sobota, 29 sierpnia 2015

Happy Birthday!

Cześć Kochani!
Wybaczcie długą przerwę. Dużo wyjeżdżamy, dużo się dzieje. Czasem po prostu brakuje czasu. Strasznie miło z waszej strony, że tak czekacie! Postaramy się dodać na dniach jakąś notkę, najprawopodobniej kolejną część opowiadania. :) Mamy nadzieję, że nam wybaczycie i zrozumiecie. ;)

Billie

Dziś jest specjalny dzień. Nasz król skończyłby 57 lat! Dokładnie tak! Matko, jak ten czas szybko leci. Aż mi się nie chce wierzyć, że Michael miałby dziś 57 lat.  
Michael urodził się 29.08.1958 roku w Gary w stanie Indiana. To tak dla przypomnienia. :) 
Z całego serca: Happy Birthday Michael! We love You so much! Mamy nadzieję, że jesteś szczęśliwy tam gdzie jesteś. God bless You!


I dla przypomnienia. Urodzinowa niespodzianka dla Króla z 1997r. :)


czwartek, 25 czerwca 2015

To już 6 lat!

Cześć Kochani!

       Piszemy tę notkę w wyjątkowym dniu. Od śmierci Michaela minęło już 6 lat. Pustka jaką pozostawił w każdym z naszych serc wciąż jest ogromna. Chcemy razem z Dianą uczcić pamięć Michaela. Jednak nie chcemy się użalać i lamentować. Proponujemy, żeby każdy z Was przypomniał sobie jakieś miłe wspomnienie związane z naszym królem muzyki. Życzymy sobie, aby mimo wszystko na waszych twarzach pojawił się tego dnia uśmiech. Myślimy, że właśnie uśmiech, radość i miłość, które w sobie obudzimy, najbardziej ucieszą Michaela. :)
                                                                                     
                                                                                         Billie&Diana


       Ja osobiście mam mnóstwo radosnych wspomnień z Michaelem. Każda nowo poznana piosenka, każdy nowy filmik, który zobaczyłam... To wszystko niosło ze sobą magiczne uczucie. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Mimo wszystko, najmocniej wspominam dzień, w którym pierwszy raz usłyszałam Jego głos. Piosenką, w której się zakochałam było "We Are The World". Byłam wtedy na wsi z dziadkami. Babcia poprosiła abym poszukała jej w internecie jakiś informacji o Michaelu. Szukając trafiłam na tekstowo i wyżej wymienianą piosenkę. Od razu ją włączyłam. Słuchałam z zaciekawieniem. Kiedy przyszła kolej na Michaela na mojej twarzy pojawił się uśmiech. A w sercu dziwne uczucie. Patrzyłam na Niego i miałam wrażenie, że znam Go od dawna ale długo się nie widzieliśmy. To było magiczne. Zaczęłam się wtedy zastanawiać jak to możliwe, że wcześniej nie poznałam Michaela. Od tamtej pory szukałam różnych informacji, nowych piosenek. A Michael? Stał się dla mnie ogromnie ważną osobą. Dzięki Niemu zaczęłam lepiej patrzyć na świat. Do dziś jak tylko słyszę  We Are The World mam uśmiech na twarzy i automatycznie zaczynam sobie nucić pod nosem. Ta piosenka zawsze będzie niosła ze sobą magiczną aurę. :)
                                                                                                                 Billie



       Ja zainteresowałam się Majkulem miesiąc przed jego śmiercią. Zupełnie przypadkowo. Pierwsze piosenki to "Black Or White", "You Are Not Alone" oraz "Whatever Happens". Reszta już przyszła automatycznie.  Dziś sięgam częściej po mniej jego znane piosenki, te które nie są oklepane w radiu. Np.: " Don't Walk Away", czy "D.S" Ciekawe jest to, że nie przepadam za "Thillerem", chociaż to najsłynniejsza piosenka i teledysk Michaela. ;)  Co wyniosłam? Dorosłam z Michaelem, to niesamowite, że wciąż mnie tak fascynuje. Dzięki niemu poznałam także Billie oraz Unknown You, które serdecznie pozdrawiam ;) Nie piszę dużo, słowa czasem są niepotrzebne, Słuchajmy go dziś cały dzień! 

                                                                                                                 Diana               

A Wy jakie macie wspomnienia? Podzielcie się nimi w komentarzach. 
Uśmiechnijmy się i razem uczcijmy pamięć Michaela!

                



poniedziałek, 8 czerwca 2015

OPOWIADANIE - część 30


Witajcie!
Od ostatniej części opowiadania minęło sporo czasu... Od dzisiaj znajdujemy się w erze Bad. Przerzut czasu jest konieczny.  Mamy nadzieję, że wam się spodoba. Dzisiaj taki trochę wstęp do rozwoju akcji i zaznaczenie najważniejszych informacji.


Diana


    kwiecień 1987


- Kochanie, o której chcesz wyjść dzisiaj z pracy?! - niski, męski głos dotarł do moich uszu z sąsiedniego pomieszczenia.
- Chciałabym przed szesnastą, jeśli oczywiście nie sprawię kłopotu. - Odparłam, układając stertę niezbędnych dokumentów, które musiałam uporządkować.
- Ty? Kłopot? Moja droga, nie żartuj sobie. Nigdy nie sprawiasz, ani nie sprawiałaś mi problemów.  - Kiedy usłyszałam te słowa uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Nigdy, jasne. Jeszcze kilka lat temu nie mogliśmy na siebie patrzeć, a teraz słodziliśmy sobie na każdym kroku. Życie jest pełne paradoksów. Gdy mój szef podszedł do biurka, powiedziałam rozmarzona:
- Ten obraz jest piękny. Uwielbiam jego malarstwo. - Otworzyłam książkę i pokazałam rozmówcy obraz "Tancerki" Degasa, którym zachwycałam się od dobrych kilku dni.
- Pasowałabyś między tymi dziewczętami idealnie.
- Tak, zapewne, między tymi idealnymi, chudymi baletnicami. Bardzo zabawne.
- Przecież tańczyłaś coś tam, nieprawdaż?
- Tak, salsę, ale przestałam rok temu. W sumie trochę mi tego brakuje.
- Dlaczego? Mówiłaś, że cię tam chwalono.
- Niestety mój partner taneczny Adam zaczął sobie trochę za dużo wyobrażać. Nie pomogły tłumaczenia, ostrzeżenia.
- Biedny chłopiec. W sumie mu się nie dziwię, że się do Ciebie zalecał. - Po tych słowach zostałam obdarowana buziakiem w policzek. Poczułam, że się zarumieniłam, dlatego też postanowiłam udać oburzenie:
- Panie Crown! Żona będzie zazdrosna. - Tak, tak. Nie pomyliliście się. Pan Crown. Ten sam człowiek, który był moim profesorem oraz z którym darłam koty na każdych zajęciach. Czepiał się wszystkich szczegółów, czuł do mnie jakąś, jak mi się wtedy wydawało bezpodstawną antypatię. Przez niego wypłakałam niejedną noc. Jedna rozmowa pod koniec studiów wystarczyła by wszystko obróciło się do góry nogami. Wiedząc, że nie mam już nic do stracenia postanowiłam spróbować z nim szczerze porozmawiać. Moje plany średnio wyszły, gdyż emocje wzięły w górę. Pamiętam jak puściłam mu koronkę zarzutów typu: "Co ja Panu zrobiłam?" "Skąd taka uraza do moich polskich korzeni?"  "Wszyscy profesorowie mnie chwalą, tylko Pan bezpodstawnie poniża!" itd. Nigdy nie zapomnę jego dużych, zszokowanych oczu. . Pierwszy raz widziałam tego człowieka z takim wyrazem twarzy. Przez dobre pięć minut nie mógł wydusić z siebie słowa. Kiedy w końcu otworzył usta, przez moje ciało przeleciał dreszcz strachu. Przymknęłam oczy, przygotowałam się na głośny wybuch. Ku mojemu zdziwieniu wieloletni postrach zamienił się w kruchego, spokojnego mężczyznę. Powiedział, że zaimponowałam mu swoją odwagą i tym, że zdecydowałam się podjąć rozmowę. Przeprosił i wyznał, że kiedyś pewni Polacy bardzo go skrzywdzili. I co najważniejsze : powiedział, że jestem bardzo zdolna i chce abym pracowała w jego galerii sztuki. Wystarczył moment, bym wybaczyła mu wszystko oraz zrozumiała. Z radością przyjęłam propozycję, czując się  wtedy wyróżniona i doceniona. Po zakończeniu edukacji mojego rocznika Crown odszedł na emeryturę i skupił się na rodzinnym biznesie. Galeria ta, zawierała nie tylko obrazy na sprzedaż, ale zatrudniała także fachowców do konserwacji dzieł, a także zajmowała się pewnymi przypadkami zaginionych obrazów. Generalnie cieszyła się dużym prestiżem. Nie ukrywam, że pracowało mi się tam wspaniale. Atmosfera cudowna, ale przede wszystkim robiłam to, co kochałam. Sztuka była jedną z moich pasji. Z Crownem mimo trzydziestu pięciu lat różnicy staliśmy się prawdziwymi przyjaciółmi. Mówiliśmy sobie o wszystkim... no prawie. Mój były nauczyciel nie miał pojęcia o Michaelu. Przynajmniej na razie.
- Lauro, moja żona, podobnie jak ja chciałaby ciebie mieć za swoją synową. Nie mogę przeboleć tego, że nie chciałaś słuchać mnie, kiedy próbowałem podsunąć ci jednego z moich synów. Kiedy mi w końcu przedstawisz swojego faceta? Nie patrz tak na mnie! Głupi nie jestem, już mi nie wkręcisz, że jesteś sama.
- Zbliża się szesnasta. Muszę lecieć! - rzuciłam pospiesznie i uścisnęłam szefa na pożegnanie.
- Dzisiaj ci się udało, ale następnym razem ci nie daruję! - usłyszałam kiedy już zamykałam drzwi wyjściowe. 


     Ufff, kolejny raz, kiedy musiałam jakoś ominąć temat. Wiedziałam jednak, że wkrótce Crown mi nie odpuści. Jest zbyt inteligentnym człowiekiem, by wciąż nabierać się na głupie kłamstewka. Gdy uświadomiłam sobie ten fakt stanęłam przed dylematem. Czy mogę mu wyznać prawdę? Istnieje kilka opcji jego reakcji: Uwierzy mi i będzie mi kibicował, wyśmieje mnie oraz stwierdzi, że to kolejna wymówka, wyśle mnie do zakładu psychiatrycznego bądź rozgada to innym. Nie. Ostatnia teza była niemożliwa. Co jak co, ale zaufanie mogłam do niego mieć. Tak bardzo oddałam się rozmyślaniom, że nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam pod klatkę schodową mojego mieszkania. Znajdowało się niedaleko centrum, więc do pracy chodziłam na nogach, ewentualnie przyjeżdżałam rowerem. Bez żadnego grymasu na twarzy wyszłam po schodach na drugie piętro, chociaż często fakt pokonania kilkudziesięciu schodów dobijał mnie niesamowicie. Tak, niestety jestem jednych z największych leni świata. Drzwi były otwarte. Andrew już musiał być w domu. 


- Cześć siostrzyczko!  -Tak, jak się spodziewałam mój brat jak zwykle czule mnie przywitał. Stał w kuchni przy garnkach. Wspaniały widok.  Muszę jednak przyznać, że świetnie sobie sobie radził. Odkąd zamieszkałam z nim po ślubie Stacy, czułam się dożywiana jak w rodzinnym domu. 
- Hej! Uroczo wyglądasz w tym fartuszku w czerwone serduszka. Myślę, że w takim stroju powinieneś się spotkać dziś wieczorem z Monicą. 
- Bardzo śmieszne. To prezent do naszego wspólnego mieszkania od mamusi. Nie moja wina, że nie wzięła pod uwagę, że nie tylko ty będziesz gotować, a tym bardziej nie spodziewała się że głównie JA będę to robić.
- Jesteś zestresowany? - zapytałam, opadając zmęczona na krzesło. Jednak te kilkadziesiąt schodów dało mi w kość.
- Weź, nawet mi nie mów. Umieram ze strachu. Boję się, że się nie zgodzi, że mnie wyśmieje.
-Oszalałeś? Dlaczego miałaby tak się zachować?
- Nie wiem, może nie jest jeszcze gotowa, albo tak naprawdę mnie nie kocha.
- Przestań! Monica za tobą szaleje!
- Eh...
- Naprawdę! Poza tym bardzo ją lubię. To ułożona, spokojna dziewczyna. Do tego śliczna i urocza. Masz gust braciszku. Swoją drogą będzie z was niezły duet. Nauczyciel historii i nauczycielka chemii. Zabawne, że od dziecka próbowałeś uciekać za wszelką cenę od tego przedmiotu, a zobacz jak się skończyło. 
-  Nie zapeszaj siostrunio!
- Nie zapeszam. Martwię się raczej o to, że niedługo wyląduję na ulicy. Najpierw ślub Stacy i utrata lokatorki, za chwilę ty.
- Oj przestań. To na razie tylko oświadczyny, po drugie nie wiadomo czy się zgodzi.  Odbiegając daleko w przyszłość, jakbyś miała z nami mieszkać, na pewno nie sprawiłoby to nikomu problemu. Własnie! Wy z Michaelem macie już spory staż, żadnych kryzysów, zakochani jak nastolatkowie, a tu cisza w tym temacie. 
- Ej, to co ja mam mu się oświadczyć?
- Nie, ale ja mógłbym mu na przykład coś zasugerować...
- Chyba oszalałeś! Zresztą zdajesz sobie sprawę, jak teraz to wszystko  wygląda. Za chwilę wydaje płytę, szykuje długą i obszerną trasę koncertową. Jak to sobie wyobrażasz? W dodatku teraz będzie trudny czas dla nas, a przede wszystkim dla Michaela. Wiesz... boję się reakcji mediów na jego zmianę wizerunku, koloru skóry. Będą znów wymyślać jakieś bajki. Na samą myśl przechodzą mnie ciarki, ale damy radę. 
- Masz rację, ludzie nie wiedzą, że nie ocenia się książki po okładce. - Odparł ze współczuciem Andrew, stawiając przede mną miskę z zupą kalafiorową. 
- Ale jednego jestem pewna. - westchnęłam, teatralnie przerzucając oczami.
- Czego?
-Fanek mu na pewno nie zabraknie. Jak sobie pomyślę, o jego pierwszej solowej trasie, to mnie rozrywa i marzę by porozwalać  łopatą, albo kilofem głowy tym wszystkim wariatkom. Nie mówię o normalnych dziewczynach, które go uwielbiają, ale niestety histeryczek nie brakuje. Pyszna ta zupa.
- Haha. Nie wiem z jakiego powodu mam bardziej współczuć Michaelowi. Zastanawiam się, czy gorsze są napalone fanki czy jedna złośnica, zazdrośnica, która własnie przede mną siedzi. 
- Zdrajca! - w tej chwili mój brat dostał ścierką po głowie. - Boże która jest godzina?! Rany, dochodzi siedemnasta! Muszę lecieć. 
Pospiesznie wstałam od stołu, przebrałam wysokie obcasy, na znacznie wygodniejsze kaczuszki i ruszyłam do drzwi. Zanim jednak wyszłam, zawołałam złośliwie:
-Braciszku, czy ja mogę wrócić na noc?
- Ej! Monica to porządna dziewczyna! 
- Wiem, wiem, tak sobie żartowałam. Powodzenia życzę! Do zobaczenia!
- Dziękuję. Papa! Pozdrów Stacy!
- Oczywiście. 




                                               ***

      
      Drzwi do pokoju hotelowego otworzyła mi moja ukochana Stacy. W pierwszym momencie jej nie poznałam. Znacznie skróciła włosy, zaczęła nosić marchewkowy kolor. Jej twarz nieco się zaokrągliła, zresztą nie tylko twarz... W każdym razie jako dorosła, ułożona i elegancka kobieta wyglądała jeszcze piękniej niż kiedyś. Bardzo mi jej brakowało. Odkąd Tom dostał propozycję dużo lepszej pracy, co wiązało się z przeprowadzką do innego stanu widywałyśmy się dużo rzadziej. Pomyśleć, że kiedyś nie mogłyśmy wytrzymać bez siebie ani jednego dnia...

- Co ty tak stoisz, jakby Cię zamurowało? - Stacy szybko przywróciła mnie na ziemię.
- Witaj. Bardzo się zmieniłaś. - uścisnęłam ją na wejściu. 
- Nie wiem, czy mam się z tego cieszyć czy płakać.
- Oj, przestań. Wyglądasz prześlicznie! Zapomniałabym. W końcu mogę ci pogratulować na żywo. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Dziękuję kochana - dłoń moje przyjaciółki przesunęła się na widocznie zaokrąglony brzuch - Usiądziemy? Ostatnio kiepsko się czuję. 
- Oczywiście. Ale z dzieckiem wszytko w porządku?
- Tak, na szczęście tak. Byłam kilka dni temu na kontroli, ale muszę się oszczędzać.
- Właśnie, teraz musisz przede wszystkim myśleć nie o sobie, a o maluszku. Będziesz wspaniałą mamą! Czas tak niesamowicie leci... Dopiero co bawiłam się na twoim weselu, a tu już dziecko...
- Za każdym razem kiedy wspominasz o moim ślubie przypomina mi się akcja z paparazzi i przebranie Michaela. Nigdy nie zapomnę ich min, kiedy przebrany za starego emeryta odruchowo przedstawił im się jako twój chłopak. Popatrzyli na nas wszystkich jak na ludzi z wariatkowa i wyszli. Nigdy nie mogę przestać się śmiać na myśl o tych wydarzeniach.
- Weź, nawet nie mów. Potem musiałam wymyślać jakieś historie, kiedy twoi goście pytali się czemu jestem z takim starym zgredem. Poszła opinia, że jestem słodką idiotką, która leci tylko na kasę. 
- Wiesz Lauro... Jestem teraz naprawdę szczęśliwa. Mam Toma, spodziewam się dziecka, jednak brakuje mi tych naszych wspólnych przygód, wspomnień itd. 
- Nawet nie wiesz ile ja nocy przepłakałam, kiedy dowiedziałam się że wyjeżdżacie...
- Uwierz mi, że ja też. Ale...
- Rozumiem wszystko. Nie musisz mi tego tłumaczyć. Teraz Tom to twoja najbliższa rodzina, wasz związek jest najważniejszy. - uśmiechnęłam się, po czym mocno ścisnęłam dłoń przyjaciółki.
- Dziękuję. Wciąż jesteś dla mnie najlepszą przyjaciółką, siostrą. Właśnie, jak tam z Michaelem? Marzy mi się aby nasze dzieci też mogły się przyjaźnić, a tu cisza i cisza. On zbliża się do trzydziestki, nie myślicie  o pobraniu się?
No nie! Kolejna osoba, która tego dnia chce mnie wydać na siłę za mąż. Już powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać. Co chwilę słyszałam podobne komentarze w domu. Nie rozumiem, czy dla nich wiek dwudziestu pięciu lat to jakieś staropańeństwo? Naprawdę zabawne. To, że coraz więcej kuzynów już zmieniało stan cywilny, nie znaczy, że ja nie mogę pocieszyć się życiem trochę dłużej. Szczerze mówiąc, z jednej strony nie spieszyło mi się do tego, wciąż czułam się dzieckiem, lecz z drugiej podobne pytania trochę mnie bolały, ponieważ jednak brakowało mi konkretnych deklaracji od Michaela. Czasami zastanawiałam się czy on rzeczywiście wiąże ze mną przyszłość, czy tylko tak mi się wydaje. Byłam w nim totalnie zakochana, czułam się jakbyśmy byli razem zaledwie kilka dni. Za każdym razem, kiedy mnie całował. przytulał, dotykał, serce biło mi tak, jak wtedy gdy byłam nastolatką, niesamowite uczucie. Zdawałam sobie sprawę, że on również jest dziecinny, że ma dużo pracy, jednak nie można było się tym wiecznie tłumaczyć. Prawdę mówiąc, czasem gdy już leżałam w łóżku, przykryta do ulubionej poduszki, wyobrażałam sobie scenę, w której Michael prosi mnie o rękę w jakiś romantycznych okolicznościach. Nikomu jednak o moich skrytych marzeniach nie mówiłam, nawet Stacy...
-Hello! Ziemia! Powtórzyć pytanie? Powiem ci, że nawet za twoimi uroczymi zawiasami się bardzo stęskniłam. - zaśmiała się przyjaciółka.
- Po prostu nam się do niczego nie spieszy. - ucięłam krótko i zmieniłam temat.

    Resztę wieczoru spędziłyśmy na wspomnieniach, plotkach i innych typowo babskich sprawach. Chciałyśmy do maksimum wykorzystać czas, w którym Tom był na delegacji w moim mieście.  Każdy typowy facet zanudziłby się przy nas na śmierć. Właśnie, typowy. Śmiejąc się i rozmawiając, nieustannie tęskniłam jednak za moim ukochanym, nietypowym mężczyzną, którego nie widziałam już od dwóch tygodni.



sobota, 6 czerwca 2015

Która Era?



  Cześć Kochani!
     Po długiej przerwie wracamy. ;) Zaczniemy trochę luźniej, notką tematyczną. Na opowiadanie musicie jeszcze chwilę poczekać. Cierpliwości! Mamy nadzieję, że notka się spodoba.

                                                                                                                                             Billie

PS: Jeśli macie do nas pytania zachęcamy do pisania emaili lub wiadomości prywatnych na naszym facebooku. Do zakładki z pytaniami niestety zaglądamy rzadko, a chcemy odpowiadać na każde Wasze pytanie. ;)


 


    Ostatnio razem z Dianą zastanawiałyśmy się, która era podoba nam się najbardziej. I tak zrodził się pomysł na tą notkę. Jesteśmy ciekawe, którą erę lubicie najbardziej i dlaczego. Osobiście ciężko mi się zdecydować. Michael był świetny w każdym okresie. Nie potrafię wybrać jednej ery ale myślę, że bardziej podoba mi się Michael w czasach od Bad aż po This is it. Diana natomiast uwielbia czas od off the wall  do Bad, więc żartobliwie ujmując, dzielimy się na pół ;)

Dla przypomnienia przybliżymy Wam poszczególne ery. ;)

OFF THE WALL ( 1979 )

Ten okres uważa się za przełomowy w karierze Michaela. Jego kariera nabrała wtedy tempa. Świecące stroje, powoli zanikające afro. ;) 




THRILLER ( 1982 )

Charakterystyczne marynarki, trochę zmieniona fryzura, prawdziwy szał na białe skarpetki.



BAD ( 1987 )
Michael w roli złego chłopca. Obcisłe czarne spodnie, mnóstwo ćwieków. Wysokie ciężkie buty.



DANGEROUS ( 1991 )

Przewodnim motywem w tej erze, jak i w HIStory, są mundury.





HIStory ( 1995 )

Koncerty: Przede wszystkim strój kosmonauty. Złoty kombinezon, a do tego hełm. 



INVINCIBLE ( 2001 )

Fryzura Michaela w tym etapie życia znacznie się różni od poprzednich. Michael preferuje długie i proste włosy. Jego stroje wciąż są eleganckie i tworzone tylko dla niego.



THIS IS IT ( 2009 )

Michael wraca do fryzury z czasów Dangerous. Osobiście uważam, że dodało mu to uroku. Strasznie mi się to podoba. 




A Wam, która era podoba się najbardziej?

wtorek, 26 maja 2015

POWRÓT



Kochani! 

     Dopiero teraz wracamy do żywych niestety. Ja na przykład w tym tygodniu zaczynam wakacje, ponieważ w poprzednim miałam jeszcze matury ustne oraz rozszerzenia. 
Nowa notka pojawi się w ciągu najbliższych dni!  Obiecuję teraz nadrobić opowiadania które do tej pory czytałam, może pojawili się jacyś nowi blogerzy? Cieszę się że wracamy, tęskniłam! ;)

Diana 








niedziela, 22 marca 2015

OGŁOSZENIA! :)

Witaaaajcie Kochani!


(mamy nadzieję, że ktoś jeszcze nas odwiedza)
Nie dodajemy ostatnio postów, bo w tym półroczu ostro uczymy się do matury! :/
Teraz powinna być moja kolej pisania notki... (Diana)
Chciałam was strasznie przeprosić. Może dla tych którzy jeszcze mają daleko do matury, albo dla tych którzy ją zdali zasłanianie się nią wydaje się być głupim pretekstem Ale jednak....
Przerasta mnie to wszystko. Będę pisać 4 rozszerzenia (nie wiem po co xd) Ale każde z nich opiera się także na wypracowaniach. I kiedy mam w tygodniu przygotować wypracowanie ok 4 stron na polski, historię, wos i jeszcze coś na angielski, to po prostu nie mogę patrzeć na kartkę i długopis. Kończy się marzec, a ja coraz bardziej panikuję, że jeszcze mam tyle do powtórzenia i się nie wyrobię. A i jeszcze łapie mnie depresja że za miesiąc będę  musiała pożegnać już ostatecznie szkołę ;/ 
Wybaczcie.
1. To nie jest tak, że nie chce mi się czytać waszych opowiadań, po prostu ja teraz już nawet lektur nie czytam bo brakuje mi czasu. Wszystko nadrobię już za 1,5 miesiąca. Uwielbiam was bloggerki! Przepraszam za brak komentarzy i wgl. ;/
2. Zaraz po maturze ostro bierzemy się za powrót do żywych, częste notki i promocję bloga. W końcu będziemy mieć cztery miesiące wakacji! 
3. Jeśli ktoś to czyta, niech skomentuje, bardzo chciałbyśmy wiedzieć czy ktoś jeszcze czeka ;)

Zatem do zobaczenia w MAJU! ;)

Diana

sobota, 24 stycznia 2015

OPOWIADANIE - część 29.

Hej Kochani!
Dziękujemy za wszystkie miłe komentarze z Waszej strony. Bardzo się cieszymy, że wciąż jesteście z nami! To strasznie miłe! 
Z radością zapraszam Was do lektury kolejnej części opowiadania!



        Z wrażenia opadłam na łóżko. Oczy miałam jak dwa księżyce w pełni i buzie szeroko otwartą. Z niedowierzaniem patrzyłam na podekscytowaną przyjaciółkę. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. W końcu Michael przerwał mój stan uśpienia. 

- Moje gratulacje Stacy! Co za niespodzianka! 
- A Ty Lauro? Nie cieszysz się? - zapytała Stacy
- Nie... To znaczy tak. Jasne, że się cieszę. Po prostu mnie strasznie zaskoczyłaś. - wstałam i przytuliłam ją. - Obiecaj tylko, że nie przestaniemy się widywać. - wyszeptałam.
- Nie dopuszczę do tego. - odpowiedziała. 
- No to kiedy ślub? - zapytał Michael.
- W wakacje. Już się nie mogę doczekać! Lauro, musisz mi pomóc wybrać sukienkę, usadzić gości... wszystko!
- Jasne. Nie ma problemu. - uśmiechnęłam się.
- Będziecie gośćmi honorowymi? - pisnęła z radości Stacy. Popatrzyłam pytającym wzrokiem na mojego chłopaka. Wiedziałam, że przy jego sławie to nie będzie takie proste.  Nie mogliśmy od tak po prostu wparować na wesele. Zbiegli by się paparazzi, tłum fanek i zepsuła bym tym najważniejszy dzień w życiu mojej przyjaciółki. Kiwnął tylko lekko głową. Wiedziałam, że coś wymyśli. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna. 
Tej nocy ani ja, ani moja  współlokatorka długo nie mogłyśmy zasnąć. Leżąc w łóżkach, ze zgaszonym światłem. Stacy była wciąż podekscytowana,  widać było, że nie mogła przestać myśleć o Tomie. Ja z kolei dzieliłam w sobie różne, skrajne emocje. Z jednej strony cieszyłam się, że moja najlepsza przyjaciółka ułoży sobie życie i byłam pewna, że trafiła na odpowiednią osobę. Niestety przerażał mnie fakt, że za kilka miesięcy przestaniemy razem mieszkać. Stacy przez te wszystkie lata w pewnym sensie należała do mnie, a ja do niej. Teraz nagle wszystko miało obrócić się do góry nogami. Z otchłani moich skomplikowanych i może niezrozumiałych dla innych przemyśleń wyrwał mnie cichy głos Stacy.
- Kocham Cię. Kocham Cię jak rodzoną siostrę, wiesz?
Moja twarz rozpromieniła się, chociaż zgaszone światło nie pozwalało tego nikomu dostrzec.
- Ja Ciebie również siostrzyczko.

                                                 * * *


         I tak ruszyły przygotowania do wielkiego ślubu Stacy i Toma.  W każdej wolnej chwili biegałyśmy razem dosłownie wszędzie: od sklepów z sukniami ślubnymi, przez kościół, piekarnie aż po sklepiki ze ślubnymi dekoracjami. Był czerwiec 1985 r. Razem z przyjaciółką byłyśmy w kolejnym już sklepie z odzieżą ślubną. Stacy ubierała kolejną suknię w jednej z przymierzalni.

- Do wesela niecały miesiąc, a ja wciąż nie mogę znaleźć idealnej sukni. - narzekała.
- Przymierzałaś już chyba ze sto wzorów! Kilka z nich na prawdę było pięknych! Nie marudź tyle, bo w końcu nic nie znajdziesz. - odparłam.
- Nie bądź taka cwana. Moja kreacja musi być perfekcyjna! - powiedziała. Po czym dodała. - Gotowa?
- Tak. Chodzi i pokaż się.
Moim oczom ukazała się przepiękna długa aż do ziemi śnieżnobiała suknia. Była naprawdę wyjątkowa. Z jednej strony klasyczna długa, z rozkloszowanym dołem, ale miała także w sobie nutę awangardy, gdyż odsłonięte ramiona w sukni ślubnej rzadkością.  Niewielkie bufki zaczynały się znacznie niżej, a reszta rękawa była pokryta koronką. Stacy wyglądała olśniewająco.

- Wow... - wyszeptałam.
- I tyle? - zaśmiała się przyjaciółka.
- Wyglądasz niesamowicie. Chyba Cię uduszę jeśli jej nie kupisz. - odparłam. 
- Tak uważasz? Myślisz, że się spodoba Tomowi?
- Uwierz mi, że tak. Wyglądasz bajecznie.
- Może masz racje. Chyba się zdecyduje. - Stacy uśmiechnęła się do mnie. - Dasz wiarę? Wychodzę za mąż! - przyjaciółka podeszła bliżej i usiadła na kanapie obok mnie. - Wszystko układa się idealnie! A Ty?! Ty spotykasz się z Michaelem J... - mocno szturchnęłam ją w bok. - Auu. - wykrztusiła. Sprzedawczyni obdarzyła nas dziwnym spojrzeniem i wyszła z pokoju.
- Ciszej. Wiesz, że wolę się z tym nie obnosić. 
- No tak. Zapomniałam. Wybacz, po prostu jestem tak strasznie szczęśliwa! 
- No ja też. - uśmiechnęłam się. Stacy miała racje. Mimo utrudnień, jakie niósł ze sobą związek z Michaelem, byłam na prawdę szczęśliwa. Marzyłam, żeby tak już było do końca.

                                                ***

27 lipca 1985

       Stałam w domu Stacy, ubrana w fioletową zwiewną sukienkę z włosami upiętymi w kok. Pomagałam Stacy w ostatnich przygotowaniach. Michaela nie widziałam od rana. Nie wiedziałam nawet czy go poznam. Nie chciał zdradzić jak będzie wyglądał jego kostium, a ja nie dopytywałam. Wiedziałam, że sprawi mu to dużo radości. W sumie ja też będę mogła się przy tym zabawić. Pewnie Michael zaczeka zanim mi się ujawni. Z ukrycia będzie się śmiał widząc jak zaczepiam obcych ludzi i sprawdzam czy czasem nie są oni moim chłopakiem. Uśmiech sam wyskoczył mi na buzię.
- Co Cię tak cieszy? - spytała zdenerwowana Stacy.
- Nic, nic. - odparłam. 
- Wszystko gotowe? Kwiaty są? Tort już przyjechał? Matko, tak strasznie się stresuję.
- Wyluzuj się. To ma być najpiękniejszy dzień Twojego życia. O nic się nie martw. Zajęłam się wszystkim. - próbowałam uspokoić przyjaciółkę. 
- Dziękuję. 
- A teraz chodźmy za nim się spóźnimy. 
Ceremonia nie trwała długo. Na początku było trochę zamieszania. Drużba Toma zaspał i zapomniał przynieść obrączki. Na szczęście zdążył po nie wrócić. Godzinę później Stacy i Tom oficjalnie byli już mężem i żoną. Przyjęcie weselne odbyło się w małej restauracji na końcu miasta. Wszyscy goście się już bawili, a ja wciąż nie mogłam znaleźć swojego faceta.
- Lauro! - usłyszałam za sobą głos Stacy. - znalazłaś go już?
- Nie. To przestaje być śmieszne. - W tym samym momencie ktoś chwycił mnie za rękę. Przestraszona aż odskoczyłam. Odwróciłam się. Stał za mną gruby, siwy mężczyzna. Zarost przysłaniał mu praktycznie całą twarz. Nosił ogromne okulary, zza których wyglądały brązowe oczy. Te oczy.
- Mike! - szturchnęłam go. 
- Haha. Udało mi się co? - zadowolony z siebie, śmiał się do rozpuku. 
- Okej, przyznaję. Udało Ci się. - uśmiechnęłam się.
- Czy mogę prosić Panią do tańca? - zapytał przez łzy.
- Z miła chęcią. - odparłam podając mu dłoń. Wszyscy goście bawili się wyśmienicie. Muzyka nie przestawała grać, ludzie nie przestawali tańczyć. Przyznajeę że dawno się tak nie bawiłam. Szaleliśmy z Michaelem do upadłego. W pewnej chwili podbiegła do mnie Stacy.
- Lauro. Na wesele wtargnęli paparazzi. Szukają Michaela.
- Co?! Ale jak to? - byłam w szoku. Jakim cudem oni się dowiedzieli? Michael był na prawdę dobrze ukryty pod kostiumem. Ja miałam problem z tym, żeby go rozpoznać! A byłam jego dziewczyną! 
- Nie wiem, nikomu nie mówiłam! Po za Tomem, ale on by się nie wygadał! 
- Trzeba ich stąd wyrzucić. - odparłam. - Michael, Ty lepiej się do nich nie zbliżaj. Lepiej ich nie naprowadzać na Twój trop.
- Dobrze. Postaram się nie rzucać w oczy. - powiedział. Ja razem z przyjaciółką udałyśmy się w stronę namolnych, nie dających spokoju paparazzi.
- Przepraszam. To impreza prywatna i nie mają tu panowie wstępu. - zaczęłam.
- Szukamy kogoś. Mamy informacje, że tu jest. 
- Nadal nie uprawnia to panów to przebywania tu. A jeśli wolno, kogo szukacie? - zapytałam.
- Michaela Jacksona. 
- Ah tak. Widzicie panowie, Michael Jackson siedzi przy tamtym stoliku razem z papieżem i Dianą Ross. - odparłam uszczypliwie.
- Bardzo śmieszne panienko. Nie wyjdziemy póki nie zrobimy dobrych zdjęć. 
- Proszę opuścić ten teren zanim wezwę policje. 
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz panienko. - Mężczyzna zaczął zbliżać się w moją stronę.
- Zostaw moją dziewczynę. - za sobą usłyszałam głos Michaela.

Billie&Diana

sobota, 10 stycznia 2015

Niewydane utwory.

Cześć Kochani!
Dziś będzie luźna notka ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. 

Ostatnio odkryłam pewną, niewydaną piosenkę Michaela. Zakochałam się w niej od pierwszej chwili! Nie potrafię wyrazić tego co czuje słuchając tej piosenki. W pierwszej chwili łzy popłynęły mi z oczu. 



Kolejną piosenką, która nie została wydana jest "I am a loser". Kolejny bardzo piękny utwór. Smutny ale piękny.




Jest jeszcze " Days in Glouchestershire ".




Jak Wam się podobają? Co o nich sądzicie?

~ Bille





piątek, 9 stycznia 2015

Wyjaśnienia.

Hej wszystkim!
Z racji, że ostatnio co raz więcej z Was zaczęło dopytywać się czy żyjemy etc. postanowiłam wyjaśnić kilka spraw.
Przez ostatni czas nie bardzo miałyśmy kiedy coś naskrobać. Wydawać by się mogło, że powinnyśmy czas znaleźć bo były święta i masa wolnego. Otóż problem był. A dodatkowo ja miałam prawą rękę w gipsie. Dlatego na blogu nic się nie pojawiało.
Na prawdę o Was i o blogu nie zapomniałyśmy. Mamy masę pracy i czasami jest ciężko. Zrozumcie. Postaram się w ten weekend dodać notkę, może nawet dwie.
Mam nadzieję, że wciąż tu jesteście.

Billie.