Dobry wieczór! Przepraszamy za długą nieobecność. W ramach przeprosin w najbliższym tygodniu pojawi się kolejny odcinek opowiadania. Billie komputer odmówił posłuszeństwa, więc wyjątkowo ją zastępuję w "parzystej części opowiadania". Mam nadzieję, że jakoś to przeżyjecie. ;) Miałam notkę dodać wcześniej ale byłam na osiemnastce... Dlatego też dziś jestem trochę senna, więc wybaczcie za błędy, styl notki itd. :) Zapraszam do czytania i komentowania!
Diana
Od dobrych kilku minut spoglądałam w kolorową piłkę, nie zwracając uwagi na otoczenie. Zawsze w myśleniu i analizie różnych zdarzeń pomagała mi takiego rodzaju hipnoza - patrzenie w jeden martwy punkt. O dziwo przychodziły mi wtedy różne, ciekawe, czasem nawet absurdalne wnioski. Od kilku dni często urządzałam sobie podobne zawiasy, ponieważ bardzo martwiłam się o Michaela. Nie widziałam się z nim od tego czasu, gdy spotkanie przerwał nam nadęty bufon. Zdawałam sobie sprawę, że na pewno Joseph zrobił coś złego Michaelowi. Prawdopodobnie uderzył albo po prostu skrzywdził słownie, obrażając go lub szantażując. Czułam się winna, ponieważ gdyby nie ja, mój przyjaciel nie musiałby znosić tyle obelg. Ciągle nie mogłam zrozumieć, dlaczego Michael nie odejdzie od zespołu, nie zacznie nagrywać na własną rękę, bez kontroli tego pseudo ojca. Jednak Mike prawdopodobnie zawsze pozostanie tym samym, dobrodusznym i najuczciwszym człowiekiem na świecie. On uważa, że gdyby nie Joseph nic by nie osiągnął, dlatego ciągle mu wybacza. W dodatku, nie chce zostawić swoich braci na lodzie Ja mam o nich swoje zdanie, oczywiście negatywne. Nie chcę psuć relacji Michaela z rodzeństwem, ale mam wrażenie że w przyszłości oni wykorzystają miłość mojego przyjaciela ...
-Ej! Bawisz się ze mną?! - z zamyślenia wyrwał mnie słodki głos mojego, małego braciszka. Uświadomiłam sobie wtedy, że na dłuższą chwilę przerwałam naszą grę w kolory.
- Oczywiście. Przepraszam, zamyśliłam się trochę.- wyjaśniłam z uśmiechem.
- Takiej kochanej siostrze jak ty, nawet TO mogę wybaczyć. - odparł z grobową powagą Philip, co spowodowało, że musiałam tłumić w sobie śmiech.
- Jestem ci bardzo wdzięczna, jesteś wspaniały. - dodałam z równie poważną miną.
Mimo wielkich chęci, los chyba nie chciał, abym tego dnia bawiła się z rodzeństwem, ponieważ chwilę później usłyszałam mamę:
- Laura! Telefon do ciebie!
- Kto dzwoni? - zapytałam z zaciekawieniem, zanim przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Młody kawaler- odparła, charakterystycznie przy tym ruszając brwiami. Tym razem nie wkurzyłam się na nią, za jej sugestie, ale byłam bardzo ucieszona, że w końcu Michael się odzezwał. Miałam nadzieję, że w końcu dowiem się jak rozwiązała się u niego ta bardzo skomplikowana sytuacja.
- Halo? Michael?- zapytałam ze zniecierpliwieniem. Jakież było moje zdziwienie, gdy po drugiej stronie usłyszałam nieco zdezorientowany męski głos:
- Yyyy.... Michael? Victor z tej strony.
- O rany. Strasznie cię przepraszam, myślałam że to ktoś inny.
- Jesteś zawiedziona?
-Nie, skąd. Cieszę się, że dzwonisz.
- Widzę, że masz wielu adoratorów.
- Dobry żart. Michael to mój przyjaciel.
- Tak czy siak, może dasz się namówić na jakieś spotkanie dziś wieczorem?
- W sumie.... Czemu nie? Właściwie skąd masz mój numer? Nie sądzę, że zapamiętałeś.
- Nie wierzysz moje możliwości!
-Wierzę, wierzę! Jesteś zdolnym chłopcem.
- Wyczuwam ironię... Ale niestety masz rację. Załatwiłem od Toma. Widzimy się o 19.00? Przyjechać po ciebie? Adres też mam.
- O rany. Mam wrażenie, że wiesz o mnie więcej niż ja sama. Ok. Widzimy się za kilka godzin. Do zobaczenia!
-Na razie!
Odłożyłam telefon z mieszanymi uczuciami. Byłam zaskoczona własną spontanicznością. Może dla niektórych zabrzmi to dziwnie, ale to w zasadzie drugi facet, z którym miałam zamiar się spotkać w cztery oczy. Pierwszy to oczywiście Mike. Nie ukrywajmy nie należałam do wyjątkowych i wybitnie urodnych dziewczyn, a w dodatku naiwnie czekałam na tą jedną, wielką i prawdziwą miłość, która mimo prawie dwudziestu lat mojego życia jeszcze nie nadeszła. Pospiesznie postanowiłam poinformować o moich planach Stacy. Jej zdanie w tych kwestiach było dla mnie najważniejsze. Kiedy tylko wpadła do mojego pokoju od razu wypytała o wszystkie szczegóły i rozwiała moje wątpliwości.
- Kobieto! Na co ty czekasz, aż się zestarzejesz?!
- Nie tylko...
- Tylko co?!
- No... Michael.
- Wiedziałam! Po pierwsze w żaden sposób nie zdradzasz Michaela, spotykając się z Victorem, ponieważ sama mówiłaś, że to nie jest randka, tylko towarzyskie spotkanie. Zresztą nie możesz zdradzić Jacksona, bo wy nawet....
- Nie dobijaj mnie. - załamałam ręce. Kto nie czułby się zdołowany, gdyby trwał w nieszczęśliwym zakochaniu już od około trzech lat.
- Kurczę, przepraszam. Jeszcze wszystko przed wami. Chodź tu do mnie Kochana! - mówiąc to mocno mnie objęła, chcąc w ten sposób wynagrodzić mi jej niewyparzony język. Po chwili postanowiła wybrać dla mnie odpowiednią stylizację.
Nowo poznany facet zaplusował już na samym początku. Zjawił się punkt 19.00, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ nie przepadałam za spóźnieniami. Na początku udaliśmy się do kawiarni, a potem czas spędziliśmy na łonie natury. Bardzo miło minął mi z nim czas. Victor zawsze znalazł jakiś ciekawy temat do rozmowy i jak wcześniej wspomniałam miał świetne poczucie humoru. Mimo tych wszystkich zalet, czasem wywoływał u mnie zakłopotanie i chwilami nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Spacerując po malowniczej okolicy, która składała się z naturalnych łąk, przedzielonych piaszczystą ścieżką, podziwiałam piękne widoki. Powietrze było nieskazitelnie czyste, a wokół panowała cisza. Milczenie z drugą osobą w tej aurze, było nawet bardzo przyjemne. Miejsce to było świetnym sposobem na zresetowanie wszystkich czarnych myśli i zastąpienie ich zwykłą radością z obecnej chwili. Usiedliśmy pod starym, dużym drzewem. Pierwszy odezwał się oczywiście Victor, który znów powiedział coś, co niestety wywołało rumieńce na mojej twarzy.
- To miejsce wybrałem nieprzypadkowo.
- Co masz na myśli?
- Ta okolica jest taka jak ty.
- Chyba jestem tępa, ale nie rozumiem.
-Piękna, naturalna, wyjątkowa. Powiedziałbym nawet - idealna.
- Weź nie żartuj.
- Nie śmiałbym.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego co mówisz.
- Być może.Zaczarowałaś mnie, chyba na zawsze.
- Proszę cię... Nie mów tak do mnie.
- Dlaczego? Masz kogoś, kto czułby się zazdrosny?
- Nie, nie o to chodzi. Po prostu nie chcę i czuję się niezręcznie w takiej sytuacji
- Skoro nie masz faceta, to chyba mogę prawić ci komplementy.
- W sumie... Teoretycznie tak.
-Nie teoretycznie, ale praktycznie moja droga. Do tego wyjątkowego miejsca zawsze mogę wrócić, wiesz? Myślę, że ty też mi już nie uciekniesz - dodał pod koniec spotkania z uśmiechem. Nie wiedziałam dlaczego, ale bardzo zastanowiło mnie to stwierdzenie. Nie miałam ochoty jednak psuć sobie tamtego, bardzo miłego wieczoru moimi bezsensownymi wnioskami.
Dwa dni później spotkałam się z mężczyzną mojego życia. Przynajmniej tak uważałam. Byłam przekonana, że nawet jeśli Michael nawet w dalekiej przyszłości nie odwzajemni moich uczuć, nigdy nie będę w stanie pokochać kogoś tak bardzo, jak jego. Być może to dziwne, ale prawdziwe. Można postępować zgodnie z rozumem, można go oszukać. Serce jednak szuka tylko prawdy
i nigdy nie daje się zwieść. Od zawsze, moim celem było postępowanie w zgodzie z wolą serca, które nigdy nie kłamie. Tego dnia myśląc o Michaelu skupiłam się jednak na jego osobistej sytuacji, czyli na problemach z ojcem.
Z niepewnością otworzyłam hotelowe drzwi. Bałam się, że zobaczę go w bardzo złym stanie.
- Cześć Mike.
-Witaj, tęskniłem. - Gdy tylko mój przyjaciel mnie usłyszał, pospiesznie wstał z fotela i obrócił się w moją stronę. Już z daleka dostrzegłam sińca pod prawym okiem.
- A ja się martwiłam.
- U mnie wszystko w porządku.- stwierdził, sztucznie się uśmiechając.
- Własnie widzę.- odparłam z ironią i dotknęłam jego policzka, które przybrało nieco inny kolor niż powinno. - Jak on może... Niedługo nie wytrzymam i sama mu dołożę
- Nie było tak źle. Uderzył mnie tylko w twarz
- Jasne...
- Szczerze mówiąc, tylko jeszcze trochę mnie pozantażował mówiąc, że nie mogę się z tobą spotykać, bo inaczej skończy się moja kariera solowa, ale wiem że to były puste słowa.
- Znasz moje zdanie na temat twojej pracy.
- Tak, ale spróbuj mnie zrozumieć. On jest mimo wszystko moim ojcem.
- Michael... staram się, ale z każdym podobnym incydentem coraz ciężej mi to przychodzi. Mam nadzieję, że w końcu mnie posłuchasz.
- Sądzę, że w końcu tak. Zmieńmy temat.
-Też tak myślę. Własnie... Wtedy nie dokończyliśmy rozmowy. Miałeś mi coś powiedzieć, prawda?
- W zasadzie tak... Ale powiedz najpierw co ostatnio porabiałaś?
- Nic ciekawego. Zajmowałam się Philipem, spotkałam się z Victorem.
- Victorem?
- Tak, mówiłam ci o nim. To syn właściciela mieszkania, które będziemy wynajmować.
- Rzeczywiście... Jak było?
- Bardzo miło. Pokazał mi świetne miejsce. Natura, cisza i spokój. Na pewno miałbyś tam zawsze dużo weny. Musimy się kiedyś wybrać w tą malowniczą okolicę.
- Zobaczymy...
- Nie zobaczymy, tylko na pewno! Jeśli ci się nie będzie podobać, zapytam Victora o jakąś inną, ciekawą miejscówkę. Mówił, że zna ich mnóstwo. Wróćmy do tematu. Powiedz to w końcu, bo umrę z ciekawości.
- Ale co?
- To, co co miałeś mi ostatnio powiedzieć. Przecież przed chwilą o tym rozmawialiśmy. Byłam zaskoczona zmianą nastroju Mike'a. Nagle stał się jakby nieobecny.
- W zasadzie to nic ważnego. Chodziło mi wtedy o jakąś drobnostkę prawdopodobnie. W zasadzie dokładnie nie pamiętam.
- Acha... - odparłam, nie ukrywając zawodu. Miałam wrażenie, że chciał wyznać mi wtedy coś znaczącego. Byłam przekonana, że Michael skłamał, mówiąc, że nie ma sensu sobie tym zawracać głowy.
Przepraszam, za krótki kom, ale weny na komentowanie chyba pierwszy raz nie mam :/ po prostu to genialne <333 czekam :*
OdpowiedzUsuńFajne, ale to już 22 część a tu się nic nie dzieje pomiędzy Laurą i Michaelem..
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy jestem troszeczke zawiedziona. Co nie zmienia faktu że opowiadanie jest bardzo fajne i ciekawe. : )
Pozdrawiam. ; )
RQ. : )
No tak, i znów Michael wyminął tą sytuację. Na pewno się speszył przez to że Laura wspomniała o Victorze. Mogła tego nie mówić. Michael ma pełno rozterek w swoim sercu, istny chaos. a ten chaos z biegiem czasu się powiększy :(
OdpowiedzUsuńSzkoda ze Michael nie wyznał Laurze co do niej czuje czekam na ten moment od początku twojego opowiadania. :) Nie moge sie doczekac następnej cześci oby nie długo :)
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle nic dodać nic ująć :D No kurcze ten Victor jest spoko ale jakoś wolę żeby Laura była z Michaelem XD a ten gość wyraźnie na nią leci. Mam nadzieję że Laura nie zostawi Mike'a :) Oczywiście Michael wszystko wybaczy temu tyranowi! Oby w końcu rzucił to wszystko i odciął się od toksycznego ojca. I chyba wiem dlaczego tak na końcu posmutniał, jest zazdrosny ale co się dziwić :/ i szkoda że w końcu nie wyznał Laurze co czuje :( w każdym razie bardzo na to czekam :)
OdpowiedzUsuńO ja cie! On na pewno chciał jej powiedzieć że ją kocha! Nosz Laura coś narobiła! Po coś mówiła o Victorze?! Już go nie lubię. ;/
OdpowiedzUsuńSorki że tak jecze ale ostatnio nie mam humoru a na dodatek uświadomiłam sobie że zostały mi tylko dwa dni długiego weekendu ;/// Ehh...
Dobra już nie jecze. Czekam na nexta.
Jacksonka
Hmm, coś mi sie ten Victor nie podoba... czuję, że on coś knuje, ale może mi się wydaje...?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za szczerość (chociaż może za to nie powinno się przepraszać...?), ale wątek Josepha-tyrana już mi się naprawdę przejadł. Zaczynam mieć wrażenie, że blogi się do siebie upodabniają. Sorry, że to właśnie Wam się oberwało, bo naprawdę Waszego bloga lubię i macie świetny styl na równym poziomie i opowiadanie się bardzo fajnie czyta, ale kurka wódka, stać Was na więcej! Wierzę, że tam potem będzie się działo, że macie koncepcję, ale jak dla mnie that's enough. Nie chcę tego Josepha. Czekam na dalsze części i liczę na Waszą kreatywność.
To nie jest tak, że kończą nam się pomysły... Może kiedyś zrozumiecie dlaczego prowadzimy fabułę tak a nie inaczej, ale faktem jest że Josepha jest dużo w opowiadaniach. Ja się w sumie nie dziwię, że ludzie często poruszają ten temat bo miał ten człowiek duży wpływ na zniszczenie psychiki Michaelowi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Diana
O mamo... Ale Laura palnęła...
OdpowiedzUsuńFajna część
OdpowiedzUsuń