócicie się o Michaela?! Uspokójcie się.

- Mamo! Laura nienawidzi mojej dziewczyny i wcale tego nie ukrywa! Zawsze czuję się jak idiota, kiedy nie daj Boże one się spotkają! I co, mam niby jej za to dziękować?

- Dobrze wiesz, że mam prawo jej nie lubić.

- Taa, bo ci Mikuś nabajerował!

- Laura, jak możesz się tak zachowywać? Przecież Tatum to taka miła i porządna dziewczyna. Jesteście niemal rówieśniczkami. Przecież mogłybyście się zaprzyjaźnić. Powinniście tworzyć wszyscy razem paczkę. Wiesz jacy są chłopcy, czasem potrafią coś przekręcić, przeistoczyć fakty. Nie wiem o co chodzi z Michaelem, ale do brata powinnaś mieć większe zaufanie skoro cię gnidy nie zawiódł, prawda?

Tego było już za wiele. Nie wiem  co we mnie wstąpiło, ale wstałam, uderzyłam pięścią w stół, po czym krzyknęłam:

 

-Nie będę słuchać tych bzdur!

Po tych słowach pobiegłam do pokoju, ubrałam pierwszą lepszą sukienkę i wyszłam z domu. Nie zwracałam uwagi na wołanie mamy, na nierozczesane włosy. Nic się nie liczyło. Szłam przed siebie, zmierzałam w kierunku domu Stacy. Kiedy już przycisnęłam dzwonek do drzwi, dotarło do mnie, że przecież jej nie ma!
- Jestem idotką!- powiedziałam w myślach. -Zresztą to nic nowego- pocieszyłam się, uśmiechając się pod nosem.

 

-Laura? Witaj! Co ty tu robisz?

Drzwi otworzyła mi wysoka, dobrze zbudowana kobieta, o jasnych kręconych włosach do ramion i dużych, niebieskich oczach. To była mama mojej przyjaciółki.

-Ja yyyy….Dzień Dobry. Chciałam się Pani zapytać kiedy wraca Stacy. Nie mogłam się do niej dodzwonić , a bardzo za nią tęsknię.

- Ja też kochanie. Stacy prawdopodobnie wróci z kilka tygodni.

- Dziękuję za informację. A tak przy okazji... Mogłaby mi pani użyczyć telefonu? Muszę pilnie zadzwonić.

-Oczywiście.


Nie czekając na zaproszenie Pani Victorii podbiegłam do słuchawki. Dla wyjaśnienia, mama Stacy nie była zaskoczona moim zachowaniem, ponieważ nasza przyjaźń była już na bardzo zaawansowanym etapie. Kiedy u niej byłam, zachowywałam się jak u siebie w domu i działo się to ze wzajemnością. Mimo że nie łączyły nas żadne więzy krwi traktowałam ją jak prawdziwą siostrę. Przyjaźń z nią dawała mi wiele radości, uszczęśliwiała mnie. Tylko przy niej czułam się w 100% swobodnie, byłam pewna siebie, potrafiłam szaleć, gadać głupoty, nie martwiąc się, o to czy ktoś pomyśli ,że jestem wariatką. Już od szkoły podstawowej obiecałyśmy sobie, że na studiach będziemy razem mieszkać.

 

-Zaraz zaraz… jaki był ich numer telefonu?- zaczęłam się zastanawiać. Po chwili jednak oprzytomniałam i wykręciłam odpowiednie cyferki.

- Halo?

-Cześć… To ja Laura!

-Witaj! Nie musisz się przedstawiać, ciebie nie da się nie rozpoznać!

- Przepraszam, że dzwonię dziś…Ale...

- Nie żartuj sobie ze mnie, dobrze?

- Hah… Więc przejdę do rzeczy. Możemy się spotkać? Dzisiaj? Zaraz?!

- Coś się stało?

- Nie… Po prostu chciałabym z tobą porozmawiać.

- Tak się składa, że przed południem mam wolne. Jestem sam w domu. Przyjdź do mnie, jeśli możesz.

- Dziękuję będę za pół godziny.

- Do zobaczenia.

 

 

 - Dziękuję Pani za przysługę! Ja jeszcze skoczę do łazienki i uciekam! - wykrzyczałam do pani Victorii, która w kuchni przygotowywała obiad.
 Pospiesznie chwyciłam kosmetyczkę, która należała do mojej przyjaciółki. Przeczesałam włosy, lekko wytuszowałam rzęsy. Uściskałam na pożegnanie mamę mojej przyjaciółki i pognałam na umówione spotkanie. 


    Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Kiedy czekałam, aż ktoś je otworzy, poczułam niekontrolowane ściśnięcie w sercu, szybki oddech, jednym słowem - stres. Ale przed czym? Przecież nie miałam się czego obawiać. To tylko… No tak… Przecież nie byłam tutaj od wielu lat. Patrzyłam w wycieraczkę i czekałam, czekałam. Przycisnęłam guzik jeszcze raz. 
Kiedy już traciłam nadzieję drzwi otworzył mi On. Wyglądał olśniewająco. Uroda, strój, uśmiech komponowały się w jedną, harmonijną całość. Ale przecież jego wygląd nie był ważny... To był tylko mój przyjaciel Mike… Nic nie powiedziałam tylko z przejęcia, może z wrażenia, z tęsknoty, bądź nagromadzonych emocji, nie zważając na  reakcję Michaela wtuliłam się w jego ramiona.

Billie&Diana

9 komentarzy:

  1. Jak zwykle super, naprawdę na takie opowiadania warto czekać :) Nie wiem jak wy się wyrabiacie ja mam tylko szkołę a i tak nie mam na nic czasu więc naprawdę pełen podziw :D
    Takie osoby jak Tatum potrafią być strasznie fałszywe, przynajmniej dziadek poznał się na niej i mam nadzieję że niedługo cała rodzina Laury przejrzy na oczy :) ,,Zaczęłam się kołysać do przodu i do tyłu, jakbym miała chorobę sierocą" - jak to przeczytałam padłam ze śmiechu :D
    Czekam na kolejną część i naprawdę nie musicie się śpieszyć my tu zaczekamy :)

    A i co do tej pseudo wikipedii to zgadzam się z jej nazwą nonsensopedia bo to co tam piszą o Michaelu to pełen nonsens, aż szkoda to czytać. Ta strona powinna bawić a nie po chamsku obrażać i oczerniać. Niestety są tacy ludzie którzy z czytania takich pomówień czerpią satysfakcję i to jest przerażające :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Super część. Nie wierzę że Andrew wciąż jest z Tatum, a mama Laury myślałam że mnie coś trafi. Koszmar po prostu. A propos koszmaru. Jakieś pół roku temu weszłam przez przypadek na tą stronę która niby jest o Michaelu. Białej gorączki dostałam. Myślałam że zaraz tam wejdę i tego co to napisał uduszę. Jak można pisać tak okropne rzeczy? Takie kłamstwa i oszczerstwa? To straszne, że ten człowiek w to wierzy. Po prstu nie mam słów. Jestem już zmęczona wiecznym wysłuchiwaniem i zytaniem takich okropieństw na temat Mike'a. Nie chodzi mi o to że on jest idealny i w ogóle anioł na ziemi, ale był wspaniałym człowiekiem, a ludzie go nie doceniają mimo że zrobił tyle dobrego. Dobra kończę, bo się rozkręcam i nie będę umiała skończyć. Jeszcze raz, część świetna i nie mogę się doczekać nexta.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nonsensopedia zawsze fajnie pisze, w sensie, że śmiesznie. Piszą tam to, co ludzie naprawdę myślą i mówią o danej rzeczy. Ale jest to też kopalnia satysfakcji dla hejterów ;p. Nie podoba mi się np. jak naśmiewają się z jego wyglądu i że ma niby image zombie. albo "Był pierwszym solistą, którego skład się posypał." albo że jego piosenki są 'inteligentne'. też w cudzysłowie. -.- to szerzy utwierdzenie ludzi w niektórych sprawach odnośnie Jacksona, które są nieprawdziwe. To jest już celowe wyszydzanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam dokładnie takie same nudne życie jak Stacy , tylko że nie znam Michaela ani innej gwiazdy z którą mogłabym się przyjaźnić, i wgl nie mam przyjaciela/przyjaciółki. A tak to fajna część. Jak zwykle coś zabawnego. A ta 'inteligencja' Laury czasem dobija xd.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno w przyszłości kogoś poznasz! Jakąś przyjaciółkę np. ;) Spróbuj poszukać sobie jakiegoś hobby. Będzie dobrze!;). Diana

    OdpowiedzUsuń
  6. Mikuś - identycznie wabi sie pies mojego sąsiada, a Michael do psa nie jest podobny. Skrót od jego imienia to Mike ewe. MJ.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimie w taki sposób zostało to napisane bo miało to wydźwięk bardzo ironiczny i obrazliwy. Nie używamy określenia o Michaelu "Mikuś". Ja w swoim otoczeniu nie spotkałam psa, ktory ma tak na imie więc nie skojarzylam tego w taki sposób.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, przepraszam że dopiero teraz to komentuję, ale miałam problemy z bloggerem przez piątek i sobotę, a w niedzielę nie mam już dostępu do komputera. Notka jak zawsze świetna, macie wielki talent do pisania opowiadań. A co do nonsensopedii.... To portal tworzony przez ludzi którzy myślą że cokolwiek mają do powiedzenia. Mają frajdę z tego kiedy się wściekamy o takie artykuły, bo nie tylko o Michaelu się taki ukazał, ale też o zespole Queen ( http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Queen ). Nie należy po prostu zwracać na to uwagi i się tym przestać przejmować takimi artykułami. W dobie internetu i tak niczego nie zdziałamy.

    OdpowiedzUsuń