czwartek, 5 grudnia 2013

OPOWIADANIE - część 14!

Cześć Kochani!
Wybaczcie, że notki wstawiamy tak późno. Mamy dużo na głowie, mało czasu wolnego, a ja byłam bez komputera. Zapraszamy na kolejną część opowiadania! Mamy nadzieję, że wam się spodoba.


Billie.



    Minął miesiąc od dnia, w którym Michael podsłuchał moją rozmowę z Andrew. Cały czas czułam się okropnie. Ale co miałam mu powiedzieć? Sama nie jestem do końca pewna swoich uczuć... a nawet jeśli tak? On pewnie nic takiego do mnie nie czuje. Jestem dla niego tylko przyjaciółką. Wyszłabym na głupka. "Ogarnij się Laura!" - powiedziałam do siebie. Po długim czasie rozłąki wreszcie miałam się spotkać ze Stacy. Całe wakacje jej nie było. Strasznie się za nią stęskniłam. Musiałam się pozbierać. Nie chciałam psuć nam spotkania moimi problemami. Wstałam z łóżka i zaczęłam sprzątać pokój. Gdy tylko skończyłam,  usłyszałam z dołu głos mamy:

- Laura! Stacy już przyszła! 

- Niech wejdzie na górę! - odkrzyknęłam, jednocześnie wrzucając spodnie do szafy.

Odwróciłam się, żeby podnieść z podłogi ostatnią bluzkę. W tym momencie do pokoju wpadła Stacy i rzuciła się na mnie niczym wygłodniała puma. Obie wylądowałyśmy na podłodze głośno się śmiejąc.  

- Laura! Boże, tak się za Tobą stęskniłam! - wykrzykiwała przyjaciółka.

- Też się ciesze, że Cię widzę Stacy. - jeszcze mocniej przytuliłam ją do siebie. - Opowiadaj lepiej jak było na wakacjach! Tyle czasu Cię nie było!

- Mogło być lepiej. - uśmiechnęła się. - Musiałam spędzić całe dwa miesiące z młodszymi kuzynami. Byli nieznośni! Co chwilę mi przeszkadzali, dokuczali. Zero spokoju. A musiałam się nimi zajmować. Lepiej Ty mi opowiedz co się tu działo. Co tam u Michaela? - na dźwięk jego imienia zrobiło mi się smutno. Stacy od razu to zauważyła. Znała mnie nie od dziś. - Hej... Co jest Kochana? Pokłóciliście się czy jak? - widziałam w jej oczach troskę. Chyba już czas jej powiedzieć... przynajmniej się komuś wygadam. 

- Wiesz... - zaczęłam. - Nie jestem pewna co czuję do Michaela. Moje podejście do niego zaczęło się zmieniać. Kiedy go widzę, od razu czuję się lepiej. Jest dla mnie ogromnie ważny, ale już chyba nie jako przyjaciel. Jako ktoś więcej, ale nie umiem określić kto... - w oczach Stacy widziałam narastającą radość.

- Yay! To cudownie! Pasujecie do siebie! 

- Przestań. On na pewno nic do mnie nie czuje. Jestem dla niego tylko przyjaciółką. Po za tym on myśli, że jest dla mnie przyjacielem i nikim więcej.

- Jak to? - zapytała zdziwiona Stacy. Opowiedziałam jej szybko o całej sytuacji z Andrew i tym jak Michael nas podsłuchał. 

- Głupia jesteś! Jak mogłaś tak powiedzieć?!

- Nie wiedziałam, że Michael stoi za mną! Chciałam tylko, żeby Andrew się zamknął! - czułam jak łzy napływają mi do oczu. 

- Spokojnie. - przyjaciółka mocno mnie przytuliła. - Będzie dobrze. 

Chwilę siedziałyśmy w milczeniu wtulone w siebie. Powoli się uspokajałam. Jak się później okazało mój spokój nie trwał długo. Nagle usłyszałyśmy krzyk mamy. Obie zbiegłyśmy na dół.

- Mamo! Co się dzieje? - zapytałam, szukając rodzicielki. 

- Dziadek! Dziadek zasłabł! Dzwoń na pogotowie! - krzyczała mama. Stanęłam jak wryta. Strach jaki poczułam był nie do opisania. Ręce zaczęły mi się trząść, a łzy napływały do oczu. Widziałam, że Stacy rzuciła się do telefonu, dlatego ja pobiegłam do dziadka. Nie mogłam go stracić. Po prostu nie mogłam! 

Pogotowie przyjechało szybko. Mama pojechała razem z dziadkiem do szpitala. Ja musiałam zostać, żeby poinformować resztę członków rodziny. 


    Po południu wszyscy siedzieliśmy przy stole. Nikt się nie odzywał. Każde z nas było zdenerwowane, przestraszone. Wszyscy czekaliśmy na powrót mamy. Gdy tylko usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, rzuciliśmy się w tamtą stronę zasypując mamę pytaniami. 

- Dziadek miał zawał - powiedziała smutno. - Na szczęście karetka przyjechała szybko i udało się go uratować. Nic mu nie będzie, ale musi zostać w szpitalu. - Z jednej strony odetchnęłam z ulgą. Wierzyłam, że dziadkowi nic nie będzie. Nadal się jednak martwiłam. Przygnębiona poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wzięłam do ręki kartkę, ołówek i zaczęłam rysować. Po kilkunastu minutach ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę - powiedziałam nie odrywając wzroku od kartki. 

- Cześć. - Usłyszawszy jego głos, momentalnie podniosłam głowę. Przede mną stał on. Ciemnoskóry, chudy chłopak. Ubrany był w jeansy i luźny t-shirt. W jego wielkich brązowych oczach dostrzegłam troskę, ale i zakłopotanie.

- Michael? Co Ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona, ale jednocześnie szczęśliwa. 

- Stacy u mnie była. Powiedziała co się stało z Twoim dziadkiem. Pomyślałem... pomyślałem, że przyjdę i dotrzymam Ci towarzystwa. 

- Dziękuję, Michael. Potrzebuję tego teraz. - Mike usiadł na kanapie. 

- Cudowny rysunek. Masz talent. - powiedział, zerkając na kartkę, którą wciąż trzymałam na kolanach. Rysunek przedstawiał dziewczynę siedzącą przy łóżku szpitalnym i opłakującą chorego dziadka. Za jej plecami stał anioł, który próbował ją pocieszyć. 

- To nic takiego. 

- Nie masz racji. Ten rysunek jest przepiękny. Dlaczego wcześniej nie pokazywałaś mi swoich prac? Uwielbiam sztukę. Uważam, że powinnaś się rozwijać w tym kierunku. Nie zmarnuj takiego talentu. Lubisz rysować, prawda?

- Tak, nawet bardzo. - uśmiechnęłam się.

- Widzisz? Więc rób to dalej! Rób to co kochasz. - Michael uśmiechnął się do mnie. - A jak Andrew? - zapytał.

- Co raz lepiej. Na szczęście. Na pewno nie zapomniał o Tatum i o tej całej sytuacji. ale chyba pogodził się już z tym wszystkim. Stara się żyć dalej. Widzę, że z dnia na dzień staje się szczęśliwszy. 

- To na prawdę dobrze. To dobry chłopak. Znajdzie sobie dziewczynę lepszą od Tatum. Taką, która obdarzy go prawdziwym uczuciem. 

- Też tak myślę. Michael, możemy się przejść na spacer? Chciałabym zaczerpnąć świeżego powietrza. 

- Oczywiście Lauro. 


    Szliśmy przez park rozmawiając i podziwiając uroki jesieni. Wszędzie leżały kolorowe liście, co jakiś czas między nogami przebiegały nam wiewiórki, które robiły zapasy na zimę. Na drzewach siedziały ptaki, które od czasu do czasu ćwierkały. 

- Ptaki, to niesamowite stworzenia. - zaczął Michael. - Potrafią latać godzinami. Szybują z taką gracją i elegancją. Niczym tancerze na parkiecie. Potrafią też śpiewać cudowne ballady! Uwielbiam słuchać tych pieśni i obserwować ich tańce. Jest w tym jakaś magia. - uśmiechnął się do mnie. Nigdy wcześniej nie patrzyłam w ten sposób na ptaki. Były mi obojętne. A Michael zobaczył w nich tyle piękna oraz niezwykłości i pokazał je mnie. Chodziliśmy po parku rozmawiając, śmiejąc się. Od czasu do czasu Michael zaczynał nucić różnie piosenki. Raz nucił utwory, które znajdowały się już na płycie "Off the Wall", a innym razem całkiem nowe melodie, które akurat pojawiły mu się w głowie. 

- Jak to jest, kiedy piszesz piosenki i tworzysz melodię? - zagadnęłam.

- Muzyka sama do mnie przychodzi. Czasami wystarczy kilka dźwięków usłyszanych przypadkiem, a w głowie układa mi się cała melodia. Innym razem, nagle pojawiają się w mojej głowie słowa - odpowiedział mi. - Oczywiście potem trzeba ją dopracować, poprawić, ale zarys pojawia się sam. - uśmiechnął się. 

- Rozumiem. Wracajmy już, proszę. Zrobiło mi się zimno. - odpowiedziałam. Michael na te słowa mocno mnie do siebie przytulił i tak wracaliśmy do domu.


***

    Następnego dnia pojechałam do szpitala. Chciałam odwiedzić dziadka, zobaczyć jak się czuje. Przywiozłam mu kilka rzeczy, takich jak: książka, którą aktualnie czytał, jego okulary, leki i kilka ubrań. Kiedy weszłam do sali, dziadek spał. Pielęgniarka powiedziała, że jest bardzo osłabiony i potrzebuje teraz dużo odpoczynku. Nie chciałam wychodzić, dopóki się nie przywitam z dziadkiem, dlatego postanowiłam zaczekać. Położyłam książkę i okulary na szafeczce stojącej obok łóżka, a ubrania włożyłam do szafy. Usiadłam obok niego. Wyjęłam notes i ołówek i zaczęłam rysować. Tym razem narysowałam park. Przez środek biegła ścieżka, a przy niej ustawione były ławki. Na jednej z nich siedziała młoda dziewczyna. Obok niej stał młodzieniec, który spoglądał w niebo obserwując lecące ptaki. 

- Masz talent dziecko. Odziedziczyłaś go po swojej babci - usłyszałam cichy, chrapliwy głos. Słychać było, że mówca zadaje sobie wiele trudu, żeby coś powiedzieć.

- Dziadziuś.. Obudziłeś się już! Jak się czujesz? Strasznie nas wystraszyłeś! - uśmiechnęłam się. 

- Troszkę lepiej. Nadal jestem bardzo zmęczony, ale bywało gorzej. 

- Kiedy Cię wypiszą? 

- Myślę, że za jakiś tydzień. Muszę przejść jeszcze kilka badan i jestem bardzo słaby. Ale nie martw się dziecko. Wszystko będzie w porządku - odpowiedział.

- Nigdy nie widziałam, żeby babcia coś malowała. - zaczęłam.

- Po Twoich narodzinach nie miała kiedy, a potem była zbyt schorowana. Wcześniej malowała dużo! Każdego dnia chociaż jeden rysunek. Używała farb, ołówków, kredek, węgla, tego co akurat miała pod ręką. Poznałem Twoją babcię w muzeum sztuki. Wszedłem do jednej z sal i od razu ją zauważyłem. Siedziała na samym środku i malowała jeden z obrazów. Dyskretnie stanąłem za nią i podglądałem. - Na twarzy dziadka pojawił się uśmiech. - Malowała przepięknie! Widywałem ją jeszcze kilka razy, aż w końcu odważyłem się podejść i zagadnąć. Pewnie nie pamiętasz, ale zaraz po twoim urodzeniu babcia wymalowała twój pokój w różne zwierzątka. Twoja mama była taka szczęśliwa! A ty jeszcze bardziej! - Cale popoludnie spędziłam  z dziadkiem, słuchając jego wspomnień. Opowiadał o babci. Byłam bardzo szczęśliwa i wzruszona słuchając tak pięknej miłosnej historii, która wydarzyła sie naprawdę.




13 komentarzy:

  1. Wspaniała notka. Tak mi szkoda dziadka Laury. Mam nadzieję że będzie z nim wszystko w porządku. No i że Laura wreszcie się odważy powiedzieć Michaelowi o swoich uczuciach. Czekam na nn.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co? Kocham twoje opowiadanie!
    Może laura w końcu powie co czuje.pisz szybko nową!!!

    Martyna :3

    OdpowiedzUsuń
  3. wasze opowiadania są super, sprawiłyście mi tą notką naprawdę świetny prezent

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna część. Czekam na następną.

    Zapraszam do mnie (nowa notka)

    www.michaelandi.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Dołączam się. Wchodzę tutaj od 2-3 dni(?) a szybko nadrobiłem zaległości z tym opowiadaniem. Na prawdę, jest wspaniałe :) Cały Mike!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle świetna część. Oby dziadkowi Laury nic nie było. Czekałam aż Stacy wróci może ona przekona Laurę żeby powiedziała Michaelowi co do niego czuje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To się porobiło. Może Laura w końcu powie Michaelowi co czuje. Czekam na to z niecierpliwością. U mnie nn.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super opowiadanie.
    Zapraszam do mnie: michael-jackson-ever-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Super opowiadanie ;)
    Zapraszam do mnie na http://dirtydiana.blog.onet.pl/ i na http://thejacksonsanamericandream.blog.pl/
    Michael

    OdpowiedzUsuń
  10. Biedny ten Dziadek, napędziłyście mi stracha...
    Ciekawe, jak to dalej będzie z Mikiem i Laurą. Jedno jest pewne - Michael jest świetny, taki troskliwy i wrażliwy... :) Niech ta znajomość się rozwinie jak najszybciej :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super część. Czekam na nexta :D Tobiasz

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystkie części super, tylko moim zdaniem trochę za bardzo przeskakujecie w czasie i Laura za często się rozkleja :D Powinnyście trochę też wolniej odnowić ich znajomość bo za szybko wiele rzeczy tu się dzieje :D Wszystko jednak wciąga i czekam na nową część :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety nie jesteśmy w stanie opisywać każdego dnia z życia Laury i Michaela, czasami przechodzimy w czasie, ale tylko dlatego, że mamy pewien pomysł i koncepcję na opowiadanie ;) Diana

    OdpowiedzUsuń