Witajcie!
Od ostatniej części opowiadania minęło sporo czasu... Od dzisiaj znajdujemy się w erze Bad. Przerzut czasu jest konieczny. Mamy nadzieję, że wam się spodoba. Dzisiaj taki trochę wstęp do rozwoju akcji i zaznaczenie najważniejszych informacji.
Diana
kwiecień 1987
- Kochanie, o której chcesz wyjść dzisiaj z pracy?! - niski, męski głos dotarł do moich uszu z sąsiedniego pomieszczenia.
- Chciałabym przed szesnastą, jeśli oczywiście nie sprawię kłopotu. - Odparłam, układając stertę niezbędnych dokumentów, które musiałam uporządkować.
- Ty? Kłopot? Moja droga, nie żartuj sobie. Nigdy nie sprawiasz, ani nie sprawiałaś mi problemów. - Kiedy usłyszałam te słowa uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Nigdy, jasne. Jeszcze kilka lat temu nie mogliśmy na siebie patrzeć, a teraz słodziliśmy sobie na każdym kroku. Życie jest pełne paradoksów. Gdy mój szef podszedł do biurka, powiedziałam rozmarzona:
- Ten obraz jest piękny. Uwielbiam jego malarstwo. - Otworzyłam książkę i pokazałam rozmówcy obraz "Tancerki" Degasa, którym zachwycałam się od dobrych kilku dni.
- Pasowałabyś między tymi dziewczętami idealnie.
- Tak, zapewne, między tymi idealnymi, chudymi baletnicami. Bardzo zabawne.
- Przecież tańczyłaś coś tam, nieprawdaż?
- Tak, salsę, ale przestałam rok temu. W sumie trochę mi tego brakuje.
- Dlaczego? Mówiłaś, że cię tam chwalono.
- Niestety mój partner taneczny Adam zaczął sobie trochę za dużo wyobrażać. Nie pomogły tłumaczenia, ostrzeżenia.
- Biedny chłopiec. W sumie mu się nie dziwię, że się do Ciebie zalecał. - Po tych słowach zostałam obdarowana buziakiem w policzek. Poczułam, że się zarumieniłam, dlatego też postanowiłam udać oburzenie:
- Panie Crown! Żona będzie zazdrosna. - Tak, tak. Nie pomyliliście się. Pan Crown. Ten sam człowiek, który był moim profesorem oraz z którym darłam koty na każdych zajęciach. Czepiał się wszystkich szczegółów, czuł do mnie jakąś, jak mi się wtedy wydawało bezpodstawną antypatię. Przez niego wypłakałam niejedną noc. Jedna rozmowa pod koniec studiów wystarczyła by wszystko obróciło się do góry nogami. Wiedząc, że nie mam już nic do stracenia postanowiłam spróbować z nim szczerze porozmawiać. Moje plany średnio wyszły, gdyż emocje wzięły w górę. Pamiętam jak puściłam mu koronkę zarzutów typu: "Co ja Panu zrobiłam?" "Skąd taka uraza do moich polskich korzeni?" "Wszyscy profesorowie mnie chwalą, tylko Pan bezpodstawnie poniża!" itd. Nigdy nie zapomnę jego dużych, zszokowanych oczu. . Pierwszy raz widziałam tego człowieka z takim wyrazem twarzy. Przez dobre pięć minut nie mógł wydusić z siebie słowa. Kiedy w końcu otworzył usta, przez moje ciało przeleciał dreszcz strachu. Przymknęłam oczy, przygotowałam się na głośny wybuch. Ku mojemu zdziwieniu wieloletni postrach zamienił się w kruchego, spokojnego mężczyznę. Powiedział, że zaimponowałam mu swoją odwagą i tym, że zdecydowałam się podjąć rozmowę. Przeprosił i wyznał, że kiedyś pewni Polacy bardzo go skrzywdzili. I co najważniejsze : powiedział, że jestem bardzo zdolna i chce abym pracowała w jego galerii sztuki. Wystarczył moment, bym wybaczyła mu wszystko oraz zrozumiała. Z radością przyjęłam propozycję, czując się wtedy wyróżniona i doceniona. Po zakończeniu edukacji mojego rocznika Crown odszedł na emeryturę i skupił się na rodzinnym biznesie. Galeria ta, zawierała nie tylko obrazy na sprzedaż, ale zatrudniała także fachowców do konserwacji dzieł, a także zajmowała się pewnymi przypadkami zaginionych obrazów. Generalnie cieszyła się dużym prestiżem. Nie ukrywam, że pracowało mi się tam wspaniale. Atmosfera cudowna, ale przede wszystkim robiłam to, co kochałam. Sztuka była jedną z moich pasji. Z Crownem mimo trzydziestu pięciu lat różnicy staliśmy się prawdziwymi przyjaciółmi. Mówiliśmy sobie o wszystkim... no prawie. Mój były nauczyciel nie miał pojęcia o Michaelu. Przynajmniej na razie.
- Lauro, moja żona, podobnie jak ja chciałaby ciebie mieć za swoją synową. Nie mogę przeboleć tego, że nie chciałaś słuchać mnie, kiedy próbowałem podsunąć ci jednego z moich synów. Kiedy mi w końcu przedstawisz swojego faceta? Nie patrz tak na mnie! Głupi nie jestem, już mi nie wkręcisz, że jesteś sama.
- Zbliża się szesnasta. Muszę lecieć! - rzuciłam pospiesznie i uścisnęłam szefa na pożegnanie.
- Dzisiaj ci się udało, ale następnym razem ci nie daruję! - usłyszałam kiedy już zamykałam drzwi wyjściowe.
Ufff, kolejny raz, kiedy musiałam jakoś ominąć temat. Wiedziałam jednak, że wkrótce Crown mi nie odpuści. Jest zbyt inteligentnym człowiekiem, by wciąż nabierać się na głupie kłamstewka. Gdy uświadomiłam sobie ten fakt stanęłam przed dylematem. Czy mogę mu wyznać prawdę? Istnieje kilka opcji jego reakcji: Uwierzy mi i będzie mi kibicował, wyśmieje mnie oraz stwierdzi, że to kolejna wymówka, wyśle mnie do zakładu psychiatrycznego bądź rozgada to innym. Nie. Ostatnia teza była niemożliwa. Co jak co, ale zaufanie mogłam do niego mieć. Tak bardzo oddałam się rozmyślaniom, że nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam pod klatkę schodową mojego mieszkania. Znajdowało się niedaleko centrum, więc do pracy chodziłam na nogach, ewentualnie przyjeżdżałam rowerem. Bez żadnego grymasu na twarzy wyszłam po schodach na drugie piętro, chociaż często fakt pokonania kilkudziesięciu schodów dobijał mnie niesamowicie. Tak, niestety jestem jednych z największych leni świata. Drzwi były otwarte. Andrew już musiał być w domu.
- Cześć siostrzyczko! -Tak, jak się spodziewałam mój brat jak zwykle czule mnie przywitał. Stał w kuchni przy garnkach. Wspaniały widok. Muszę jednak przyznać, że świetnie sobie sobie radził. Odkąd zamieszkałam z nim po ślubie Stacy, czułam się dożywiana jak w rodzinnym domu.
- Hej! Uroczo wyglądasz w tym fartuszku w czerwone serduszka. Myślę, że w takim stroju powinieneś się spotkać dziś wieczorem z Monicą.
- Bardzo śmieszne. To prezent do naszego wspólnego mieszkania od mamusi. Nie moja wina, że nie wzięła pod uwagę, że nie tylko ty będziesz gotować, a tym bardziej nie spodziewała się że głównie JA będę to robić.
- Jesteś zestresowany? - zapytałam, opadając zmęczona na krzesło. Jednak te kilkadziesiąt schodów dało mi w kość.
- Weź, nawet mi nie mów. Umieram ze strachu. Boję się, że się nie zgodzi, że mnie wyśmieje.
-Oszalałeś? Dlaczego miałaby tak się zachować?
- Nie wiem, może nie jest jeszcze gotowa, albo tak naprawdę mnie nie kocha.
- Przestań! Monica za tobą szaleje!
- Eh...
- Naprawdę! Poza tym bardzo ją lubię. To ułożona, spokojna dziewczyna. Do tego śliczna i urocza. Masz gust braciszku. Swoją drogą będzie z was niezły duet. Nauczyciel historii i nauczycielka chemii. Zabawne, że od dziecka próbowałeś uciekać za wszelką cenę od tego przedmiotu, a zobacz jak się skończyło.
- Nie zapeszaj siostrunio!
- Nie zapeszam. Martwię się raczej o to, że niedługo wyląduję na ulicy. Najpierw ślub Stacy i utrata lokatorki, za chwilę ty.
- Oj przestań. To na razie tylko oświadczyny, po drugie nie wiadomo czy się zgodzi. Odbiegając daleko w przyszłość, jakbyś miała z nami mieszkać, na pewno nie sprawiłoby to nikomu problemu. Własnie! Wy z Michaelem macie już spory staż, żadnych kryzysów, zakochani jak nastolatkowie, a tu cisza w tym temacie.
- Ej, to co ja mam mu się oświadczyć?
- Nie, ale ja mógłbym mu na przykład coś zasugerować...
- Chyba oszalałeś! Zresztą zdajesz sobie sprawę, jak teraz to wszystko wygląda. Za chwilę wydaje płytę, szykuje długą i obszerną trasę koncertową. Jak to sobie wyobrażasz? W dodatku teraz będzie trudny czas dla nas, a przede wszystkim dla Michaela. Wiesz... boję się reakcji mediów na jego zmianę wizerunku, koloru skóry. Będą znów wymyślać jakieś bajki. Na samą myśl przechodzą mnie ciarki, ale damy radę.
- Masz rację, ludzie nie wiedzą, że nie ocenia się książki po okładce. - Odparł ze współczuciem Andrew, stawiając przede mną miskę z zupą kalafiorową.
- Ale jednego jestem pewna. - westchnęłam, teatralnie przerzucając oczami.
- Czego?
-Fanek mu na pewno nie zabraknie. Jak sobie pomyślę, o jego pierwszej solowej trasie, to mnie rozrywa i marzę by porozwalać łopatą, albo kilofem głowy tym wszystkim wariatkom. Nie mówię o normalnych dziewczynach, które go uwielbiają, ale niestety histeryczek nie brakuje. Pyszna ta zupa.
- Haha. Nie wiem z jakiego powodu mam bardziej współczuć Michaelowi. Zastanawiam się, czy gorsze są napalone fanki czy jedna złośnica, zazdrośnica, która własnie przede mną siedzi.
- Zdrajca! - w tej chwili mój brat dostał ścierką po głowie. - Boże która jest godzina?! Rany, dochodzi siedemnasta! Muszę lecieć.
Pospiesznie wstałam od stołu, przebrałam wysokie obcasy, na znacznie wygodniejsze kaczuszki i ruszyłam do drzwi. Zanim jednak wyszłam, zawołałam złośliwie:
-Braciszku, czy ja mogę wrócić na noc?
- Ej! Monica to porządna dziewczyna!
- Wiem, wiem, tak sobie żartowałam. Powodzenia życzę! Do zobaczenia!
- Dziękuję. Papa! Pozdrów Stacy!
- Oczywiście.
***
Drzwi do pokoju hotelowego otworzyła mi moja ukochana Stacy. W pierwszym momencie jej nie poznałam. Znacznie skróciła włosy, zaczęła nosić marchewkowy kolor. Jej twarz nieco się zaokrągliła, zresztą nie tylko twarz... W każdym razie jako dorosła, ułożona i elegancka kobieta wyglądała jeszcze piękniej niż kiedyś. Bardzo mi jej brakowało. Odkąd Tom dostał propozycję dużo lepszej pracy, co wiązało się z przeprowadzką do innego stanu widywałyśmy się dużo rzadziej. Pomyśleć, że kiedyś nie mogłyśmy wytrzymać bez siebie ani jednego dnia...
- Co ty tak stoisz, jakby Cię zamurowało? - Stacy szybko przywróciła mnie na ziemię.
- Witaj. Bardzo się zmieniłaś. - uścisnęłam ją na wejściu.
- Nie wiem, czy mam się z tego cieszyć czy płakać.
- Oj, przestań. Wyglądasz prześlicznie! Zapomniałabym. W końcu mogę ci pogratulować na żywo. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Dziękuję kochana - dłoń moje przyjaciółki przesunęła się na widocznie zaokrąglony brzuch - Usiądziemy? Ostatnio kiepsko się czuję.
- Oczywiście. Ale z dzieckiem wszytko w porządku?
- Tak, na szczęście tak. Byłam kilka dni temu na kontroli, ale muszę się oszczędzać.
- Właśnie, teraz musisz przede wszystkim myśleć nie o sobie, a o maluszku. Będziesz wspaniałą mamą! Czas tak niesamowicie leci... Dopiero co bawiłam się na twoim weselu, a tu już dziecko...
- Za każdym razem kiedy wspominasz o moim ślubie przypomina mi się akcja z paparazzi i przebranie Michaela. Nigdy nie zapomnę ich min, kiedy przebrany za starego emeryta odruchowo przedstawił im się jako twój chłopak. Popatrzyli na nas wszystkich jak na ludzi z wariatkowa i wyszli. Nigdy nie mogę przestać się śmiać na myśl o tych wydarzeniach.
- Weź, nawet nie mów. Potem musiałam wymyślać jakieś historie, kiedy twoi goście pytali się czemu jestem z takim starym zgredem. Poszła opinia, że jestem słodką idiotką, która leci tylko na kasę.
- Wiesz Lauro... Jestem teraz naprawdę szczęśliwa. Mam Toma, spodziewam się dziecka, jednak brakuje mi tych naszych wspólnych przygód, wspomnień itd.
- Nawet nie wiesz ile ja nocy przepłakałam, kiedy dowiedziałam się że wyjeżdżacie...
- Uwierz mi, że ja też. Ale...
- Rozumiem wszystko. Nie musisz mi tego tłumaczyć. Teraz Tom to twoja najbliższa rodzina, wasz związek jest najważniejszy. - uśmiechnęłam się, po czym mocno ścisnęłam dłoń przyjaciółki.
- Dziękuję. Wciąż jesteś dla mnie najlepszą przyjaciółką, siostrą. Właśnie, jak tam z Michaelem? Marzy mi się aby nasze dzieci też mogły się przyjaźnić, a tu cisza i cisza. On zbliża się do trzydziestki, nie myślicie o pobraniu się?
No nie! Kolejna osoba, która tego dnia chce mnie wydać na siłę za mąż. Już powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać. Co chwilę słyszałam podobne komentarze w domu. Nie rozumiem, czy dla nich wiek dwudziestu pięciu lat to jakieś staropańeństwo? Naprawdę zabawne. To, że coraz więcej kuzynów już zmieniało stan cywilny, nie znaczy, że ja nie mogę pocieszyć się życiem trochę dłużej. Szczerze mówiąc, z jednej strony nie spieszyło mi się do tego, wciąż czułam się dzieckiem, lecz z drugiej podobne pytania trochę mnie bolały, ponieważ jednak brakowało mi konkretnych deklaracji od Michaela. Czasami zastanawiałam się czy on rzeczywiście wiąże ze mną przyszłość, czy tylko tak mi się wydaje. Byłam w nim totalnie zakochana, czułam się jakbyśmy byli razem zaledwie kilka dni. Za każdym razem, kiedy mnie całował. przytulał, dotykał, serce biło mi tak, jak wtedy gdy byłam nastolatką, niesamowite uczucie. Zdawałam sobie sprawę, że on również jest dziecinny, że ma dużo pracy, jednak nie można było się tym wiecznie tłumaczyć. Prawdę mówiąc, czasem gdy już leżałam w łóżku, przykryta do ulubionej poduszki, wyobrażałam sobie scenę, w której Michael prosi mnie o rękę w jakiś romantycznych okolicznościach. Nikomu jednak o moich skrytych marzeniach nie mówiłam, nawet Stacy...
-Hello! Ziemia! Powtórzyć pytanie? Powiem ci, że nawet za twoimi uroczymi zawiasami się bardzo stęskniłam. - zaśmiała się przyjaciółka.
- Po prostu nam się do niczego nie spieszy. - ucięłam krótko i zmieniłam temat.
Resztę wieczoru spędziłyśmy na wspomnieniach, plotkach i innych typowo babskich sprawach. Chciałyśmy do maksimum wykorzystać czas, w którym Tom był na delegacji w moim mieście. Każdy typowy facet zanudziłby się przy nas na śmierć. Właśnie, typowy. Śmiejąc się i rozmawiając, nieustannie tęskniłam jednak za moim ukochanym, nietypowym mężczyzną, którego nie widziałam już od dwóch tygodni.
Hejka!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, tęskniłam niesamowicie, a tu miła niespodzianka na koniec dnia. Jestem za Stacy i Andrew'em, Michael niech pierścionek kupuje i na co czekać? Myślę, że ich związek na tyle się rozwinął, że ślub jest jak najbardziej na miejscu. Czekam na następną notkę. Pozdrawiam. ~MeryMJ
Hej!
OdpowiedzUsuńJak cudownie że jesteście! Strasznie się stęskniłam za waszym opowiadaniem!
Niech ten Michael wreszcie weźmie się za siebie i poprosi Laurę o rękę! Jest już duży chłopcem i musi się odważyć! Jeszcze się okaże że Andrew się ożeni wcześniej niż Laura wyjdę za mąż...
Czekam z mieć na następna część.
Jak tam u was? Jak po maturach? Jakie dalsze plany? ;)
Pozdrawiam
Zobaczymy. Wciąż czekamy na wyniki. :)
UsuńBillie
Właśnie, niech Mike bierze się do roboty!!! Niech mają dzieci i swój własny dom ^^
OdpowiedzUsuńMatko, nawet nie wiecie jak bardzo ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że dodałyście! Taka piękna niespodzianka xD notka super, tylko jakoś zabrakło mi Michaela..
No i jak po maturach? :)
Lolkaaa
Jestem bardzo ciekawa jak rozwiążecie ten wątek.. :)
OdpowiedzUsuńCzy weźmiecie pod uwagę fakt, że po raz pierwszy ożenił się w 94. roku, czy pofantazjujecie? :D
MAGDA87
Super nie mogę się doczekać następnej części.Najlepsze opowiadanie. Z niecierpliwością będę wyczekiwać na następną:)
OdpowiedzUsuńCzytam wasze opowiadanie od dawna, komentowałam czasem z anonima podpisując się... nie pamiętam, jak xd Cieszę się w każdym razie, że wróciłyście i znów dodajecie nowe części. Z początku przestraszyłam się tego, jaka relacja łączy Laurę z profesorem (bo domyśliłam się, że to on xd). Stacy już w ciąży, Andrew się oświadcza a my mamy erę Bad i pytanie, co na to Michael.. Oby odpowiedź znajdowała się w kolejnej notce!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Zapraszam!
OdpowiedzUsuńwww.michael-is-my-dream.blogspot.com
Zapraszam!
OdpowiedzUsuńwww.michael-is-my-dream.blogspot.com
Kiedy następny rozdział ?! Już nie mogę się doczekać !!! Laurcia :D
OdpowiedzUsuńDziewczyny - jestescie GENIALNE!!! Na waszego bloga natrafilam z miesiac temu i jestem zachwycona. Gratulacje. No i... Nie moge doczekac sie nastepnej czesci opowiadania;) Jestem pewna, ze gdyby sam MJ to przeczytal tez by was pochwalil. Chociaz kto wie... Moze on juz to przeczytal :)))
OdpowiedzUsuń