Kochani! Wczoraj był 25 czerwca, złożyło się że dodaję 25 część opowiadania. Minęło 5 lat... Każdy ma swoje odczucia, przemyślenia. Ja z mojej strony powiem tyle, że w tym roku kończę 18 lat. Pokochałam go w takim wieku, gdy zaczynałam dorastać, kształtował się mój światopogląd. Nie rozpaczam, jestem mu wdzięczna, że miał i ma na mnie taki pozytywny wpływ.
Co do opowiadania miałam bardzo długą przerwę, zarówno w pisaniu, jak i w czytaniu za co przepraszam. Najpierw przygotowywałam się do finału ogólnopolskiego konkursu, w którym udało mi się ostatecznie odnieść sukces ;) Potem musiałam nadrabiać zaległości w szkole, walczyć o oceny, bo konkurs trochę mi wszystko poprzestawiał. Zaraz po tym pojechaliśmy na zagraniczny wyjazd z klasą, własnie z niego wróciłam. W każdym razie trochę wybiłam się z blogowego rytmu, także proszę o wyrozumiałość czytając tę notkę, może być dużo słabsza. Nie jest też długa, ale od czegoś trzeba zacząć.Tak czy siak Zapraszam! ;)
P.S Słyszeliście o jakiś informacjach dziś o MJ w mediach?
Diana
- Ślicznie dziś wyglądasz. - Michael spojrzał mi głęboko w oczy, po czym przeczesał palcami moje włosy.
- Nie żartuj!
- Do tego jeszcze słodko chichotasz.
- Ja? To ty jesteś od tego specjalistą! - zaprotestowałam, nie spuszczając wzroku z mojego ukochanego. Tak, przez te kilka ostatnich miesięcy przestałam się krępować i wstydzić moich uczuć.
- Widocznie coś się zmieniło w tej dziedzinie.
- Nie, to raczej efekt spędzania z tobą dużej ilości czasu. Stopniowo przerzucam twoje nawyki, na moje zachowanie.
- Yhm. W takim razie dla twojego bezpieczeństwa powinnaś ograniczyć ze mną wszelkie kontakty. - Mike zrobił poważną minę, na co ja zaczęłam do niego wymownie mrugać oczami. Długo nie wytrzymał, gdyż już po kilku sekundach wybuchnął śmiechem. - Jesteś pierwszą osobą na której nie wychodzą mi moje figle! Kiedy widzę twoje zabawne, wymowne spojrzenie od razu wymiękam!
- Bardzo dobrze. W końcu powinien Cię ktoś ujarzmić. Osobą do tego stworzoną jestem ja!
-Oszz ty! Czyli robisz to specjalnie! - mówiąc to, zaczął mnie gilgotać. Ponieważ jestem człowiekiem, w ogóle niewytrzymałym na tego typu zabawy, po chwili śmiałam się i krzyczałam na cały głos. Kompletnie zapomniałam, że nie jesteśmy sami domu i możemy zakłócać panujący w nim spokój.Tak...tak siedzieliśmy razem w moim pokoiku, w naszej wspólnej, rodzinnej miejscowości. - Odegram Ci się! - zawołałam, po czym rzuciłam się na niego.
Leżałam na Michaelu próbując choć trochę zrewanżować się za to, do jakiego stanu przed chwilą mnie doprowadził. Oprócz tego nie mogłam się oprzeć, by nie wsłuchiwać się w jego, jakże cudowny śmiech. Michael oczywiście miał dużo więcej siły, więc szybko złapał moją rękę, a sam zmierzwił mi włosy. Nie muszę opisywać w jakim stanie było wtedy moje łóżko.
Kiedy na moment zatrzymaliśmy nasze wygłupy, usłyszeliśmy, że ktoś nacisnął klamkę. Ciśnienie momentalnie podskoczyło mi na maska, bo przecież nikt o nas nie wiedział .Chciałam jak najszybciej wydostać się z objęć Michaela i zeskoczyć z łóżka. Oczywiście ja chociaż raz nie mogę zrobić tak, by wszystko było OK, więc zahaczyłam nogą o ciało mojego faceta, po czym triumfalnie, zębami uderzyłam w podłogę.
- Cholera! - zapiszczałam, leżąc jak jakiś żul na podłodze. Pospiesznie podbiegł Michael.
-Księżniczko, wszystko w porządku?
W tym samym czasie, pokój nawiedził Andrew. To, co stanęło przed jego oczyma było naprawdę imponujące. Prawie rozwalone łóżko w tle, a na pierwszym planie rozwalona ja - dosłownie, ponieważ zaraz po upadku zaczęła mi lecieć krew z ust.
- Rany! Tornado tutaj przeszło? Laura co ci?
- Andrew, zobacz! Ona krwawi! - zakrzyczał spanikowany Michael.
- Rzeczywiście! Zadzwonić po pogotowie?
- Dobra! Biegnij! Ja tu zostanę i będę ją asekurować!
Nie mogłam uwierzyć, że słucham konwersacji dwóch dorosłych facetów. Miałam wrażenie, że znajduję się na targu, wśród rozwrzeszczanych bab.
- Zwariowaliście?! Krew mi się puściła, bo sobie język mocno przygryzłam! Robicie aferę, jak stare przekupy!
- O mój Boże, całe szczęście, że nic ci nie jest. - powiedział z ulgą Michael, co dla mnie było podsumowaniem tej komicznej sytuacji. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale bałam się, że urażę dumę tych niezwykle ważnych dla mnie panów.
I nagle stało się coś, czego w ogóle się nie spodziewałam... Michael uradowany, że nic mi nie jest zapomniał się i podarował mi buziaka w policzek. Momentalnie się zarumieniłam, gdyż wiedziałam, że widział wszystko mój brat. Ten znowuż teatralnie otworzył na maksa usta i stwierdził:
Ehm... Rozumiem już dlaczego to łóżko jest w takim stanie.
- Ej, Andrew to nie tak jak myślisz! - zaczął gorączkowo tłumaczyć się Mike.
- Jeśli to nie tak jak myślę, to ja jestem prima balerina!
-Może jesteś. - Michael nadal próbował stać na swoim, jednak ja wiedziałam, że to nie ma sensu. Spojrzałam na niego wymownie, po czym podałam mu rękę. Ten podarował mi delikatny uśmiech, a następnie ścisnął moją dłoń. Nie musieliśmy sobie niczego wyjaśniać. Wzajemne spojrzenia i drobne gesty wystarczyły. Postanowiliśmy zdradzić Andrew'owi naszą tajemnicę.
- Braciszku, chyba wiele nie muszę ci tłumaczyć. Sam widzisz...
-Widzę! Od dawien, dawna uważałem, że do siebie pasujecie!
- Ej, super, że się cieszysz, ale mógłbyś być troszkę ciszej? Nikt oprócz dziadka o nas nie wie. - upomniałam Andrew'a, który chwilami zachowywał się jak dziecko.
- Jasne, jasne. Szybko musicie mi wszystko opowiedzieć. Od kiedy się spotykacie tak, że ehm.. ten?
- Ponad pół roku.
- Co?! I ja nic nie wiedziałem?! Nie, nie mam do was pretensji, bo znając twoją popularność szwagrze i skomplikowaną sytuację rodzinną, wszystko rozumiem. Tylko nie pojmuję, dlaczego sam tego nie zauważyłem. Chyba się starzeję, muszę poćwiczyć nad spostrzegawczością.
- Naprawdę nie wiesz jak jestem ci wdzięczna za to, że nas rozumiesz. Jesteś kochany!- po tych słowach skryłam się w ramionach brata. Nagle przyłączył się do nas Mike. Trwaliśmy w tym dziwnym objęciu dobre kilka minut.
-Ja wiedziałem, że ty go od dawna kochasz. Pamiętasz jak swego czasu zemdlałaś, bo stwierdziłem że jesteś zadurzona w Michaelu? Wtedy już było widać na kilometr, że coś się święci.
- Andrew, możesz nie wydmuchiwać moich dawnych kompromitacji?- zaczęłam się czerwienić.
- Twój brat ma rację. Mi też już serce zaczynało wtedy odmawiać posłuszeństwa. A pamiętasz ten pocałunek?
-Który?
-Ten co uciekłaś.
- Mike, proszę cię...
- Właśnie nigdy dostałem wyjaśnienia dlaczego uciekłaś...
-Błagam cię, myślałam że spalę się ze wstydu.
- Ale to było bardzo miłe.
-Tak? Jakoś twoja postawa tego nie wskazywała.
-Bo się nie spodziewałem... .A potem...
-HALLO?! Ja tu jestem! - zakrzyczał Andrew. Zamiast o waszych całusach porozmawiamy o Michaelu? Jestem strasznie ciekawy co u ciebie słychać szwagierku. Pracujesz i pracujesz nad tą płytą, a ja chciałbym ją w końcu usłyszeć. Kiedy planujesz wydanie?
- Pod koniec tego roku. Mam nadzieję, że to będzie przełom.
- Przecież "Off the wall" przyniósł ci wielką sławę. Czy można zrobić coś jeszcze lepszego?
- Artysta nigdy nie może spocząć na laurach. Chciałbym by ten album przeszedł do historii, by ktoś zauważył że chciałem pokazać coś nowego, oryginalnego.
- Co tam będzie? O czym mówisz? Chyba umrę z ciekawości!
-Nie mogę ci zdradzić szczegółów. Ale teraz będzie bardzo różnorodnie. Strasznie, romantycznie, szybko, wolno.
- WOW! Nie mogę się doczekać!
- Ja jeszcze bardziej! - dodałam i mocno wtuliłam się w ramiona ukochanego. Wierzyłam w niego. Byłam przekonana, że nowa płyta odniesie sukces. Michael to człowiek renesansu. Większość ludzi nie umie robić jednej rzeczy jak należy, a on tworzy, śpiewa, tańczy, rysuje. Do tego inteligencja, wiedza jest ogromna. Nie da się słowami opisać jak bardzo byłam wtedy dumna, że miałam go przy sobie, że on należał do mnie, a ja do niego.
Siedzieliśmy od dłuższego czasu we trójkę na podłodze gawędząc o różnych sprawach, gdy nagle do pokoju wpadł Dziadziuś. Zrobił to z takim tupetem, że omal jego laska nie wylądowała na głowie Michaela.
- Dzieci ratujcie się!
- Co się stało?! - zapytaliśmy wszyscy naraz, z przerażeniem w oczach. Pali się, powódź, czy złodzieje? - analizowałam w milczeniu wszystkie możliwości.
- Laura!Victor zmierza na górę, do twojego pokoju!
- O rany! Holender! Michael musisz się gdzieś ukryć!
-Do szafy! - szybko wskazał kryjówkę Andrew. Mike pospiesznie schował się pomiędzy moimi ubraniami (Na szczęście miałam wtedy tam poukładane i nie narobiłam sobie wstydu!), a ja z bratem zaczęliśmy ogarniać pokój. Po chwili przed nami stanął, dobrze znany nam blondyn. Jego mina nie wyglądała na zadowoloną, do tego wparował do pokoju bez pukania, omal nie potrącając po drodze Dziadka.
- Cześć Victor. Nie spodziewałam się twoich odwiedzin. -starałam się być miła, ale ciężko było mi ukryć moje zdenerowanie zaistniałą sytuacją. Co cię do mnie sprowadza?
- Mam już ciebie dość!
- Nie rozumiem, co ja ci takiego zrobiłam?
- Właśnie chodzi o to, że nic nie robisz! Nawet nie jesteś w stanie od pół roku powiedzieć z kim się spotykasz, nie wspominając o tym, że robisz to po kryjomu.
- Kolegujemy się, to wszystko.Nie jestem zobowiązana do zdradzania ci wszystkiego. Chociaż to ty nie jesteś dla mnie ostatnio zbyt miły. - starałam się być spokojna, chociaż przez głowę przechodziły mi czarne myśli, sugerujące że Victor wie o Michaelu i wkrótce to wszystkim rozniesie.
- Nie dość, że masz mieszkanie za tak niską cenę, a ty nie jesteś wstanie powiedzieć o podstawowych rzeczach? Zero wdzięczności. Powinnaś liczyć się z tym, że skoro z ojcem udzielamy ci takich promocji, ty powinnaś się odwdzięczyć!
- Niczego ci nigdy nie obiecywałam.
- Ale mogłaś się domyśleć. Tyle razy próbowałem się do ciebie zbliżyć. Ze mną miałabyś życie jak księżniczka, a ty pewnie znalzłaś sobie jakiegoś życiowego niedoroba! - bardzo bolały mnie słowa Victora. Na dłuższą metę okazał się on zupełnie innym człowiekiem niż przypuszczałam na początku. - W każdym razie jutro z twoją przyjaciółką zabieracie wszystkie rzeczy i doprowadzacie mieszkanie do idealnego porządku! Nie będziecie już żerować na innych!
- Na nikim nie żerujemy, to była wasza oferta. Zresztą masz rację. Najlepiej będzie jeśli my się wyprowadzimy, a ty przestaniesz mnie odwiedzać.
- Spierdalaj! Moja noga już tutaj nie stanie! - rzucił na "pożegnanie". Po czym w progu dodał:Ty i ten twój kochaś nieźle się kamuflujecie. Nie raz próbowałem was wypatrzeć, ale na próżno. Jest z wami aż tak źle, że wstydzicie się pokazać?
- To ty mnie śledziłeś?!- zawołałam zszokowana ale Victor już opuścił pokój. Opadłam zdenerwowana na łóżko, ręce zaczęły mi dygotać. Nie mogłam zrozumieć czemu mnie tak traktował. Tak ciężko było mi uwierzyć, że kiedyś uważałam go za przyjaciela. Zawsze bardzo przeżywam zawody na ludziach, długo analizuję co mogłam zrobić by było lepiej, jakie błędy popełniłam. Na szczęście już po chwili poczułam, że jestem w objęciach Michaela. Jego ciało i dźwięk bijącego serca momentalnie mnie uspokoiło.
Kolejny dzień spędzony z MJ, był dla mnie nową, ważną lekcją. Ta mówiła, że trwanie z ukochaną osobą w trudnych chwilach jest bezcenne...