sobota, 10 maja 2014

OPOWIADANIE! -część 23



     Hej! W ramach rekompensaty za długą nieobecność, wrzucam kolejną część opowiadania. Dedykuję ją wszystkim czytelnikom, zarówno nowym, jak i starym. Dziękuję, że jesteście! Nie zanudzam Was, tylko zachęcam do czytania i komentowania.
Kochani, pozdrawiam z całego serca! :)
Diana

P.S
Na prośbę jednej z naszych czytelniczek wstawiam małe ogłoszenie:

      Mam na imię Karolina i mam 16 lat. Interesuję się żużlem i muzyką. Lubię czytać książki. Może właśnie przez to dużo osób mi mówi, że potrafię pisać ładne opowiadania. xD Michael'a słucham od Świąt Bożego Narodzenia. To właśnie wtedy pierwszy raz od początku do końca oglądnęłam 'This Is It'. I tak znikąd coś mnie tknęło i zaczęłam słuchać jego muzyki. Nie jestem jakąś psychofanką która uważa go za Boga ale zwykłą fanką która podziwia go za to kim był i co robił. A w razie potrzeby bronię go gdy ktoś go bezpodstawnie obraża. Dlatego tak bardzo lubię wasz blog. Piszecie prawdziwie i szczerze. Nawet wasze opowiadanie wygląda jak wyjęte z jego życia. Jak wspomniałam, napisałam kilka opowiadań ale przez moją mamę która złapała trojana wszystko zniknęło. Były to teksty na tyle długie że planowałam założyć bloga ale teraz stwierdziłam że nie uda mi się już napisać tego wszystkiego tak samo. Dlatego poszukuję drugiej osoby która pomoże mi, da jakieś nowe pomysły, czasami pogada. Na blogu chciałabym tylko zamieszczać opowiadania. Byłaby to tematyka tylko i wyłącznie o Michael'u. Jeśli potrzeba jeszcze jakiś  informacji to mówcie. Sorki że się tak rozpisałam ale ja tak mam. Lubię dużo mówić. :D


- Cześć Mamusiu! - ucałowałam mamę w policzek na powitanie.
- Witaj dziecko! Jak ja się za tobą stęskniłam! - w ramiona rzuciła mi się moja, kochana rodzicielka. Mimo że ze swojego mieszkania korzystałam już od ponad dwóch miesięcy, mama wciąż nie mogła przyzwyczaić się to tego, że w domu jestem tylko w weekendy i to nie każde. Sama też czasem miałam ochotę nie wracać do miasta, na uczelnię, tylko grzać się w rodzinnym gniazdku. Chwilami bardzo tęskniłam za domem, za tymi beztroskimi latami dzieciństwa, chociaż wiedziałam, że one nigdy  nie powrócą.
- Zawsze mi to powtarzasz.- dodałam z radością.
- Bo zawsze to samo czuję! Philip strasznie za tobą nudzi, już od dwóch dni. Musisz się z nim w końcu porządnie pobawić.
- Bardzo chętnie... Tylko wiesz mamo... Ja przyjechałam dzisiaj tylko na chwilę i za kilka godzin muszę wracać na mieszkanie.
-  Dlaczego?! Coś się stało. - spytała z przerażeniem w oczach.
- Nie, skąd. Mam masę nauki. Po ostatnim przeziębieniu narobiło mi się trochę zaległości u Crown'a. Mówiłam ci jaki on jest i nigdy mi nie odpuści. Teorii nikt za mnie nie wykuje. -wyjaśniłam, z rezygnacją w głosie.
- Chodźmy do kuchni, tam spokojnie porozmawiamy.- zaproponowała mama, wieszając mój prochowiec, jakbym była małą dziewczynką.

-Czasem zastanawiam się czy nie zacząć jakiegoś drugiego kierunku. - zwierzyłam się mojej rozmówczyni, popijając gorącą kawę z mlekiem.
- Jesteś dopiero na drugim roku. Już zmieniłaś plany? Zresztą sztuka to ciężki kierunek, nie wiem czy poradziłabyś sobie z kolejnym obowiązkiem.
- Czasem mam wrażenie, że wybrałam tę akademię tylko z powodu moich zainteresowań, nie patrząc na perspektywy pracy. Do tego Crown niszczy mi psychikę.
- Nie możesz zmienić profesora?
- Nie bardzo. Zresztą on jest podobno jednym z najlepszych w Stanach Zjednoczonych. Starsi studenci naprawdę go sobie chwalą. Nie przeczę, jest profesjonalistą, ale on zwyczajnie się na mnie uwziął. Nie mam pojęcia dlaczego...
- Może na początku pyskowałaś? Wiem, że czasem niestety masz niewyparzony język. - zaproponowała mama z ironią w głosie.
- Nie, skąd. Do profesorów mam szacunek. Jeśli mnie wkurzą, czasem wyzywam ich, ale pod nosem.
- Cała Laura! - do rozmowy wtrącił się, dobrze mi znany głos. Tata wszedł do kuchni, odłożył gazetę na półkę i podarował mi buziaka w policzek.
- Cześć tatusiu!
- Witaj kochanie. - odpowiedział mi, jednak po chwili skierował wymowny wzrok na mamę, co od razu wydawało mi się podejrzane. - Agnelika, powiedziałaś jej już?
- Masz na myśli, mojego tatę? - zapytała swojego męża mama, po czym jej mina całkowicie spoważniała.
- Co się stało?! Co z dziadkiem?! - zerwałam się z krzesła. Byłam bardzo zdenerwowana, bałam się, że znów stało się coś złego.
- Spokojnie. Po prostu powinnaś iść do jego pokoju i z nim porozmawiać. Od wczoraj jest taki... hmm nieobecny.
- Dlaczego? - zapytałam nieco spokojniej, wciąż dalej nic nie rozumiejąc. Tata w odpowiedzi położył przede mną popularny, amerykański co dziennik. W rogu jednej ze stron dostrzegłam mały komunikat, mówiący, że w Polsce ogłoszono stan wojenny. Głośno przełknęłam ślinę, ponieważ zdałam sobie sprawę, jak może teraz czuć się mój dziadziuś. Pospiesznie opuściłam kuchnię i pobiegłam do małego, przytulnego pokoiku znajdującego się na końcu korytarza. Czułam, że dziadziuś ma wielkiego doła i zdawałam sobie sprawę dlaczego, jednak miałam nadzieję, że sam opowie mi o swoich uczuciach, wygada się, co sprawi mu ulgę. Cichym głosem odpowiedział: "Proszę", co pozwoliło usiąść w jego kolanach. Spojrzałam na jego smutne oczy i podałam swoją dłoń. 
- Mi również jest przykro. Nie możesz się tak nieustannie zamartwiać.
- Dziecko, zrozum. Polska to ojczysty kraj mojej ukochanej kobiety, kobiety mojego życia. Jestem pewien, że gdyby twoja babcia żyła, serce by jej pękło. Nawet nie wiesz jak wszystko przeżywała, gdy była II wojna światowa. Tutaj się o tym nie mówi, ale dzięki korespondencji z kuzynką babci, ciocią Wandą, wiem co tak naprawdę tam się działo i wciąż dzieje. Czekam nad list od niej. Mam nadzieję, że moje najgorsze przeczucia się nie sprawdzą...
- Jesteś niezwykły w tym, że tak przejmujesz się odległym krajem, w którym nawet nigdy nie byłeś. To piękne, że nawet w taki sposób pokazujesz jak ważna była dla ciebie babcia. Żałuję, że jej nie pamiętam.
- Była i jest. Słowami nie da się opisać jak ja ją kochałem. Już zaczynam tracić nadzieję, że w końcu odwiedzę jej rodzinne państwo, o którym tak wiele mówiła.
- Pojedziemy tam razem! Obiecuję! Ja również zawsze chciałam zobaczyć Polskę! Chociaż na razie na to się nie zanosi, wierzę że wkrótce dobro z prawdą zwycięży i będziemy mogli urządzić sobie rodzinną wycieczkę. - próbowałam wprowadzić pozytywną atmosferę, chociaż sama bardzo zmartwiłam się zaistniałą sytuacją.
- Dziękuję ci za wsparcie, moja kochana wnuczko.Nawet nie wiesz, jak bardzo przypominasz mi twoją imienniczkę. - rzekł ze wzruszeniem, po czym delikatnie mnie objął.
- To ja ci dziękuję. To jeden z najpiękniejszych komplementów, jaki mogłam otrzymać.Twoje zdanie jest dla mnie bardzo ważne. - odparłam ze wzruszeniem, mając łzy w oczach. Porównanie mnie do babci, było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ale również wspaniałą chwilą.


       Będąc już zaledwie kilkanaście metrów od mieszkania, nie marzyłam o niczym innym, jak gorącej herbacie z miodem. Mimo że był początek grudnia, dzień był wyjątkowo zimny, na co szczególnie miał wpływ silny, niesamowicie przenikający wiatr. Szybko zdałam sobie sprawę, że popełniłam błąd ubierając lekki, wiosenny płaszcz. Miałam ochotę, by ten dzień się skończył. Nie dość, że pogoda była do kitu, to jeszcze świadomość, że gdzieś, na innym kontynencie ludzie cierpią, boją się o swoje rodziny, pragną być równo traktowanymi  bardzo mnie przygnębiała.
    Kiedy już siedziałam w swoim pokoiku, niechętnie otworzyłam pierwszą z książek, którą miałam do przeanalizowania. Uczenie się na pamięć historii sztuki, było ostatnią rzeczą, jakiej dzisiaj potrzebowałam. Byłam przekonana, że tego dnia nie może spotkać mnie już nic pozytywnego. Mimo tego postanowiłam być ambitna i przyswoić niezbędną do zdania egzaminów wiedzę. Niestety, a może stety nic z moich planów nie wyszło. Kiedy tylko przejrzałam kilka stron podręcznika, drzwi z tupetem otworzyła Stacy. Ta szalona kobieta nigdy nie potrafiła cicho wejść do mieszkania. Zawsze niemal podskakiwałam z wrażenia, gdy wpadała niczym tornado.

- Hejo maleńka! Ty już tutaj?!
- Stacy, bardzo cię proszę, tylko nie maleńka!
- No co?! Przecież jesteś niziutka.  - dogryzła  mi z wielkim bananem na twarzy. 
- Weź, przestań. - ucięłam temat z niechęcią. Chwilowo dopadła mnie jesienna chandra i nie miałam ochoty na żarty, nawet z moją ulubioną wariatką. 
- Wstałaś lewą nogą? Co Ci jest? 
- Widziałaś tę pogodę za oknem? Do tego dziś dowiedziałam się, że w ojczyźnie mojej babci ogłoszono stan wojenny. Najbardziej martwi mnie to, że dziadziuś strasznie się tym zadręcza. 
- O rany... 
- Dobra, koniec smętnych tematów! Widzę, że ty w przeciwieństwie do mnie, masz wyśmienity humor. Domyślam się, że to za sprawą Toma'a.
- Żebyś wiedziała! Mam naprawdę zajebistego faceta! W życiu nie marzyłam o tym, że spotkam kogoś tak wyjątkowego. Troszczy się, szanuje mnie. Do tej pory nie mogę zrozumieć tego, że byłam z Lucas'em. Byłam młoda i głupia, a do tego miałam na oczach założone jakieś czarne klapki.
- Zazdroszczę ci...
- Kochana, ty też lada chwila spotkasz miłość swojego życia. Jestem pewna.
- Taaa... Ty już od dawna kwitniesz we wspaniałym związku, a ja mając już ponad dziewiętnaście lat nie przeżyłam nawet prawdziwego pocałunku. 
- Jak to nie? A ten z Michaelem?
- Błagam cię! Nie przypominaj mi o tym. To była największa kompromitacja w moim życiu. Mam nadzieję, że Mike już tego nie pamięta.
- No dobrze, niech ci będzie. A Victor? Nie da się ukryć, że mu się podobasz. Nie rozumiem czemu ciągle go zbywasz. Jest przystojny, do tego zabawny. Załóżmy, w co wątpię, że Michael nigdy nie odwzajemni twoich uczuć i co będzie? Chcesz zostać starą panną, która nigdy się nawet nie całowała?
- Szczerze? Chyba tak.
- Żartujesz?!
- Najpóźniej za dziesięć lat zamknę się w klasztorze i wszyscy będziecie mieć święty spokój! Poważnie mówiąc, po co mam spotykać się z kimś, do kogo nie czuję nic więcej poza przyjaźnią? Tak jest właśnie z Victorem. Czasem strasznie denerwuje mnie swoją nachalnością i wyszukanymi komplementami. Czy on naprawdę myśli że jestem głupią i naiwną dziewuchą?
- Nie, on po prostu chce cię wyrwać amanckimi sposobami.
- Właśnie one mi się nie podobają. Mam wrażenie, że nie jest do końca szczery. Czasem wydaje mi się, że manipulacją próbuje wpływać na moje decyzje.
- Masz rację, lepiej nie robić niczego na siłę. To nigdy do niczego dobrego nie prowadzi. Właśnie! Zapomniałabym! Kupiłam pyszne czekoladki! To na pewno poprawi ci humor. Zrobię jeszcze dla nas gorącą czekoladę i dzień zakończy się jak tralalala! - Stacy wyciągnęła pudełko ze wspaniałymi, mimo że kalorycznymi smakołykami.  Zanim jednak moja przyjaciółka przystąpiła do działania, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Wymieniłyśmy się zaskoczonymi spojrzeniami, ponieważ nikogo się nie spodziewałyśmy. 
Ku mojemu, ogromnemu zaskoczeniu, do salonu Stacy wprowadziła Michaela. Gdy tylko go ujrzałam, zerwałam się na równe nogi i chaotycznie przeczesałam palcami włosy. Wyglądał jak zwykle olśniewająco.  Zanim jednak zdążyliśmy się przywitać, wtrąciła się największa wariatka w okolicy.
- Ja was kochani niestety muszę zostawić. Bardzo mi przykro, ale umówiłam się z Tomem. Nie mogę odmówić mojemu przystojniakowi! Laura, w kuchni woda już się gotuje, więc możesz zalać słodkie jak wy czekolady. Papa! - po wysłuchaniu paplaniny Stacy, nie powiedziałam nic, tylko teatralnie uderzyłam się ręką w czoło. Co za świr! Wiedziałam, że wcale nie planowała spotkania ze swoim chłopakiem, ponieważ dopiero co z niego wróciła! Ona natomiast dodała na koniec" "Bawcie się dobrze!" i puściła do mnie oczko. Kiedy tylko zostaliśmy sami, zdezorientowana, pobiegłam szybko wyłączyć czajnik. Gdy przygotowywałam napoje, poczułam że Michael stoi za mną, w dodatku bardzo blisko. 
- Tylko nie próbuj mnie łaskotać, bo się oparzę! -spróbowałam zażartować, by rozładować napiętą atmosferę.
-Nie śmiałbym. - słodko zachichotał Mike, co przyprawiło mnie o dreszcze.
- Dlaczego przyszedłeś bez zapowiedzi? Wiesz, że normalnie powinnam być w domu. Tam miałbyś o wiele bliżej, a ty specjalnie tutaj przyjechałeś. Coś się stało?
- Nic, a nic. - dodał charakterystycznie chichotając.
-  Czyżby Stacy coś wykombinowała? Zabiję ją!
- Oszczędź jej tym razem. Nie miała z moją wizytą nic wspólnego. Jakieś dziwne przeczucie kazało mi tutaj przyjechać. Miałem prawo stęsknić się za moją przyjaciółką, prawda?
 - O cholera, stęsknił się za mną! - pomyślałam. Obróciłam się z dwoma kubkami gorącego napoju, chcąc zanieść je do salonu. Przejście uniemożliwił mi Mike. Nagle stanęliśmy naprzeciw siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Był to bardzo krótki moment, trwał może ułamek sekundy, jednak spojrzenie Michaela całą mnie przeniknęło. Szybko spuściłam wzrok. Nie chciałam aby zauważył jak działają na mnie takie sytuacje. Poczułam, że ręce zaczynają mi się trząść, dlatego pospiesznie odłożyłam napoje na stolik. 

- Mam wrażenie, że jesteś dzisiaj zestresowana. - powiedział Michael, siadając obok mnie.
- Miałam ciężki dzień. -westchnęłam.
- Coś się stało?
- Byłam dziś w domu. Dowiedziałam się, że w Polsce wprowadzono stan wojenny. Dziadziuś bardzo to przeżywa. Mimo że nigdy tam nie byłam, czuję że jakaś cząstka mnie należy do tego odległego, słowiańskiego narodu. Nie rozumiem, dlaczego w dzisiejszych, cywilizowanych czasach, są jeszcze kraje, które nie są wolne. Ludzie tam są szykanowani za wiarę, poglądy. Dlaczego niektórzy są tak okrutni? Wojna skończyła się już dawno, jednak komunizm został, a zachód kompletnie się tym nie interesuje. Jest mi strasznie przykro z tego powodu, do tego martwię się o mojego staruszka, który od wczoraj nieustannie myśli o babci. To wszystko jest takie trudne... Zaczyna tracić nadzieję, że kiedykolwiek zobaczy Polskę. Ja też  od dawna o tym marzę. Tutaj, w Stanach nikt nie zna potencjału, wspaniałej historii tego państwa. Zapewniam cię, ono jest niesamowite... - gdy skończyłam zwierzać się Michaelowi, dostrzegłam, że nieustannie mi się przyglądał. Jego oczy stały się smutne, straciły blask. Od zawsze był wyjątkowym facetem. Nie zgrywał sztucznie twardziela. Był wrażliwy na cierpienie innych, marzył by zmienić świat. 
- Laura... Obiecuję, że kiedyś zobaczymy Polskę. Razem.
- Naprawdę?
- Mówię poważnie. Objedziemy cały kraj. Odwiedzisz rodzinę babci, której do tej pory nie miałaś okazji poznać. Wierzę, że Polacy doczekają się sprawiedliwości. Żadne zło, żadna dyktatura, ani reżim nie trwają wiecznie. Bóg na to nie pozwoli. Trzeba wierzyć, że jest więcej dobra. - jego słowa, bardzo do mnie trafiły. Dzięki niemu uwierzyłam, że naprawdę kiedyś tam pojadę. Po chwili dotarło do mnie to, że powiedział: "razem". Zaraz, zaraz...  Dlaczego chciałby ze mną pojechać?
- Masz rację Mike, trzeba wierzyć. Naprawdę chciałbyś zobaczyć Polskę?
- Oczywiście, razem z tobą.
- Nie rozumiem, dlaczego miałbyś tam jechać ze mną. Zanim otworzą granice we wschodniej Europie, ty  pewnie będziesz miał już żonę i kilkoro dzieci.  - zaraz po wypowiedzeniu tych słów, miałam ochotę sobie coś zrobić. Jak mogłam palnąć taką głupotę?!  Nic mnie dziś już bardziej nie dobije, niż tylko stwierdzenie Michaela, że mam rację i własnie chciałby przedstawić mi swoją kandydatkę na żonę. Super...
- Nie ukrywam, że marzę o dużej rodzinie.
- Właśnie, dlatego tym bardziej nie rozumiem dlaczego JA miałabym z Tobą wybrać się w podróż po Polce. Twoja żona chyba zatukłaby mnie po drodze. - po chwili zrozumiałam, że powiedziałam coś jeszcze głupszego niż poprzednio, bo zapadła długa, niezręczna cisza. Czemu ja nie umiem normalnie rozmawiać z ludźmi?! A tym bardziej z tymi, na których mi zależy?! Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Wygląda na to, że on na serio ma dziewczynę i w tej chwili ją obraziłam. Postanowiłam już nic więcej się nie odzywać. 

- Marzę o tym, by pojechać z tobą do Polski, ponieważ... cię kocham. - po usłyszeniu tych słów, nie wiedziałam czy ja śnię, czy jestem w niebie, a może mam jakieś halucynacje. Po chwili doszłam jednak do siebie. On robi sobie ze mnie żarty, tak... żarty cholera!
- Kpisz sobie ze mnie?
- Tak to odebrałaś? Hmm.... chyba wiem o co chodzi... O Victora. Przepraszam, nie powinienem tego mówić. Strasznie mi głupio. Nie mogłem jednak już tego dusić w sobie... W sumie co ja sobie myślałem. Co mogłabyś we mnie widzieć. Chyba tylko pryszcze.- nagle Michael zaczął gubić się w słowach. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.
- Jakiego Victora? - spytałam zszokowana. W tamtej chwili dotarło do mnie, że Mike myślał, że z nim chodzę. - Co?! Nie! Żaden Victor! To tylko mój kolega! - zaczęłam gorączkowo wyjaśniać. 
- Ja już chyba powinienem iść... - Michael pospiesznie wstał z kanapy. Wtedy dopiero zaczęłam świadomie funkcjonować. Przecież, on powiedział, że mnie kocha! Zrozumiałam, że to jest jedyna okazja by powiedzieć mu, co do niego czuję.
-Nie! Czekaj! 
- Tak?
- Powtórz to co powiedziałeś, proszę...
- Chyba lepiej nie....
- Błagam cię!
- Eh.... Laura...No dobrze... Kocham cię. 
- Michael! Ja też cię kocham! Kocham cię od kilku lat! Kocham cię jak szalona! Kocham cię za wszystko!
- Co?! Naprawdę? - głos Michaela nagle się ożywił, co dodało mi odwagi.
- Mike... Nie mogę bez ciebie żyć! Już dawno chciałam ci to powiedzieć, ale bałam się odrzucenia.
-Nie mogę w to uwierzyć... - szepnął, po czym podszedł do mnie i objął dłońmi moją twarz. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Pierwszy raz spoglądałam na niego bez kompleksów,nie unikałam jego wzroku. Chciałam by tamta chwila trwała wiecznie. -Nie mogę w to uwierzyć... - powtórzył, po czym dotknął wargami moich ust. Zamknęliśmy oczy, a serca zaczęły bić jak szalone. Objęłam jego biodra, a on rękoma głaskał moje rumiane policzki.Trwaliśmy w namiętnym, magicznym pocałunku przez długi czas. Dwie, do tej pory nieszczęśliwe dusze w końcu znalazły spokój i szczęście... Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, mocno go objęłam i wyszeptałam po raz kolejny:
-Kocham cię Michael...
- Ja Ciebie też i to się nigdy nie zmieni. Przysięgam....





14 komentarzy:

  1. Taaaaaaaaaaaaaaaaaaak!!!! Jest! W końcu! Nawet nie wiecie jak się cieszę! No normalnie zacznę zaraz skakać jak wariatka po pokoju! :D Boziu nie wiem co napisać tak się cieszę!
    Czekam na następną!
    Jacksonka

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesus, jaki obrót akcji! O.O jak czytam o takich miłosnych scenach z wyznawaniem miłości to chce mi się śmiać ;) xd Laura chyba ma podobnie ;p ale super że nie jest taka głupia by pójść za Victorem. aż dziwne że Mike miał odwagę to powiedzieć... chociaż mu zawsze łatwo przychodziło mówić ludziom, że ich kocha, ale przy kobietach był nieśmiały.
    Ale mam wyczucie, codziennie tu wchodzę, ale jak dzisiaj wpisywałam adres to se myślę że pewnie będzie nowy odcinek i choć mimo że zawsze dodajecie notki rzadziej to jednak odcinek się pojawił ;p
    szkoda mi dziadka Laury. fajnie że pojawił się taki wątek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Huuura! :D w końcu XD Brawo dla Michaela że się w końcu odważył <3 Jak słodko niech tak już będzie zawsze XD I wielki plus dla Laury że widzi że z tym Victorem jest coś nie tak. Wiadomo że Michael sto razy lepszy :D
    Jejku szkoda mi dziadka :( To akurat bardzo smutne ale uwielbiam jak wplatacie prawdziwe wydarzenia w swoje opowiadanie. I wierzę, że Mike, Laura i Dziadek kiedyś na prawdę pojadą do Polski :D
    Życzę duuuużo weny bo już się nie mogę doczekać następnej części :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No narrrrrreszcie! :D
    Świetny rozdział, nie pamiętam kiedy ostatnim razem czytałam opowiadanie na bezdechu :D Genialne utrzymanie napięcia do samego końca. I jeszcze Laura z tymi tekstami o żonie i ta jej samokrytyka, hahxD
    Więcej takich rozdziałów poproszę! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezuniuuuu! Nareszcie! Taaaaaak! Uwielbiam wasze opowiadania! Na innych blogach nie mogą zostać parą i to opowiadanie ciągnie się bez końca!

    Anonimek

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej jestem całkiem nowa w tym gronie blogerów więc jeśli chcesz to zapraszam na http://the-girl-is-mine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. TAK! TAK! TAK! Matuchno kochana! Nareszcie! Taak! Notka numer 23 jest stanowczo moją ulubioną! Boże, dziewczyny! Uwielbiam Was!

    Notka super i chyba tego nie opiszę jak bardzo się cieszę! Już nawet nie wiem co mówić, bo jestem zbytnio podekscytowana faktem, że w końcu wyznali sobie miłość! Jakie to było piękne! Oby teraz wszystko im się układało i żeby się sobą cieszyli. Matko, to było genialne!

    Czekam na dalszą część i pozdrawiam. Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie. Czekaliśmy na to pare miesięcy

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm....zaczęłam od tej notki. Zamiast od początku ale już się poprawiam ale co do notki . JEST PO PROSTU ŚWIETNA !

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem tylko tyle, że umieram z radości!

    Singularity.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam!
    Wiecie, że Was kocham? Popłakałam się! Kocham Go i Ją, i Was. To było genialne. Myślała, że wybuchnę z tego napięcia. Słucham "You Are Not Alone" i płaczę, i się uśmiecham. Jezu... Jak mi jest Go żal. Skaczę ze szczęścia (dosłownie). Nie wiem co mogę powiedzieć, jestem zbyt szczęśliwa... Mogę już tylko czekać na następną notkę! Proszę nie psujcie nic na razie. Chcę trochę poczytać, o Michaelu i Laurze, jako para!
    Kocham i pozdrawiam,
    Gabi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Po prosty jesteście świetne, a notka niesamowita

    OdpowiedzUsuń
  13. Do tego najlepiej sluchac "You are not alone" =*

    OdpowiedzUsuń
  14. Boże, Dziewczyny! Dlaczego WAM jeszcze pomnika nie postawili??? Żądam wyjaśnień!(; Jesteście genialne! Też bym chciała umieć tak pisać jak wy. P.S. Przeczytałam całe i czekam na c.d.

    OdpowiedzUsuń