Diana
Zapach gorącej czekolady unosił się po całym domu, mimo że kosztowaliśmy ją
w tylko jednym pomieszczeniu. Od dziecka ją uwielbiałam, a co gorsze miałam do
niej ogromną słabość... Moim zdaniem to najlepsza przyjaciółka na kobiece
smutki i sądzę, że tylko jednostki, które wiecznie liczą kalorie mogłyby się ze
mną nie zgodzić.
Ten
ciepły napój był tylko jednym, małym dodatkiem, w porównaniu z tym, co
znajdowało się na kuchennym stole. Kiedy mama zobaczyła, że wchodzę do
domu nie tylko ja, Andrew, ale także i Michael, którego bardzo dawno nie
widziała, nie musiałam jej tłumaczyć, że pogodziliśmy się i już wszystko
jest w porządku. Mama od zawsze miała wspaniałą intuicję, która bezbłędnie nią
kierowała. Jak to miała w zwyczaju przywitała się z nami najserdeczniej
jak tylko jest to możliwe i dyskretnie do mnie mrugnęła. Błysk w oku mamy
przemówił do mnie od razu - szykowała się wielka niezapowiedziana impreza. W
ciągu trzydziestu minut moja kochana i niezawodna "wróżka"
wyczarowała wiele smakołyków. Nikt nie mógł wyjść z podziwu, ale wyrzuciła z
lodówki co tylko miała - dosłownie. Mama była bardzo przejęta zaistniałą
sytuacją, jednak z jej twarzy nie schodził uśmiech. Z daleka można było
dostrzec że promieniała szczęściem. Siedząc przy stole i poruszając
wszystkie możliwe tematy, nie mogłam się oprzeć, by nie zerknąć od czasu do
czasu na Michaela. Dlaczego? Dobre pytanie... Naprawdę nie mam pojęcia i
jestem w tym stwierdzeniu szczera... Od jakiegoś czasu przestałam rozumieć
własną siebie. Kiedyś nie potrzebowałam obecności Michaela, przynajmniej
tak często. Teraz brakuje mi jego uśmiechu, oczu, dotyku. Wystarczy, że nasze
spojrzenia na chwilę się spotkają, a ja czuje się już bezpieczna, mam gwarancje
że jest w pobliżu. Z jednej strony było to przyjemne uczucie, ale z drugiej
czułam ogromny wstyd i niezręczność. Coraz bardziej zaczynało przerażać mnie
to, że w pewnych sytuacjach przestałam panować nad samą sobą.
Dobry nastrój popsuło
nagle opuszczenie przez Andrew'a naszego towarzystwa. Wiedziałam, że nie
mogę go w tej sytuacji zostawić samego. Nie zwracając na nikogo uwagi,
pobiegłam za nim po schodach.
- Andrew, braciszku... Wszystko się ułoży. Ona nie była ciebie
warta. Jestem pewna, że wkrótce poznasz jakąś fajną, uczciwą dziewczynę!
- Wiesz... Nie wiem czy
tego chcę. Nie wyobrażam sobie kolejnych zawodów, upokorzeń.- Kiedy go
słyszałam w tamtym momencie, miałam wrażenie, że za chwilę rozpłacze się jak
dziecko.
- Teraz tak mówisz, a za
kilka dni znów będziesz biegał na randki. Gwarantuję!
- Chyba jednak zostanę
wolnym strzelcem...
- Andrew, nie jesteś
mną!
- Tobą?
- No tak, ja przecież
nie chodzę na ŻADNE randki, jestem szarą myszą, dobrą uczennicą. Ty jesteś
zupełnie innym typem człowieka!
- Nie powiedziałbym...
- Nie rozumiem...?
- Nie jestem głupi!
Przecież widzę jak ty patrzysz na Michaela, zresztą on na ciebie podobnie. Na
dzisiejszej popołudniowej czekoladzie wszystko sięgnęło zenitu!
-Co ty gadasz?!
- Oczywiście! Kiedy jego
wzrok był utkwiony w filiżankę, ty gapiłaś się na niego, jakbyś miała pięć lat
i oglądała ulubioną kreskówkę! I to szło w drugą stronę.
-Nieprawda. Dobrze
wiesz, że jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi.
-Jeszcze...
Andrew! Ogarnij się!
- Ja Ci życzę szczęścia!
-Ja bardzo lubię
Michaela, ale to wszystko! Zresztą co ty w ogóle mi wciskasz....Że ja mu się
niby podobam? Bardzo śmieszne! Komu ja bym się mogła podobać? Chyba tylko
jakiemuś niewidomemu, głuchemu, głupiemu człowiekowi. Chodźmy lepiej na dół, bo
za dużo rozmyślasz. Właśnie, apropo Michaela zostawiliśmy go samego z naszą
szaloną rodzinką. Chodźmy!
Prędko pociągnęłam
mojego brata za rękę i obróciłam się w stronę drzwi.... W tamtej chwili
wydawało mi się, że dostałam stanu przedzawałowego, gdyż zobaczyłam stojącego,
w progu Michaela, którego oczy wpatrywały się na nas z szokiem i dezorientacją.
Zdążyłam tylko powiedzieć "Michael" i zobaczyłam gwiazdki w oczach.
Miałam wrażenie, że przebudzam się z długiego, zimowego snu. Próbowałam
podnieść powieki, lecz przez kilka minut były ciężkie jak kamienie. Kiedy, w
końcu nabrałam siły na wykonanie tak prostej czynności, spostrzegłam, że jestem
otoczona tabunem spanikowanych ludzi. Pierwszy podbiegł do mnie dziadek i
zaczął tak mocno potrząsać moimi ramionami, tak że myślałam że wyrwie mi
wszystkie kości.
- Dziecko ty żyjesz!
Ludzie ona żyje! Nic ci nie jest skarbie? Chodźcie do niej wszyscy! Co tak
stoicie jak nietomni? Stary dziadek ma się dzieckiem zajmować? Koniec Świata!
"Koniec
świata"- pomyślałam, widząc nad sobą kilka głów, z różnymi, dziwnymi
wyrazami twarzy.
- Nic mi nie jes... -
chciałam powiedzieć i pospiesznie wstać, jednak przerwała mi mama.
- Kochanie! Nie
ruszaj się! Jesz za mało witamin, dlatego jesteś słaba, blada i do tego
zaczynasz nam mdleć! Od dziś będę cię pilnować!
- Mamo, to tylko
omdlenie.
-I dlatego pójdziemy na
badania.
- Już jest
wszystko w porządku, naprawdę... Zostawcie mnie samą, strasznie tu duszno.
- Dobrze, dobrze,
odpocznij! Jakby coś się działo to od razu nas wołaj!-
- To może ja uchylę
okno?!- Mike niespodziewanie wyszedł z szeregu.
-Dobry pomysł! Właśnie,
Michael, jeśli możesz zostań z Laurą na wszelki wypadek- dodała, mama, z której
panika powoli zaczynała uchodzić.
Słysząc to miałam ochotę
wgnieść się głęboko w łóżko, tak aby nikt mnie nie mógł dostrzec.
- Oczywiście- odparł
cicho.
Kiedy tłum
przewinął się do innego pomieszczenia, zostaliśmy z Michaelem sami. Czułam się
głupio i nieswojo, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że mój przyjaciel słyszał
całą moją rozmowę z Andrew'em, a przynajmniej ten najbardziej kłopotliwy
fragment. Przekręciłam się na bok i spojrzałam mu w oczy. Wiedziałam , że muszę
go przeprosić. W tym momencie usłyszałam jego słowa:
-Przepraszam, nie
powinienem podsłuchiwać
- Ale... Naprawdę, wiem,
że to było głupie zachowanie z mojej strony, jednak kiedy zostałem sam z twoimi
rodzicami i dziadkiem, poczułem się niezręcznie, więc postanowiłem dołączyć do
was.
-Przestań... To ja cię
powinnam przeprosić! Po pierwsze za to, że zostawiłam ciebie samego, po drugie
musiałeś być świadkiem tej bezsensownej konwersacji.
-Bezsensownej?
- Tak! Andrew, ma doła i
dlatego snuje jakieś niepotrzebne wnioski. Ja naprawdę szanuję naszą przyjaźń i
nie oczekuję od ciebie niczego więcej. Jesteś dla mnie ogromnym oparciem,
zawsze potrafisz mi pomóc... Dziękuję. Cieszę się, że jest tak jak jest.
Naprawdę strasznie cię przepraszam - zaczęłam opowiadać, co mi tylko ślina na
język przyniosła, by jak najszybciej doprowadzić do końca tej niezręcznej
sytuacji. Bardzo się bałam, że przez to co usłyszał wcześniej, wystraszy się i
odrzuci mnie, a nasza znajomość będzie bardzo zdystansowana. Na myśl o takiej
możliwości robiło mi się słabo i miałam wrażenie, że po raz kolejny
"odpłynę"
- Ohh.. Lauro nic się
nie stało. Andrew rzeczywiście ma dzisiaj zły nastrój, stąd te jego dziwne wnioski...
Wszystko jest w porządku - wypowiedział te słowa pewnie, jednak wydawało mi
się, że słyszałam smutek w jego głosie, albo raczej chciałam go
usłyszeć...
- Jesteśmy najlepszymi
przyjaciółmi, prawda?- dodał.
- Nic się nie
zmieniło...- odparłam, niemal szepcząc.
- Przy okazji mam do
ciebie prośbę, może oczywistą, ale bądźmy ze sobą zawsze szczerzy, dobrze?
- To jest oczywiste,
Michael.- Uśmiechnęłam się sztucznie, ponieważ czułam że jakaś moja część kłamie.
W głębi serca pragnęłam, aby powiedział, że to co Andrew sugerował jest prawdą.
Zdawałam sobie sprawę jednak, że jest to nierealne marzenie, dlatego też, kiedy
po chwili milczenia Michael ścisnął moją dłoń poczułam się zdecydowanie lepiej.
Czemu go okłamała? ;p Jeszcze dłuższa droga do wyjawienia prawdy o ich uczuciach -.- :D
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwój akcji. Świetna notka.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg ;)
OdpowiedzUsuńWow! Nie wiem co powiedzieć. Świetna część. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Ps. Zapraszam na nn na http://one-life-is-one-chance.blogspot.com/ i na http://incredible-history-of-my-life.blog.pl/
No własnie! Czemu mu nie powiedziała? Ehh ... mam nadzieję, że nie potrwa to długo ;) U mnie nowa. Zapraszam.
OdpowiedzUsuńMmmm gorąca czekolada... <3
OdpowiedzUsuńSzkoda, że potoczyła się ta rozmowa tak, a nie inaczej, ale cóż... liczę na Waszą pomysłowość i twórczość i na to, że wszystko zostanie wyjaśnione zgodnie z prawdą :D
Zapraszam na pierwszą część opowiadania History of life na http://incredible-history-of-my-life.blog.pl/. Może wam się spodoba?
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Obiecuję, że przeczytam notkę i skomentuję później, a tymczasem zapraszam do siebie na nn :)
OdpowiedzUsuńhttp://susie-theme.blog.pl/
Zapraszam na nową ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową na http://one-life-is-one-chance.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJacksonka xD