sobota, 21 września 2013

Trasa Bad

Cześć Kochani! W dzisiejszej notce kontynuacja serii - Michael Jackson trasy koncertowe. Która trasa dziś? Bad World Tour! :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba. No to zaczynamy!




Od czego zacząć? Może od najprostszej rzeczy. Trasa koncertowa była poświęcona rozreklamowaniu płyty Michaela Jacksona - Bad. Była to pierwsza solowa trasa koncertowa naszego Króla. Jak podaje wikipedia Bad Tour składała się ze 123 koncertów przed oczami ok. 4,4 miliona fanów. 

Podczas trasy Michael odwiedził 11 państw - Japonię, Australię, USA, Włochy, Austrię, Holandię, Szwecję, Szwajcarię, Niemcy, Francję i Wielka Brytanią. Znalazł się na 4 kontynentach i odwiedził ponad 52 miasta.

Zacznijmy od początku. Trasa koncertowa zaczęła się 12.09.1987 roku w Japonii. W samej Japonii Michael zagrał 14 koncertów niemalże dzień po dniu w 4 różnych miastach. 

Już 13 listopada 1987 roku Michael zawitał do Australii. Przerwy między koncertami były dłuższe niż w Japoni, a MJ opuścił ten kraj już 28.11. 

Po koncertach w Australii Mike zrobił sobie dłuższą przerwę. Ponieważ kolejny koncert miał miejsce dopiero 23.02.1988 roku w USA. W Stanach Michael koncertował od lutego, aż do maja. Była to chyba największa liczba koncertów podczas całej trasy, ponieważ było ich aż 30! Taka ilość koncertów niestety oznaczała dla Michaela mniej spokoju między koncertami. Przerwy były góra kilku dniowe. 

Zaraz po Ameryce Północnej Michael zawitał do Europy. Niestety podczas tej trasy nie zawitał do Polski. :(
Trasę po Europie rozpoczął w słonecznych Włoszech w Rzymie - 23.05.1988. Trasę zakończył 11.09.1988 roku w Wielkiej Brytanii. 

26.09 Michael wraca do Stanów gdzie spędza prawie 2 miesiące i gra 15 koncertów. ( Sumując Michael w Stanach zagrał 50 koncertów! Do  tej pory zagrał ich 45, jednak na zakończenie trasy gra tam jeszcze 5 koncertów. ) 

Cały grudzień Michael spędza w Japonii. Po czym wraca do Stanów by zakończyć trasę 27.01.1989 roku.

To tak ogólnie o samej trasie. ;)




Dla przypomnienia podam listę utworów, które Michael wtedy wykonywał.

Etap pierwszy (wrzesień - październik 1987)
"Wanna Be Startin' Somethin'"
"Things so I Do For You"
"Off the Wall"
"Human Nature"
"Heartbreak Hotel"
"She's Out Of My Life"
Jackson 5 Medley - "I Want You Back"/"The Love You Save"/"I'll Be There"
"Rock With You"
"Lovely One"
"Working Day and Night"
"Beat It"
"Billie Jean"
"Shake Your Body (Down to the Ground)"
"Thriller"
"I Just Can't Stop Loving You"
"Bad"

Etap drugi (luty 1988 - styczeń 1989)
"Wanna Be Startin' Somethin'"
"Heartbreak Hotel"
"Another Part of Me"
"I Just Can't Stop Loving You"
"She's Out of My Life"
Jackson 5 Medley - "I Want You Back"/"The Love You Save"/"I'll Be There"
"Rock with You"
"Human Nature"
"Smooth Criminal"
"Dirty Diana"
"Thriller"
"Working Day And Night"
"Beat It"
"Billie Jean"
"Bad"
"The Way You Make Me Feel"
"Man in the Mirror"



Kończąc trasę, Mike zarobił 40 milionów dolarów, a trasa pochłonęła 125 milionów, czyniąc z niej najdroższą trasę koncertową, jaką kiedykolwiek zorganizował.

Podczas trwania koncertu w Brisbane w Australii, 25 listopada 1987 na scenie niespodziewanie pojawił się Stevie Wonder, aby wykonać z Michaelem "Just Good Friends", piosenkę z albumu Bad.

Trasa koncertowa zahaczyła o urodziny Michaela. Fani na pewno odśpiewali mu należyte Happy Birthady! 

Osobiście uwielbiam tą trasę koncertową, w ogóle tą erę. Michael wyglądał tu na prawdę super. A jego strój... ;> Mi się bardzo spodobał. 









Na koniec koncert w Japonii. Miłego oglądania. :)

niedziela, 15 września 2013

OPOWIADANIE - część 10

Cześć Kochani! Wybaczcie, że opowiadanie dodaje z lekkim opóźnieniem. Zaczęła się szkoła, masa obowiązków, weszły rozszerzenia i jest trudno. Pamiętam o was cały czas i jak tylko znalazłam chwilę czasu starałam się pisać. Udało się i nowy rozdział już jest! ;)

Na pewno jesteście zmęczeni po szkole, pogoda jest brzydka, nic się nie chce. Na poprawę humorów mam dla was cudowne wykonanie You are not alone. Niby kilka sekund, ale zakochałam się w tym. Mogłabym tego słuchać cały czas. <3 A wam jak się podoba? :)




     

Cały czas zastanawiało mnie co takiego Andrew miał na myśli mówiąc, że Michael jest zupełnie innym człowiekiem i kim było jego tajemnicze źródło tej wiedzy. Musiałam jednak odsunąć od siebie wszystkie wątpliwości. Zbliżał się Sylwester i nie miałam zamiaru psuć sobie humoru dziwnym gadaniem brata. Na imprezę miałam iść do Stacy. Wiedziałam, że będzie dużo osób. Nawet mój brat został zaproszony. Bardzo chciałam, żeby Michael również się tam pojawił, ale niestety The Jacksons mieli koncert. A nawet gdyby znalazł czas... Jospeh pewnie by go nie puścił. Nie cierpię tego Joe! "Uspokój się" - mówiłam do siebie. Impreza czeka. Musiałam się przygotować i mieć dobry humor. Ani brat, ani ojciec mojego najlepszego przyjaciela tego nie mogli zmienić mojego nastroju.

       Wieczór nadszedł zbyt szybko. Powinnam już wychodzić z domu, a nie byłam jeszcze gotowa. Andrew wpadł do mojego pokoju zarzucając mnie masą pytań dotyczących swojego wyglądu. To spowodowało, że długo zastanawiałam się dla kogo się tak stroi. W końcu jednak ogarnęłam, że nie mam czasu na takie "problemy". Sama wciąż wyglądałam jak czarownica, która właśnie  się obudziła, a miałam zadręczać się co mojemu bratu chodzi po głowie? Zdecydowanie nie!  W tym momencie zadzwonił telefon.

- Laura!  Dzwoni Stacy! - krzyknęła z dołu mama. 

- Już biegnę! - odkrzyknęłam i pędem rzuciłam się w stronę schodów wymyślając już jak się usprawiedliwić przed przyjaciółką. 

- Halo? 

- Laura! Gdzie Ty jesteś? Obiecałaś mi, że przyjdziesz wcześniej i mi pomożesz. Czekam na ciebie już 40 minut!

- O cholera - mruknęłam. 

- Zapomniałaś, prawda? - zapytała przyjaciółka.

- Tak... wybacz mi! Już lecę. Będę za kilka minut! - nie czekając na odpowiedź odłożyłam słuchawkę i pognałam do swojego pokoju, by  się ubrać. Świetnie, pomyślałam. Stacy mnie zabije jak tylko przyjdę. 

    15 minut później byłam już w drodze do Stacy. Stojąc pod drzwiami nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się. To był Michael. 

- Laura, już myślałem, że Cię nie spotkam. - Uśmiechnął się. 

- Cześć Mike! Co Ty tu robisz? Nie powinieneś być na koncercie?

- Tak, tak zaraz jadę. Musiałem cię jednak zobaczyć i złożyć ci życzenia - powiedział.
- Hmmm... Z tego co pamiętam w tym samym celu przyszedłeś do mnie do domu przed świętami.
- No tak, ale dziś również nie mogłem się powstrzymać. 

- W takim razie słucham - zaśmiałam się.

- Droga Lauro... - zaczął.

- Michael, nie wygłupiaj się. - Przyjacielsko szturchnęłam go w bok. 

- Dobrze, już dobrze. Tylko mnie nie bij! Życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Wspaniałych przyjaciół, którzy nigdy Cię nie zawiodą. Spełnienia wszystkich marzeń, udanej zabawy , a w Nowym Roku dużo miłości - po tych słowach mocno mnie przytulił. 

- I wzajemnie Mike. Nie zmieniaj się - wyszeptałam mu do ucha. Chciałam, żeby ta chwila trwała jednak Stacy na to nie pozwoliła. Szeroko otworzyła drzwi i już od progu pociągnęła mnie za rękaw mówiąc:

- Dosyć tych czułości! Ona już jest spóźniona. Zabieram ją bo potrzebuję pomocy! Wszystkiego dobrego Michael. Szkoda, że Cię nie będzie. 

- Cześć Michael. Udanego koncertu - dodałam przekraczając próg domu przyjaciółki. 

- Cześć Lauro. Do zobaczenia. - Michael posłał mi ostatni uśmiech i ruszył przed siebie.


   Wkrótce Razem ze Stacy udekorowałyśmy całe mieszkanie, upiekłyśmy ciastka, przygotowałyśmy resztę posiłków i zabrałyśmy się do ustalania listy utworów, które miały umilać nam czas na imprezie. Postanowiłam wykorzystać ten czas i wyżalić się przyjaciółce:

 

- Słuchaj... martwi mnie zachowanie Andrew'a. Ostatnio przyszedł do mnie do pokoju, wystrojony jak nigdy, pytał o swój wygląd. A na koniec dodał, że Michael nie jest taki jak myślę, ale nic więcej nie powiedział - zaczęłam.

- Może to wina jego nowej dziewczyny? - zapytała Stacy.

- Jakiej dziewczyny?! Czemu ja o niczym nie wiem? Wiesz kto to? - wypytywałam przyjaciółki.

- Nie, nic nie wiem. Zadzwonił tylko do mnie czy może przyjść z dziewczyną na Sylwestra. Zgodziłam się więc za godzinę się dowiesz kto to - odpowiedziała.
- Masz rację. Tylko czego ona chce od Michaela? - zastanawiałam się. 

- Ej. Nie przejmuj się. Zobaczymy kto to, a potem się jej zapytamy. Pomogę Ci. 

- Dzięki. Na Ciebie zawsze mogę liczyć. - Przytuliłam przyjaciółkę. 

 

   Godzinę później zaczęli się schodzić goście. Cały czas czekałam tylko na jedną parę, która jak na złość się nie pojawiała. W końcu zrezygnowałam i poszłam się bawić. Nie potrafiłam całkowicie się wyluzować, ale starałam się ze wszystkich sił.  W pewnym momencie podbiegła do mnie Stacy. 

- Przyszedł! Nie zgadniesz z kim! - mówiła Stacy. - Od razu zrozumiesz dlaczego nastawienie Twojego brata względem Mike uległo zmianie! - powiedziała zdenerwowana. 

Zaintrygowana poszłam za przyjaciółką zobaczyć kim jest tajemnicza "znajoma" mojego brata. Zdumienie odebrało mi mowę. Dziewczyną Andrew'a okazała się... Tatum O'Neal! Mogłam się tego spodziewać. Była mojego najlepszego przyjaciela próbuje zszargać mu opinię. Tylko dlaczego? Z zazdrości? Byłam zła. Ba! Wręcz wściekła. Ona nie miała prawa tak mówić. Od razu ruszyłam w ich kierunku.

- Cześć siostra - zaczął Andrew. - Poznaj...

- Wiem kim ona jest - przerwałam mu. - Powiedz mi jakim prawem opowiadasz mojemu bratu jakieś bzdury na temat Michaela? - rzuciłam wściekle w jej stronę. 

- Hej, hej. Uspokój się mała. - Tymi słowami zezłościła mnie jeszcze bardziej. Nie cierpię, kiedy ktoś mówi do mnie "mała".  - Czyżbyś była nową miłością Michaela? Zostawił mnie dla Ciebie? - kontynuowała. Po tych słowach cała się zaczerwieniłam. Niestety nie umknęło to uwadze Tatum. - O! Widzę, że trafiłam. 

- I tu się mylisz! Nie jestem dziewczyną Michaela. On jest moim najlepszym przyjacielem. I nie pozwolę by ktoś taki jak Ty, psuł jego opinię wśród ludzi. Co, zazdrosna jesteś? - wypaliłam. 

Zajęta kłótnią z Tatum nie zauważyłam, że na imprezie pojawił się sam Michael. 

- Jakim prawem opowiadasz mojemu bratu jakieś bzdury na temat Michaela? Jak w ogóle możesz coś takiego robić? Byłaś z nim, znasz go. Powinnaś zachować się dojrzale i odejść z godnością, a nie opowiadać jakieś niestworzone bzdury! - kontynuowałam. 

- Co tu się dzieje? - zapytał Michael zbliżając się do nas. 

- Michael? Co Ty tutaj robisz? - zapytałam przerażona. Nie wiem czego się bałam. Przecież to był ON.
- Udało mi się wyrwać z domu. Postanowiłem więc przyjść na imprezę. Widzę, że dobrze się stało. Inaczej o niczym bym nie wiedział. - powiedział smutno. - Tatum dlaczego to robisz? Przecież dobrze Cię traktowałem. - zwrócił się do swojej byłej. 

- Zostawiłeś mnie dla niej. Co ona ma czego ja nie mam? - zapytała wściekła.

- Myślałem, że już to sobie wytłumaczyliśmy na poprzednim spotkaniu. Wiesz z jakich powodów nie jesteśmy już razem i nie była to Laura. Przykro mi, że nadal tego nie rozumiesz. - Ze smutkiem w oczach obrócił się u ruszył w stronę wyjścia. Natychmiast pobiegłam za nim. Wyszliśmy przed dom i ruszyliśmy ulicą przed siebie. Chwilę szliśmy w milczeniu. Wiedziałam, że on musi to sobie najpierw sam poukładać zanim będzie chciał to z siebie wyrzucić.

- Mike... wszystko w porządku? - zaczęłam w końcu. 

- Tak... Nie. Nie wiem. Nie rozumiem jej zachowania. Nigdy nie chciałem jej skrzywdzić. Szanowałem ją, kochałem. Dlaczego mnie tak potraktowała? - mówił. On nie był zły. Był smutny. Okropnie smutny, skrzywdzony. 

- Byłeś dla niej za dobry. - Zatrzymałam go. - Nie przejmuj się. Za niedługo jej przejdzie. Może zrozumie swój błąd. Przeprosi Cię. Ja wiem, że to co ona mówi jest nie prawdą. I wszyscy, którzy Cię znają też to wiedzą. Wiedzą jaki jesteś na prawdę. - przytuliłam go. To było niekontrolowane. Wyszło ze mnie samo. Nie mogłam postąpić inaczej widząc w jego oczach ten smutek i ból.
- Dziękuje Lauro. Dziękuje za to, że mnie broniłaś i za to, że teraz tu jesteś. Potrzebuję tego. - wyszeptał.

- Zawsze z Tobą będę Mike. Zawsze będę Cię wspierać. Zawsze będziesz mógł na mnie liczyć - odparłam. Zaczęło padać. 

- Chodźmy do środka. Nie dajmy sobie popsuć Sylwestra - powiedziałam. 

- Masz rację. Chodźmy. 

Resztę tej wyjątkowej nocy spędziliśmy śmiejąc się, śpiewając i żartując. I nawet Tatum nie mogła nam zepsuć humorów.



Na poprawę humorów Michael Jackson facepalm. :) <3

sobota, 14 września 2013

Trasa Victory

Cześć Kochani! 
Wybaczcie nam, że notki dodajemy z opóźnieniem. Zaczął się rok szkolny i mamy mało wolnego czasu. Cały czas jednak o was pamiętamy i notki będziemy dodawały w weekendy. ;)

Nie wiem czy zauważyliście, ale na naszym blogu panuje pewien schemat. Mianowicie po każdej części opowiadania wrzucamy notkę tematyczną np. Działalność charytatywna. Tą notką chcemy rozpocząć serie "Trasy koncertowe Michaela". Skupimy się na 4 trasach: Victory, Bad, Dangerous i HIStory. Mamy nadzieję, że wam się spodoba. :)

Billie&Diana. 

Trasa Victory Tour. Myślę, że warto ją opisać, ponieważ była ostatnią wspólną trasą The Jacksons. Później Michael zaczął koncertować solo. Sprawa trasy jest trochę dziwna. Dlaczego? Nazwa trasy pochodzi od albumu grupy The Jacksons "Victory". Nic w tym dziwnego powiecie. I tu się zgodzę. Ciekawie zaczyna się robić dopiero później. Skoro trasa nosi nazwę konkretnego albumu można śmiało rzecz, że jest ona promocją ów płyty. Nie w tym przypadku. Podczas całej trasy "Victory", która trwała 5 miesięcy, ani razu nie zagrano piosenki z tytułowego albumu. Przyjrzyjmy się zatem liście utworów. 

"Wanna Be Startin' Somethin'"
"Things I Do for You"
"Off The Wall"
"Human Nature" (intro z "Ben" )
"This Place Hotel"
"She's Out of My Life"
Jermaine Jackson Medley
"Let's Get Serious"
"You Like Me, Don't You?"
"Tell Me I'm Not Dreamin' (Too Good to Be True)" (with Michael)
Jackson 5 Medley
"I Want You Back"
"The Love You Save"
"I'll Be There"
"Rock with You"
"Lovely One"
Interlude
"Workin' Day and Night"
"Beat It"
"Billie Jean"
"Shake Your Body (Down to the Ground)

Już na pierwszy rzut oka widać, że większość tych utworów Michael nagrał sam.  Po co więc taka trasa? Najprawdopodobniej chodziło o finanse. Trasa zarobiła jakieś 75 000 000, przy czym Michael nie zarobił ani grosza. Marlon tłumaczył, że Michael tylko się do nich przyłączył. Jacksonowie odegrali 55 koncertów, gromadząc łącznie około 2 000 000 widzów. Większość osób przyszła głownie dla Michaela Jacksona, który w tamtym okresie cieszył się dużą sławą dzięki piosence "Thriller". 



Trasa Victory odniosła wielki sukces, który potem przeniósł się na samą płytę. Podobno album "Victory" nazwany został później albumem zwycięstwa. Była to też jedyna trasa, na której pojawiło wszystkich 6 braci Jackson. ( Chociaż Jackie według źródeł był kontuzjowany przez większą część trasy. ) Podczas trasy doszło do wielu spięć między braćmi, co spowodowało, że w ostatnim show ogłosili, że była to ich ostatnia wspólna trasa. Jak wiemy sprzeczki nie zakończyły tylko wspólnego koncertowania Jacksonów. Bardzo wpłynęły na nich jako na rodzinę. Michael nie utrzymywał potem bardzo bliskich kontaktów z rodziną. 



Wybaczcie, że notka jest taka krótka. Nie znalazłam zbyt wielu informacji po polsku, a tłumaczenie angielskich stron za pomocą google tłumacza nie jest najlepszym pomysłem. Wychodzą same pierdoły. 




A nowa część opowiadania już jutro!
w.i.t.h Love!
Billie.

wtorek, 3 września 2013

OPOWIADANIE - Część 9

      

    Witajcie! Mamy wrzesień, zaczyna się nauka, dużo pracy. Na pocieszenie wrzucam kolejną część opowiadania, gdzie Laura obchodzi.... Boże Narodzenie. Ja sama już nie mogę się doczekać grudnia! :)

Zachęcam wszystkich do komentowania naszego bloga! Anonimy podpisujcie się, prosimy! ;)

Diana

 

         Uwielbiam święta... zresztą, kto ich nie lubi? Właśnie zbliżał się ten długo wyczekiwany, przez wszystkich czas. Dzień przed Wigilią… Tak właśnie Wigilią. W Stanach Zjednoczonych obchodzi się po prostu, Boże Narodzenie, ale babcia przyniosła ten zwyczaj z Polski i wciąż go celebrujemy. Oczywiście podczas świątecznej gorączki nie brakuje konfrontacji i sprzeczek.

 
Stałam, przybrana ubrudzonym od różnych kuchennych składników fartuchem i zdezorientowana przysłuchiwałam się kolejnej, poważnie wyglądającej dyskusji mamy z dziadkiem. Tak naprawdę, patrząc na nią z boku , wyglądała zabawnie, a chwilami słysząc moją rodzinkę bardzo trudno było mi powstrzymać śmiech.

 

- Jak to osiem?! –wołał dziadek.

- Tato, spokojnie. Planuję  przygotować osiem potraw na wieczerzę, ponieważ od dobrych kilku lat połowę tego jedzenia kilka dni później się wyrzuca – argumentowała mama.

-Więc ja zjem tę drugą połowę!

- Proszę cię… Nie żartuj. Dobrze wiem, że będzie jak co roku. Już po barszczu powiesz o bólu wątroby i spróbujesz wszystkiego tylko symbolicznie.

-  Tym razem będzie inaczej! Zapowiadam!

 - Ta… Już to widzę.

 - Dziecko, czy ty naprawdę nie rozumiesz, że musi być dwanaście potraw? Taka jest tradycja.

- Tato! Ta tradycja jest kultywowana tysiące kilometrów stąd.

- Przecież twoja mama ją tu, w tym domu zapoczątkowała i dopóki ja żyję ma ona trwać! Kiedy umrę będziecie mieć już święty spokój i urządzicie sobie święta, jak wam będzie pasowało, po nowoczesnemu!

Dziadek już obrócił się na pięcie i miał zamiar zmierzyć ku wyjściu, gdy nagle podbiegła do niego mama.

- Tato! Nigdy nie gadaj takich głupot. Będą wszystkie potrawy, nie martw się. Tak jak mama przygotowywała od lat. Pomyślałam sobie, że moglibyśmy zaprosić na Boże Narodzenie moją przyjaciółkę z rodziną i wtedy na pewno nic się nie zmarnuje.

- Dziękuję ci kochanie – mówiąc to pocałował mamę w czoło. Szczerze mówiąc, uwielbiałam kiedy to robił.  Po chwili dodał:

- Powiem ci, że nowi goście to świetny pomysł! Nowe tematy, nowe dyskusje! Nie mogę się doczekać.

-Ja również. Tato, tylko błagam cię… Żadnych rozmów i kłótni o polityce!

- Oczywiście! Będzie jak sobie życzysz córeczko.

Dziadziuś zakończył rozmowę i udał się do pokoju mojego małego brata. Wymknęłam się mamie z kuchni i podążyłam za nim. Przyglądanie się dziadkowi z ukrycia, kiedy zajmuje się Philipem, od jakiegoś czasu stało się moim nowym hobby. Często się wzruszam widząc, gdy dziadziuś ze szczerą miłością opiekuje się bobaskiem. 

W końcu podeszłam do niego i zażartowałam.

 

- Dziadziuś… Uważaj, bo będę zazdrosna! Widzę, że teraz Philip jest twoim oczkiem w głowie.

- Jest, jest.

- A ja? Twoja jedyna wnuczka?

- Kochanie, ty zawsze będziesz moją ulubienicą! Jestem najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi.

-Jak to?

- Od zawsze byłem otoczony wspaniałymi kobietami. Pomyśl tylko, ożenić się z najwspanialszą kobietą na świecie,  mieć najcudowniejszą córkę, a do tego najsłodszą wnuczkę…. Żyć nie umierać! Nikt nie jest takim szczęściarzem jak ja.

- Oj dziadku… -szepnęłam i wtuliłam się w jego ramiona. Mimo jego szaleńczych zachowań, był naprawdę cudownym człowiekiem. Uczciwy, szczery, kochający…A do tego prawdziwy amant! Święta od zawsze miały w sobie coś niezwykłego, że zbliżały do siebie ludzi. Czasem miałam wrażenie, że wszystko dzieje się pod wpływem prawdziwej magii.

          Kilka minut później wróciłam do kuchni, by kontynuować przygotowywanie potraw. Nienawidziłam gotowania, dlatego też zawsze wyręczałam mamę w pieczeniu, co sprawiało mi ogromną przyjemność. Robienie mas, rozpuszczanie czekolady…coś niesamowitego! Nie wspominając oczywiście, o kosztowaniu wszystkich przygotowanych wcześniej smakołyków.

Ucierałam masło, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Spodziewasz się kogoś? – zapytała mama.

Pokiwałam przecząco głową,  więc ona pospiesznie ruszyła do przedpokoju.

- Laura! Masz gościa!- usłyszałam.

 

Zdziwiona, podeszłam do drzwi wejściowych, gdzie moim oczom ukazał się Michael.

- Cudownie! – pomyślałam.  – Brudna, rozczochrana, nieogarnięta. On zawsze wybierze idealną porę na wizytę.

- Cześć, przepraszam, że przeszkadzam. Wiem, że jesteś teraz zajęta, te przygotowywania…- jednym zdaniem sprawił, że kompletnie zapomniałam o moim wyglądzie i frustracji.

- Nie skąd! Cieszę się , że przyszedłeś. Wejdziesz?

- Nie, nie będę nikomu zawracać głowy. Chciałem tylko złożyć ci życzenia świąteczno- noworoczne.  Wszystkiego dobrego, dużo zdrowia, ale przede wszystkim życzę  by spełniły się wszystkie marzenia, które masz w swoim małym serduszku.

- Ojej! Dziękuję. Tobie też życzę wszystkiego najlepszego! W odpowiedzi na moje słowa Michael zachichotał rozbawiony.

- Powiedziałam coś śmiesznego?

- Nie skąd. Po prostu masz mąkę na nosie.

- Super…Laura bez kompromitacji nie istnieje.

-  Mam dla ciebie jeszcze mały prezent.

- Michael! Niepotrzebnie…Ja... Ja nic dla ciebie nie mam.

- To nic takiego, żadne pierścionki i tym podobne – zaśmiał się . -W tej paczce jest kaseta. Od jakiegoś czasu pracuję nad solową płytą i jedną piosenkę nagrałem specjalnie dla ciebie, moja droga przyjaciółko.

- Naprawdę? Michael! Dziękuję! Jesteś kochany! – mówiąc to, jak jakaś napalona fanka rzuciłam mu się na szyję.

- Oh, spokojnie Mała! To nic takiego. Posłuchaj i oceń. Jeśli Ci się spodoba, daj mi znać. Teraz muszę uciekać do studia! Wesołych Świąt!

- Do zobaczenia Mike. – Po tych słowach, stałam w progu jeszcze dobre pięć minut. Kiedy przeciętni znajomi mówili, że jestem mała, okropnie mnie to denerwowało. Jednak kiedy to mówił On…

- Laura, długo jeszcze? – z „zawiasu”, brutalnie wyrwał mnie głos mamy.

 

 

                                                  *    *    *  

  

Boże Narodzenie spędziliśmy w prawdziwie świątecznej atmosferze. Było ciepło, rodzinnie i tradycyjnie. Jedynym  negatywnym skutkiem uroczystości, były bóle brzucha dziadka, który postanowił postawić na swoim i zajadał się wszystkimi potrawami bez umiaru. Takim sposobem, jeszcze długo po ucztowaniu wciąż musiał  ciągle pić różne herbatki ziołowe.

    Kilka dni po Świętach, zadzwonił do mnie Michael. Zrobiło mi się strasznie głupio, bo to ja miałam dać znać, czy prezent mi się spodobał. Piosenkę oczywiście wysłuchałam nie raz.... nie dwa… BA! Sto razy!

 

- Hej. Nie chcę Ci się narzucać, ale chyba to moje „ dzieło” jest niewypałem, skoro nie dałaś znać.

- Mike! Ta piosenka jest cudowna! Słucham jej codziennie. Przepraszam, że zapomniałam zadzwonić. To całe świąteczne zamieszanie…

- Wiem, wszystko rozumiem…, Ale na pewno Ci się podoba?

- Bardzo! Dzięki Tobie…yyy,  Dzięki tej piosence poczułam się…Hmm… wyjątkowa? Chyba pierwszy raz…

- Naprawdę jesteś wyjątkowa. Miałem nadzieję, że przypadnie Ci do gustu, bo wiem, że lubisz  i umiesz tańczyć.

- Ok. Rozumiem, że możesz wiedzieć, że lubię tańczyć, ale że umiem? Nie umiem, zresztą nie wiesz jak tańczę.

-Myślisz, że nie pamiętam, kiedy miałaś kilka lat i przychodziłaś do nas na próby? My śpiewaliśmy, a ty przed nami ciągle się kręciłaś. Nigdy nie zapomnę gdy spadła Ci spódnica i zostałaś w samych rajstopach! Hahaha!

- Wariacie! Nie musisz wypominać mi moich życiowych kompromitacji! A właśnie, mam do ciebie sprawę.

- Tak?

- Możesz mi wytłumaczyć, co znaczą słowa w piosence : „ I love the way, you shake your thing, especially?!

- Yyy… słowa do rymu mi pasowały! Zresztą, mam nadzieję, że to kiedyś na żywo zobaczę!

- Bardzo śmieszne! Muszę uciekać! Podyskutujemy jeszcze o tym później!

- Pa! Życzę Ci miłego popołudnia – słodko, zresztą jak zawsze pożegnał się Michael.


 

* * *

 

       Nowy rok miałam powitać razem ze Stacy, w jej mieszkaniu. Nie mogłam się doczekać. Sylwester był dla mnie od zawsze wyjątkowym dniem w roku, kiedy mogłam się wyszaleć, potańczyć.  Mając chwilę wolnego czasu i kontemplując nad zbliżającą się, wyjątkową nocą postanowiłam po raz kolejny  puścić na  odtwarzaczu piosenkę, którą Michael napisał z myślą o MNIE, dla MNIE! 

"Ah get on the floor and dance...”, “there's chance for dancing all night long…” O mój Boże! I Jak tu nie tańczyć, gdy słyszy się takie słowa? A ta melodia?! Zaczęłam powoli lekko poruszać nogą. Długo jednak nie wytrzymałam.  W połowie piosenki kręciłam biodrami, skakałam, nuciłam, jednym słowem szalałam po pokoju. Złapałam krzesło, usiadłam na nim, wychyliłam się w dół, wyobrażając sobie, że mój partner…. A konkretnie Michael wykonuje ze mną figurę taneczną na środku parkietu. Nagle usłyszałam, że ktoś gwałtownie otworzył drzwi do mojego pokoju. Grrr…Dlaczego ja nie mam klucza?!  Zerwałam się na równe nogi.

- Eee… siostra co ty robisz?

Yyy... Nic, nic braciszku. Tylko ehm…. To krzesło chyba ma zepsutą nogę, chciałam sprawdzić.

- Wiesz, potem mogę ci naprawić.  Teraz wychodzę na miasto. Właściwie to przyszedłem się zapytać, czy dobrze wyglądam.

Dopiero kiedy Adrew zapytał się o moje zdanie, zauważyłam jak bardzo się odstawił. Ciemne jeansy, czerwona koszula. Byłam pod wrażeniem. Mówiąc nieskromnie,  mój brat był naprawdę przystojny. Wysoki, szczupły, o jasnych włosach i niebieskich oczach. Nic dziwnego w tym,  że miał powodzenie u dziewczyn, jednak mimo tego do tej pory  z żadną nie spotykał się na poważnie.

- Hello! Znowu złapałaś nawias? Mogę tak iść czy nie? –  ocknął mnie Andrew.

- Jasne, jasne! Wyglądasz obłędnie  braciszku!  Gdzie Ty się właściwie wybierasz? Raczej nie na spotkanie z kolegami, prawda?

- No nie…

- Wiedziałam! Powiedz mi, kim jest ta szczęściara.

- Nie chcę zapeszać… Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.

- Adrew! Zaczekaj jeszcze chwilę! Wiesz… Nie zdążyłam ci wcześniej powiedzieć, ale przed świętami był u mnie Michael i przyniósł mi kasetę z jego nową piosenką. Posłuchasz?

- Sorry, nie mam czasu.

- Ej… Przecież to tylko trzy minuty!

- Nie mam ochoty słuchać jego piosenek.

- Andrew, dlaczego? Pokłóciliście się? Wydawało mi się, że znów jest wszystko w porządku.

- Nie, po prostu, z tego co wiem on nie jest takim niewiniątkiem na jakiego wygląda. Laura, bardzo Cię kocham, więc uważaj na niego.

- O czym ty mówisz? Przecież, już od dawna wiesz, że się przyjaźnimy! Od kogo dowiedziałeś się takich bzdur?

- Nieważne.. I to nie są bzdury! Ok.?!

 Po tych słowach Andrew szybko opuścił pokój. Przeszły mnie ciarki, nie tylko dlatego, że trzasnął drzwiami, tak jakby chciał wybić wszystkie okna  w domu.


Billie&Diana