poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Opowiadanie część 8

Cześć Kochani!
Wybaczcie, że musieliście tyle czekać. Brak weny mi doskwierał. :( To chyba przez stres. Wiecie, koniec wakacji, zaczyna się szkoła. Trochę smutno. No bo kto by chciał wracać do szkoły?

Ostatnio strasznie spodobał mi się Robbie Williams. <3
Podzielę się z wami moim nowym idolem. Może komuś się spodoba, a może ktoś już go lubi? ;)





A teraz notka. Miłego czytania. ;)
Billie. :*

     

 Następnego dnia z samego rana pobiegłam do szpitala. Mama musiała jeszcze przez kilka dni zostać z maluszkiem na obserwacji. Byłam taka szczęśliwa! Chciałam tam być cały czas! Opiekować się moim małym braciszkiem. Był taki uroczy! Z wielkim uśmiechem na ustach wpadłam do pokoju, który zajmowała mama. Jakież było moje zdziwienie kiedy w środku zastałam Katherine Jackson! Byłam pewna, że nasze rodziny już dawno zerwały kontakt. Co ona tu robiła?

- Cześć mamo. Dzień dobry pani.

- Witaj Lauro. - Katherine się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam uśmiech. Mama jednak wyczuła moje zdumienie.

- Nic Ci wcześniej nie mówiłam Kochanie. Przepraszam. Nie chciałyśmy, żeby nasz mały sekret się wydał i wprowadził wiele zamieszania. Razem z Katherine utrzymujemy kontakt od wielu lat, mimo że  oficjalnie nie powinnyśmy ze sobą rozmawiać.

-Ale... Ale jak to możliwe?- dopytywałam się, zszokowana.

- Spotykałyśmy się od czasu do czasu na mieście, w kawiarni. Czasem mówiłam Ci, że idę na zakupy, ale to był tylko pretekst by wyjść i spotkać się z naszą kochaną sąsiadką -wyjaśniła mama.

- Michael opowiedział mi wczoraj o tym co zaszło. Musiałam przyjść i zobaczyć tego szkraba.- dodała Pani Katherine. 

Moje zdziwienie zamieniło się w ogromną radość. Fakt, że mama i Katherine utrzymywały ze sobą kontakt obudził we mnie wielkie nadzieje związane z odnowieniem relacji z Jacksonami. Mogłam teraz bez obaw spotykać się z Michaelem, i z Katherine.

- Bardzo się cieszę! Ja i Michael również utrzymujemy kontakt od niedawna. Cieszę się, że wy też.

- Właśnie słyszałam od taty w jakich okolicznościach was zobaczył razem.- Mama uśmiechnęła się łobuzersko.

-Czy ja o czymś nie wiem?- dodała zaciekawiona sąsiadka.

- Yyy.. Ależ skąd! Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi!

- Angeliko, jak dacie małemu na imię? - zapytała Katherine, zmieniając temat.

- Wiesz, jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Lauro, może Ty wybierzesz imię dla braciszka? - zapytała mama.

- Ja? Ale na pewno mogę?

- Oczywiście, że tak. Jesteś jego siostrą. - Uśmiechnęła się do mnie mama.

- Bardzo podoba mi się imię Philip.

- Jest cudowne! W takim razie, Katherine, przedstawiam Ci małego Philipa.

Byłam zachwycona. Cieszyłam się, że mamie spodobało się imię, które wybrałam.

- Katherine, ja wiem, że nie jesteście chrześcijanami, ale może wpadlibyście z Michaelem na chrzciny małego? Potem zapraszam na skromny posiłek do domu. - zaproponowała mama.

- Bardzo dziękuje za zaproszenie. Z wielką chęcią was odwiedzimy.

 

* * *

 

      Imię wybrane prze ze mnie jednak nie wszystkim się spodobało.

- Philip!? Co to jest za imię? Kto to w ogóle wymyślił? - krzyczał dziadek wymachując na wszystkie strony laską. Przy okazji rozbił dwa wazony.

- Tato. Tato, uspokój się - prosiła mama. - Imię wybrała Laura. Nam wszystkim się podoba.

- Ale to nie jest imię dla mojego wnuka! Powinien nosić wdzięczne imię. Takie jak Edward!

- Tato, żyjemy w XX w. Takich imion się już nie używa. Zresztą. To będzie krzywda dla dziecka. Zostaje Philip.

- To niedorzeczne! - obruszył się dziadek. Odwrócił się na pięcie i wymachując laską ruszył w stronę swojego pokoju, zbijając przy tym kolejny wazon.

- Jesteś mi winny trzy wazony! - krzyknęła za nim wściekła mama.

- Angeliko uspokój się - zaczął tata. - Trzeba przygotowywać się do chrztu, a nie przejmować się grymasami ojca. Przejdzie mu. Zobaczysz. - Tata objął mamę w pasie i ucałował w policzek. Od razu się uspokoiła. Aż miło było na nich patrzeć. Po tylu latach oni nadal mocno się kochali. Zazdroszczę im. Mama nie chciała pomocy. Wolała sama wszystko zrobić po swojemu, dlatego opuściłam kuchnię i poszłam do małego. W pokoju zastałam dziadka, który żalił się mojemu małemu braciszkowi. Wyglądało to komicznie!

- Wnusiu, przykro mi. Próbowałem, ale oni mnie nie słuchają. Musisz jednak wiedzieć, że dla mnie zawsze będziesz Edwardem! Zawsze! - szeptał dziadek.

Nie chciałam mu przerywać. Stałam w drzwiach i z uśmiechem patrzyłam na tę sytuację. Mimo że moja rodzinka jest szalona, to ich kocham. I nie zamieniłabym ich na żadną inną.

 

* * *

 

            Kilka dni później odbył się chrzest. Wszyscy byliśmy zestresowani i zabiegani. Co chwilę ktoś czegoś szukał, ktoś coś zgubił. Istny chaos! Kiedy już się wystroiliśmy, stół był nakryty i gotowy by podawać na nim posiłki, wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do kościoła. Jak się okazało nie ogarnęliśmy się do końca. Zapomnieliśmy o Philipie! O mało co się nie posikałam ze śmiechu. Wszyscy idziemy na chrzest małego i zapominamy go zabrać. Po prostu cudowna z nas rodzinka. Tata szybko pobiegł po malucha i już wszyscy w komplecie weszliśmy do kościoła. W trakcie mszy ksiądz zaprosił rodziców z maluszkiem pod ołtarz i zapytał.

- Jakie imię wybraliście dla swojego dziecka?

- Philip Andrew.

- Dobrze. Andrew Philipie ja Ciebie...

- Nie, nie, nie! Philip Andrew!

- Oh, przepraszam. Philipie Andrew, ja Ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

 

 Wieczorem po wspólnym posiłku razem z Michaelem poszliśmy do mnie do pokoju.

- Zwariowany był ten dzień. - zaczęłam. - Jestem strasznie zmęczona.

- Nie dziwie Ci się. Ale, żeby zapomnieć dziecka? - oboje wybuchliśmy śmiechem.

- Zaśpiewasz coś dla mnie? - zapytałam. Nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam. Wyrwało mi się, ale wcale nie chciałam tego cofać. Michael położył się koło mnie na łóżku i zaczął śpiewać mi kołysankę. Byłam tak zmęczona, że usnęłam w ciągu chwili. Na prawdę żałowałam, że zasnęłam tak szybko. Chciałam go słuchać i słuchać. Jego głos był taki cudowny, delikatny i kojący.

Obudziłam się w środku nocy. Co się ze mną dzieje? Siedziałam sama na łóżku i płakałam. Tak bardzo chciałam, żeby on był teraz obok, uspokoił mnie i zaśpiewał.


Billie&Diana.

6 komentarzy:

  1. Super. Nie mogę się doczekać następnej części.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjj.. jakie to słodkie, ta końcówka. Romantycznie się zrobiło. też bym tak chciała. najlepiej gdyby to wlasnie Michael mi zaśpiewał ;). trochę dziwnie, z komicznego nastroju od razu romantycznie. ale fajnie ;). wiecie, jest dużo opowiadań, które irytują, ale w waszym tego jakoś nie ma ;p. psizecie tak prosto i do rzeczy. nie staracie się byc jakieś poetyckie. i takie cos lubie czytac. jest zabawnie i wgl. ale żeby zapomnieć dziecka?! ;p a i ten dziadek mnie rozwala. haha... wazony + żalenie się dziecku haha. pozdrawiam małego Edwarda. yyy.... tzn Philipa ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle super :D mam nadzieję że następna część będzie szybko bo już się nie mogę doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, dziadek wymiata :D Świetny rozdział. Będę czekać niecierpliwie na następny,pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, moje drogie jak dobrze, że weszłam na tekstowo.pl na piosenkę invincible :) znalazłam adres waszego bloga! I nie żaluje, że weszłam! Przeczytałam aktualny rozdzial i mi się bardzo spodobał. Sytuacja w kościele na chrzcie z tym przkręceniem imion wydała mi sie komiczna :) A końcówka.. świetna. Ile ja bym dała, żeby mi Michael cos zaśpiewał do snu... ehh... Ja również prowadze bloga o Michaelu, z resztą nie pierwszego... tez opowiadanie. Dawno nie pisałam, ale powracam. Muszę to opowiadanie rozkręcic jakoś :D Zapraszam do siebie na onelove-michael.blog.pl Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Doskonała część, jak zawsze :D Laura jeszcze nie wie, ale my już raczej się domyślamy co się z nią dzieje... ;)
    Czekam na nn, susie-theme.blog.pl

    OdpowiedzUsuń