Witam wszystkich czytelników i zapraszam na kolejną część opowiadania!
Dziękuję za wszystkie komentarze i liczne odwiedziny. Mam nadzieję, że dzisiejszy odcinek też wam się spodoba.
Pozdrawiam!
Diana
-Cholera jasna! – nieustannie klnęłam pod nosem, wchodząc do domu.
- Dziecko?! Co ci jest?- zapytała, nieco zaskoczona mama.
- Jak myślisz?!
- Czyżby profesor Crown?
- Tak! – odparłam z wściekłością, po czym rzuciłam torbę na ziemię
i usiadłam przy kuchennym stole.
- Co znowu się stało?
- Jego się trzeba zapytać. Nie mam pojęcia, za co mnie tak nie
lubi. Uwziął się na mnie! Stary gbur…
- Dobrze, dobrze… Nie obrażaj go już, tylko powiedz co od ciebie
chciał.
- Jak mam go nie wyzywać skoro… Ahhh… Nawet nie mam siły o tym
gadać… Chodzi o to, że temu idiocie nie
spodobał się mój krajobraz.
- Dlaczego? Kochanie, przecież ty jesteś taka zdolna.
- Jego nie obchodzą moje zdolności! – walnęłam pięścią w stół.
- Spokojnie, dobrze, że przyszłaś bo właśnie odgrzewałam zupę –
mówiąc to, mama podała mi na talerzu jarzynówkę. – Opowiedz wszystko od
początku.
- Wyobraź sobie… grrrr… Wyobraź sobie, że dziś na zajęciach z malowania krajobrazu mój
kochany profesorek wkurzył się na mnie i powiedział, że moja praca nie zgadza
się z jego wizjami artystycznymi. Dlaczego?! Dlatego, że wymyśliłam sobie, że
namaluję polską wieś, z tego albumu po babci! Ten bufon stwierdził, że w ten
sposób promuję komunistyczną ideologię! Idiota!
- Rzeczywiście… Idiota – podsumowała zrezygnowana mama. – Nie ma
sensu się nim przejmować. Takie typy niestety były, są i będą. Zjedz teraz i
odpocznij.
- Wiesz mamo... to dojeżdżanie naprawdę jest męczące.
Prawdopodobnie w przyszłym roku zdecydujemy się ze Stacy na wspólne mieszkanie.
- Co ja bez ciebie zrobię! Zdaję sobie jednak sprawę, że masz
rację. Sama w okresie życia studenckiego mieszkałam w akademiku, mimo że tutaj
miałam swój dom.
- Na pewno będę przyjeżdżać na weekendy. Zresztą, do tego czasu
czeka mnie jeszcze kilka miesięcy użerania się z ukochanym profesorem. Teraz lecę na chwilkę do siebie, muszę się
zrelaksować, bo strasznie boli mnie głowa – powiedziałam, myjąc po sobie
naczynia.
- Czyli idziesz posłuchać piosenek Michaela.
-Ejjj! To będzie ostatnia rzecz jaką zrobię! – mówiąc to, z uśmiechem na ustach rzuciłam
w mamę ścierką.
- Uważaj co robisz! Przygotuj się na rewanż! – słyszałam głos
mamy, która wciąż była na dole, a ja już wybiegałam po schodach.
Dogryzki odnośnie Michaela towarzyszyły mi od czasu naszej wspólnie spędzonej kolacji.
Mimo, że nie spotykaliśmy się ostatnio zbyt często, moja kochana rodzinka uwielbiała żartować, że coś mnie z nim łączy. Z czasem ich teksty przestały mnie
denerwować, a zaczęły zwyczajnie bawić. Gdybym chciała snuć przemyślenia o
każdym zdaniu wypowiedzianym na mój temat, prawdopodobnie tkwiłabym teraz w
głębokiej depresji albo wylądowałabym w psychiatryku. Wbrew pozorom studia sprawiły, że stałam się silniejsza i odporniejsza. Na początku
strasznie przeżywałam zachowanie niektórych profesorów, a w szczególności
Crowna. Teraz, jestem wściekła przez jedną, może dwie godziny i mi przechodzi.
Nie wem, skąd pojawiła się we mnie ta odporność. Może w końcu zaczęłam dorastać?
Nie… Chyba jednak nie. Wciąż tkwiłam w tym młodzieńczym, szalonym zauroczeniu, którym obdarzyłam
Michaela.
Zanim rzuciłam się na łóżko, włączyłam magnetofon. Słysząc w radiu spokojną, relaksującą muzykę zamknęłam oczy i dałam się ponieść marzeniom.
- A nie mówiłam, że będziesz go słuchać? Wygrałam! - moją drzemkę przerwała mama, która nieoczekiwanie wtargnęła do pokoju. Swoją drogą od zawsze "uwielbiałam", kiedy ludzie wpadali mnie bez pukania.
- Mamo! Zasnęłam! To nie moja wina, że tak często puszczają jego piosenki.
- Wiesz, że się z tobą droczę. A właśnie! O wilku mowa! Czeka na ciebie na dole.
- Michael?!
- Nie... Duch Święty. - odpowiedziała żartobliwym tonem, po czym wyszła.
-O rany, jak ja wyglądam - pomyślałam i zlustrowałam swoje oblicze. Prosta sukienka, "pomięte" włosy, rozmazane oczy.
- Kochanie, stanęłaś w korkach?!- zdało się słyszeć głos mamy.
-Już idę!- zawołałam, wycierając opruszki z tuszu, które rozmazały się na policzku.
Pospiesznie zbiegłam ze schodów i prawie wpadłam na Michaela.
- Cześć Mike, nie zauważyłam Cię.
- Hej Mała! Przyzwyczaiłem się, że często bujasz w obłokach.
- Bardzo śmieszne, wejdziesz?
- W sumie mam mało czasu, ale 5 minut nie zaszkodzi.
Kiedy już siedzieliśmy na moim łóżku, popijając sok pomarańczowy, postanowiłam zapytać go, dlaczego przyszedł.
-Dawno się nie widzieliśmy. Ja pracuję, ty również jesteś zabiegana przez te studia.
- Nawet mi dziś o nich nie wspominaj. Cieszę się, że przyszedłeś. - odparłam subtelnie, chodź tak naprawdę miałam ochotę się na niego rzucić. Nie było go u mnie kilka tygodni, a ja potrafiłam stęsknić się jak głupia. Na szczęście miałam w zasobie jakieś szczątki zdrowego rozsądku.
- Gdzie właściwie się tak spieszysz? -zapytałam z ciekawością
- Właśnie! Nie pochwaliłem Ci się. Diana Ross zaprosiła mnie na Academy Adwards! Strasznie się cieszę! Dziś wieczorem, będę naocznym obserwatorem gali rozdania oscarów.
-KTO?! GDZIE?! JAK?! - słowa Michaela, momentalnie sprawiły, że w moim umyśle zapanowała temperatura tysiąca stopni celcjusza. Miałam wrażenie, że wbijam swoje ciało w łóżko. Dłonią mocno ścisnęłam poduszkę i spuściłam oczy. Co miałam zrobić? Gdybym wtedy spojrzała na rozbawioną twarz Michaela, pewnie dałabym mu po twarzy, ewentualnie zrobiła awanturę. Wiem, wiem... to brzmi wręcz groteskowo. Wściekać się na przyjaciela, dlatego że idzie z przyjaciółką, rzekłabym nawet "ciocią" na imprezę. Przypomniało mi się jednak wydarzenie z lutego....
Mijał kolejny, chłodny, ponury wieczór. Znudzona, przerzucałam kanały TV, mając nadzieję, że znajdę coś sensownego. Wiedziałam, że tego dnia Michael wybrał się na jakąś imprezę, czy koncert. Nagle moim oczom ukazała się śpiewająca Diana na scenie. Miała na sobie, długą jasną sukienkę, z seksownym rozcięciem. Jak zawsze zresztą, wyglądała zjawiskowo. Wykonywała "Upside down". Uwielbiałam tę piosenkę i trzeba przyznać, że Diana miała świetny głos. Mimo początkowych skojarzeń z Michaelem, oglądałam ją z podziwem i pozytywnym nastawieniem. Postanowiłam dać sobie na wstrzymanie, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że moja początkowa zazdrość była po prostu chora. Pod koniec utworu zaprosiła Michaela na scenę. Odetchnęłam głęboko, ale szybko wyjaśniłam sobie, że przecież mają prawo razem śpiewać, w końcu są z jednej branży. Nie muszę opisywać moich uczuć, gdy w centrum obiektywu pojawił się Mike. Diana poruszała się świetnie, ale taniec Michaela był po prostu niezastąpiony! Potem sam zaczął improwizować i śpiewać refren. Naprawdę podobał mi się ich występ! Wszystko byłoby pięknie i cudaśnie, gdyby nie zakończenie... Michael wykrzyczał do niej "Kocham Cię". Słysząc to, myślałam że zemdleję. To, że ona go przytuliła, nie znaczy że ma jej składać takie deklaracje i w dodatku publicznie! Najśmieszniejszy był fakt , że powtórzył te słowa dwukrotnie! Miałam ochotę porozwalać wszystkie doniczki, jakie były w domu. Michael nawet nie miał pojęcia,jak bardzo mnie bolały jego słowa. Kiedy byliśmy we dwoje, czasami jego zachowanie wyglądało tak, jakby czuł do mnie coś więcej. Prawdopodobnie to były złudzenia, ale jednak... Po co w takim razie był niezwykle miły, sprawiał mi komplementy, dotykał moje ciało? Dzień wcześniej stwierdził, że jestem bardzo ważną osobą w jego życiu, a chwilę później -Kocham cię Diano?! To się po prostu w głowie nie mieściło...
- Lauro, też kiedyś chciałabyś pójść na taką galę?- ze wspomnień wyrwał mnie Mike.
- Wiesz... To nie dla mnie, źle bym się czuła.
- Cóż rozumiem... Pomyślałem sobie, że może gdybyś chciała to...
- Nie wydaje mi się - oparłam nabormuszona.
-Coś nie tak? Mam wrażenie, że nie jesteś w humorze.
- Miałam dzisiaj naprawdę ciężki dzień, do tego głowa mi zaraz pęknie.
-W takim razie będę się zbierał, nie chcę się spóźnić. Ale opowiem ci wszystko dokładnie. Zresztą, będzie transmisja w telewizji. Będziesz oglądać? - zapytał, stojąc w drzwiach.
-Postaram się. - odparłam cicho.
- Dzięki!
-Baw się dobrze.
- Do zobaczenia!
Wieczorem prawie cała rodzina pojechała do cioci. Ja zostałam w domu z dziadziem. Ostatnio znów dosyć często narzekał na serce, dlatego baliśmy się zostawić go samego. Kiedy kręciłam się w kuchni, nie mogąc wybrać sobie niczego, na co miałabym ochotę do zjedzenia, dziadek zawołał mnie:
- Przepióreczko, chodź szybko! Zaczęli transmitować galę oskarową!
- Przepraszam, ale nie mam ochoty jej oglądać.
- Nie chcesz spędzić wieczoru ze starym zgredem, tak?
- No dobrze, twoja "Przepióreczka" już idzie.
Na stoliku postawiłam pojemnik z paluszkami, a sama usiadłam obok dziadka. Tymczasem w TV pojawił się reporter, który opowiadał o pojawiających się na czerwonym dywanie gwiazdach. W końcu przyszedł również Michael z Dianą. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, w to, co zobaczyłam! Weszli, trzymając się za ręce. Moje serce zaczęło mocniej bić. Kiedy podczas rozmowy z dziennikarzem dali sobie buziaka, a przy tym jeszcze mocniej spletli swoje dłonie, wszystko składało się w jedną, wielką całość. Michael zarumienił się i wyglądał na bardzo zadowolonego z zaistniałej sytuacji. Czyżby byli razem, a Mike nie chciał mi tego powiedzieć? Myśl o tej możliwości, sprawiała mi jeszcze więcej cierpienia niż świadomość, że człowiek którego kocham jest całkowicie poza moim zasięgiem. Poczułam, że po zaczęły spływać drobne łzy. Szybko je wytarłam, aby dziadziuś, który przez cały czas obejmował moje ramię, nic nie zauważył. Niestety był bardziej spostrzegawczy niż myślałam.
-Skarbie, co się dzieje?
-Nic.
-Chyba nie muszę pytać, wiem o kogo chodzi.
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Zobaczyłaś Michaela z Dianą, prawda?
W tamtym momencie nie wytrzymałam i skryłam twarz w jego koszuli, głośno szlochając:
-Dziadku ja już nie mam siły! Ja go naprawdę kocham. Możesz myśleć, że jestem głupia i naiwna, a to zauroczenie za chwilę przejdzie....
-Wcale tak nie myślę! Wiem, że darzysz Michaela miłością od dłuższego czasu...
-Jak to?
-Może jestem stary, ale za to doświadczony. Widzę od jak dawna na na niego inaczej patrzysz, jak uskrzydla cię każde spotkanie z nim... I jak cierpisz, kiedy go nie ma. Jesteś już dorosła, wiesz co czujesz. Rozumiem to. Michael to fajny i porządny chłopak.
- Ja chciałabym traktować go tak jak kiedyś, jak przyjaciela! Mam już dość tych wszystkich, niespełnionych nadziei, marzeń. Ciągle łudzę się jak głupia. Nie panuję nad sobą! Nie rozumiem go! Z jednej strony mówi, że jestem dla niego bardzo ważna, a z drugiej paraduje z inną!
- Dziecko, sam dobrze znam Michaela od wielu lat i jestem pewien, że on nie byłby zdolny do dwulicowości. Jego zachowania świadczą o tym, jak ważna jest dla niego przyjaźń, jak bardzo jej potrzebuje. Jest jeszcze bardzo młody i chyba nie do końca rozróżnia swoje uczucia. Diana miała wpływ na jego artystyczny rozwój, od zawsze była ważną osobą w życiu Michaela. Może to po prostu fascynacja, jakieś zauroczenie z jego strony, ale Diana traktuje go jak syna.
- Łapiąc go za ręce.... Pocieszaj mnie dalej...
-Wiem, że Michael powinien być bardziej zdecydowany i wiedzieć czego chce. Jestem pewien, że gdyby zdawał sobie sprawę jak bardzo cierpisz z tego powodu, wszystko wyglądało by trochę inaczej.
-Zachowałby do mnie dystans i uznał za zwykłą koleżankę. - dodałam chlipiąc.
- Niestety nie mogę powiedzieć ci, że cię kocha, ponieważ nie znam jego uczuć , ale jestem pewien, że nie jesteś dla niego obojętna. Nie wiadomo jednak, czy jest to przyjaźń, czy kochanie...
- Dziadku! Porównaj sobie mnie do niego! Kim ja jestem? Leżę tu teraz w wytartych spodniach i związanych włosach. Nic nie osiągnęłam, nic nie potrafię... A Diana...
- Jesteś piękna i utalentowana!
- Mówisz tak, bo jestem twoją wnuczką.
- Nie... Mówię tak, bo jestem mężczyzną.
- Dobrze, że chociaż ty masz zawsze poczucie humoru. - podniosłam się z jego piersi i zobaczyłam, że umoczyłam mu całą koszulę.
- Yyy... Przepraszam. - po tych słowach obydwoje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Nic nie szkodzi. Teraz idź lepiej spać, odpocznij i nie myśl za dużo, a tym bardziej o Michaelu.
-Będzie trudno, ale postaram się. Dziękuję ci za wszystko i proszę nie mów nic nikomu o tej rozmowie i wiesz...
- Wiem! Masz mnie za idiotę?! To była rozmowa tylko i wyłącznie między nami!
- Kocham Cię! Dobranoc.
- Ja ciebie też Skarbie.
Mimo, że rozmowa z dziadziem bardzo mi pomogła, nie mogłam przestać myśleć o dzisiejszych, jakże licznych wydarzeniach. Było mi strasznie przykro. Chociaż rozum podpowiadał, że Michael ma prawo ułożyć sobie życie, serce twierdziło inaczej. Czułam, że dziadek ma rację, w kwestii mojego przyjaciela. Michael nie mógłby być dwulicowy, to do niego kompletnie nie pasuje. Jednak po wszystkich gestach Michaela, skierowanych w moją stronę czułam się po prostu oszukana...
Obudziłam się dosyć wcześnie, mimo nieprzespanej i ciężkiej nocy. Szybko się odświeżyłam i ubrałam, ponieważ chciałam mieć jeszcze chwilę czasu na powtórzenie materiału na uczelnię. Schodząc na dół usłyszałam głos dziadka i... Michaela.
- Dzień dobry! Przepraszam, że tak wcześnie, ale chciałem odwiedzić Laurę, póki jeszcze nie udała się na uczelnię.
- Witaj Michael, a w jakiej sprawie do niej przyszedłeś? - głos dziadzia był nieprzyjemny. Wszystko wskazywało na to, że chociaż sam mnie pocieszał, był na niego trochę zły.
- Po prostu, chciałem się z nią zobaczyć, opowiedzieć o wczorajszym wieczorze.
-Hm... O wczorajszym wieczorze mówisz? Muszę z tobą chwilkę porozmawiać na osobności. Chodź do mojego pokoju.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Cichutko, a zarazem pospiesznie zeszłam ze schodów i udałam się pod pokój należący do mojego staruszka. Wiedziałam, że nie wolno podsłuchiwać, ale ta sytuacja była wyjątkowa i nie mogłam się powstrzymać. Przyłożyłam głowę do drzwi, dzięki czemu, chociaż były one zamknięte słyszałam wszystko bardzo wyraźnie.
- Michael, naprawdę bardzo cię lubię i szanuję. Jesteś skromny, pomocny, uczciwy, ogólnie rzecz biorąc bardzo fajny. Mam tylko jedno zastrzeżenie. Nie mąć w głowie Laurze i zdecyduj się czego ty właściwie chcesz.
- Nie rozumiem...
-Chyba jeśli się z kimś TYLKO przyjaźnisz, to nie dajesz serii pocałunków, jak to było na urodzinach albo nie umawiasz się na romantyczne kolacje itd.
- No tak... Laura coś Panu mówiła?
- Nie! Ona nie ma z tym nic wspólnego. Nie jestem ślepy. Wczoraj oglądałem transmisję z twojego wypadu z panią Dianą i wasze zachowanie wskazywało na to jakbyście byli parą, albo coś w tym stylu. Chyba wiesz co mam na myśli.
- Raczej tak.
- A właśnie!
- Tylko, że ja chciałem powiedzieć, że ja i Diana...
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Jesteś naszym przyjacielem. Nie miałem zamiaru zrobić z tej rozmowy spowiedzi, tylko męskie spotkanie.
Po tych słowach drzwi momentalnie się otworzyły, a ja zdezorientowana i wystraszona, podskoczyłam z wrażenia. Wyglądałam jak idiotka, stojąc pod drzwiami, z których właśnie wychodzili.
- O, cześć Michael! -powiedziałam, po czym w myślach dodałam
- Ale się porobiło....
P.S
Staramy się, by w naszym opowiadaniu życie Michaela wyglądało jak najbardziej realistycznie.
Zamieszczam dowód, że opisane dzisiaj wydarzenia nie są wyssane z palca.
1. To "Upside down" w wykonaniu Diany i Michaela w lutym 1981r.
2. Relacja z gali z 31 marca 1981r.
Uwielbiam dziadziusia! No to jest jedna z moich ulubionych postaci w Waszym opowiadaniu. :D
OdpowiedzUsuńTo trochę nie ładne ze strony Michaela, że tak biega od Diany do Laury i mogłabym na niego za to pomstować gdyby zdawał sobie biedaczek z tego sprawę. Dziadziuś (<3) ma rację- nie orientuje się we własnych uczuciach. Szkoda mi trochę Laury, bo mimo że nie byłam w podobnej sytuacji potrafię sobie wyobrazić jak się czuje.
Fajnie, że w swoim opowiadaniu bazujecie na autentycznych zdarzeniach. U mnie też się pojawiają w późniejszych częściach takie krótkie wątki. :)
Widzę, że Was "forma" nie opuszcza, więc trzymajcie tak dalej!
Pozdrowienia- Kinga ;)
O ja cie. Zgadzam się "Ale się porobiło". Nie mogę się doczekać następnej. Mam nadzieję że Mike i Laura będą razem.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Od czego by tu zacząć...?
OdpowiedzUsuńChyba od tego, że jest to jedno z nielicznych opowiadań, w którym prawie w ogóle nie ma błędów. Może ze dwa razy pojawiła się spacja przed przecinkiem, ale tak to nic, zero... :)))
Po drugie - postać dziadka jest genialna. Trochę przypomina mi mojego własnego, świętej pamięci, najlepszego rozweselacza i słuchacza na świecie.
Po trzecie - opis przeżyć i uczuć bohaterki. Mało brakowało, a płakałabym razem z nią :)
Po czwarte - wątek z Dianą. Nie pojawił się chyba do tej pory nigdzie indziej, a przecież to jest temat-rzeka. Ukłony.
I po piąte - piszcie jak najwięcej, aż Wam się klawiatura zapali :D Będę czekać na nową część :D
Pozdrawiam.
Haha, to jest chyba niemożliwe by nie było błędów. Mimo ze jestem na humanie to do tej pory nie opanowalam zasad pisowni języka polskiego, ale dziękuje ;)
UsuńFajny rozdział. Dziadek jest świetny ;) Dobrze, że wstawiłaś wątek z Dianą ;) Czekam z niecierpliwością na nn :)
OdpowiedzUsuńMagda
"Ale się porobiło..."
OdpowiedzUsuńTen Dziadek to największy skarb, ale cholera czemu nie dał Michaelowi dokończyć, co? CO ON CHCIAŁ POWIEDZIEĆ? No nie zasnę dzisiaj... xD
Też mam takiego wrednego gburowatego nauczyciela :/ starość nie radość.. xd
OdpowiedzUsuńLaura naprawdę ma problem z zazdrością. Jutro obejrzę filmiki bo dziś już nie mam czasu. A btw, jak piszecie, że nie miałyście za bardzo weny, to wtedy właśnie to są najlepsze odcinki ;p ; D
Macie talent do zostawiania w niepewności, przez wasze opowiadanie nie będę mogła w nocy spać, będziecie musiały mi napisać usprawiedliwienie że rano zaspałam do szkoły XD Jak zwykle świetnie! Było i gdzie się pośmiać i gdzie popłakać ful serwis po prostu. Dziadek wspaniały i mamusia też rozwala. Mam nadzieję że Mike w końcu się określi bo ileż można :D albo może Laura się wkurzy i mu powie co myśli o Dianie i ich trzymaniu się za rączki. W każdym razie już nie mogę się doczekać kolejnej notki :D
OdpowiedzUsuńMatko, jak ja doczekam do następnej części?! Jak skończyłam czytać, to aż chciało mi się płakać, bo chcę już wiedzieć co dalej. :c Nie no, nie wytrzymam i umrę... To jest boskie! :D Muszę wytrzymać xd .
OdpowiedzUsuńSingularity.
Powiadomienie: notka u Was dodana 15 minut temu. Wchodzę z gwiazdkami w oczach... a tu się okazało, że po prostu nie odświeżyłam stronki od wczoraj :'(
OdpowiedzUsuńAle przy okazji skorzystam i zapraszam do mnie na 'pierdołę" :D http://ireneinvincible.blogspot.com
Faktycznie dziadziuś jest super :) Super część.
OdpowiedzUsuńuwielbiam wasze opowiadanie :D bardzo wczuwam sie w Laure bo mam podobne uczucia jak ona i przy tym rozdziale troche sie popłakałam xd dziadziuś jest super <3 :D heal the world
OdpowiedzUsuń