piątek, 3 stycznia 2014

OPOWIADANIE - część 15



Witajcie! Wybaczcie za opóźnienie. W tej części przeskoczyłyśmy o jeden rok do przodu, dlatego też  jest  dzisiaj sporo przemyśleń  głównej bohaterki oraz mały zwrot akcji. Mam nadzieję, że wam się spodoba! Zapraszam do czytania i komentowania! ;)

Zapomniałabym... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO 2014 ROKU!

Diana



wrzesień 1980


         Od ostatnich wydarzeń minął już rok. Zapewne pomyślicie, że wiele się w moim życiu zmieniło, że ja i Michael.... Niestety muszę zaprzeczyć. Osiemnaste urodziny zbliżają się wielkimi krokami, a moje życie uczuciowe praktycznie nie istnieje. Jedyną rewolucją, która nastąpiła, to uświadomienie sobie moich uczuć do wieloletniego przyjaciela. Bardzo długo się przed tym broniłam, nie chciałam się przyznać, nawet samej sobie. Najgorsze jest to, że wcale nie poczułam się szczęśliwsza, bardziej radosna. Można powiedzieć, że stało się wręcz odwrotnie. Nawet nie macie pojęcia jak bardzo  chciałabym, aby było tak jak dawniej. Z jednej strony przebywanie z Michaelem było jednym z najpiękniejszych momentów, które mogły mi się przytrafić, a z drugiej stawało się dla mnie coraz bardziej męczące. Czułam się przy Michaelu strasznie skrępowana, ponieważ panicznie bałam się, że wszystko wyjdzie na jaw. Chyba po prostu nie potrafiłam już przy nim być sobą. Najgorsze jest to, że przez to zaczęłam psuć naszą relację. Mike nie był tak otwarty jak kiedyś, unikał niektórych tematów rozmów. Przykładem jest niedawne zdarzenie: Postanowiłam spróbować zrobić w końcu pierwszy krok i wspomniałam delikatnie, że stał się bardzo przystojnym facetem. Liczyłam na to, że podziękuje lub obróci to w żart, ale on powiedział:"Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz!" i wybiegł z mojego pokoju. Nie  mam nawet siły opowiadać jak się wtedy poczułam.

Zmieniając temat, dziadziuś na szczęście doszedł do siebie, jednak  po ostatniej "przygodzie" musiał zacząć zażywać regularnie lekarstwa. Tamte wydarzenia spowodowały, że zaczęłam skupiać więcej swojej uwagi na moim ukochanym staruszku. 

W tym roku ukończyłam również w końcu szkołę średnią. Na początku było mi strasznie przykro, ponieważ wyniosłam z niej wiele wspaniałych wspomnień, poznałam świetnych znajomych. Wiedziałam, że przynajmniej na początku będzie mi brakowało także niektórych nauczycieli, którzy byli nie tylko prawdziwymi profesjonalistami w swoich dziedzinach, ale także bardzo życzliwymi ludźmi. Z drugiej jednak strony cieszyłam się, że uwolniłam się od znienawidzonych przeze mnie lekcji matematyki. Najfajniejszym jednak aspektem był fakt, że dołączyłam do Stacy i również osiągnęłam “status” studentki. (Jest ona o rok starsza.) Znając moje niezdecydowanie, oczywiście miałam problem z wybraniem odpowiedniego kierunku studiów.


* **


Ostatnio po dłuższej przerwie postanowiłam spotkać się z Michaelem, by pochwalić się swoją decyzją. Telefonicznie zaprosiłam go do siebie do domu. W głębi serca miałam cichą nadzieję, że będzie zadowolony i dumny z mojego wyboru.. Bardzo chciałam ocieplić nasze trochę zaniedbane stosunki.


- Witaj Michael!

- Cześć Lauro! - przywitał się ze mną, delikatnie mnie obejmując, co przyprawiło mnie o dreszcze.

-Dawno się nie widzieliśmy...

- Masz rację, ale mam nadzieję, że rozumiesz... Mam ostatnio dużo pracy, rozpocząłem wstępne prace nad moim nowym solowym albumem.

- Oczywiście - odparłam i delikatnie położyłam swoją dłoń na jego ramieniu.

- Może lepiej powiedz co u ciebie? Jakie masz plany dotyczące studiów?

Tylko czekałam na to pytanie. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać:

- Będę studiować sztukę w Chicago!

- Naprawdę?! - Gdy Michael usłyszał moją odpowiedź, dostrzegłam wyrazisty blask w jego oczach. 

- Tak!

- Przeprowadzisz się tam, czy będziesz dojeżdżać?

- Na razie stawiam na dojazd. Nie jestem chyba jeszcze gotowa na opuszczenie rodzinnego domu, a szczególnie małego Philipa. Planujemy jednak ze Stacy, że w następnym roku akademickim wynajmiemy razem mieszkanie.

- Czemu nic mi nie powiedziałaś, Łobuzie?!

- Nie chciałam zapeszać, ponieważ obawiałam się, że się nie dostanę.

- Jestem z Ciebie bardzo dumny!

- Dziękuję! Ja w końcu z siebie też!- Po tych słowach rzuciliśmy się sobie w ramiona, skakaliśmy, tańczyliśmy na łóżku - jednym słowem zapanowało istne szaleństwo.

- Chyba oszaleliśmy... Boziu, ale mi gorąco- zawołałam siadając w końcu w fotelu. -Ściągnij sweter, jest naprawdę ciepło.

- Nie, nie jest.

- Michael, żartujesz? Na dworze jest około 25 stopni, a do tego po tylu wariactwach można się udusić.

- Naprawdę nie jest gorąco.

- Mike.. Może ty jesteś chory, masz gorączkę?- Szybko dotknęłam ręką jego czoła. -  Nie rozumiem. Nic na to nie wskazuje.

- Właśnie...

- Ej... co się dzieje?

- Naprawdę nic Lauro.

- Ostatnio zrobiłeś się bardzo skryty.

- Nie, skąd. Odnosisz  takie wrażenie, ponieważ mamy dla siebie mało czasu.

- Moim zdaniem to nie to. Kiedyś  było o wiele więcej przeszkód, a wyglądało wszystko zupełnie inaczej.

- Skąd wiesz? Może jest teraz ich jeszcze więcej?- w głosie Michaela pojawiało się zdenerwowanie.

- To powiedz mi o co chodzi, jakoś sobie poradzimy.

- Nie wszystko da się zmienić.

- Jeśli się tylko chce, to można.

- Nic nie rozumiesz! Proszę Cię przestań się mnie o wszystko wypytywać!- w tym momencie podniósł głos i ruszył ku drzwiom.

-Michael! Ja się po prostu o ciebie martwię! - próbowałam go zatrzymać, ale chyba już nie usłyszał moich słów.


Zrezygnowana opadłam na łóżko i wtuliłam się w poduszkę. Czułam się okropnie. Znowu zawaliłam, a pragnęłam żeby było tak jak dawniej, nie wspominając o złudnych marzeniach. Nie chciałam płakać, próbowałam być silna, ale ta napięta sytuacja między nami bardzo mnie bolała. Nie wiedząc kiedy zasnęłam. 

Obudziła mnie mama, która przyszła powiedzieć mi, że Stacy do mnie dzwoniła. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i zeszłam na dół by oddzwonić i porozmawiać. Domyślałam się jaką miała do mnie sprawę. Od kilku tygodni usiłowała poznać mnie ze swoim nowym chłopakiem. To nie jest tak, że go nie lubię albo mam coś do niego bez powodu. Tak naprawdę bałam się tego spotkania. Cholernie się bałam. Dlaczego? Czułam, że mogę się nieodpowiednio zachować. Nie chciałam widzieć ich uścisków, przytulania, promieniującego  od nich szczęścia. Wystarczyło, że codziennie spotykałam obce pary na ulicy, które sprawiały, że serce zaczynało kłóć mnie bardzo boleśnie. Nigdy nie sądziłam, że będę nieszczęśliwie zakochana. Z dnia na dzień czułam, że moje uczucie do Michaela nie jest zwykłym zauroczeniem. Boże... Chwilami czułam się jak książkowy Werter. Wiedziałam że moje nadzieje się nie spełnią, a równocześnie nie potrafiłam uwolnić się od tej miłości. Nie chciałam się jednak zachowywać jak egoistka. Postanowiłam wziąć się w garść i umówić się na spotkanie ze Stacy i Tomem.


        * * *



-Witaj Kochana! Poznaj mojego chłopaka Toma. - powitała mnie Stacy, w naszej ulubionej kawiarnii.

- Cześć, miło mi. -  Rękę podał mi wysoki, elegancki brunet. Przyznam, że już sam jego wygląd zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Miał jasną cerę oraz średniej długości, kruczoczarne włosy,  oczywiście pełne objętości jak na ówczesną modę przystało i lekki zarost. Ubrany był w markowy, czarny, garnitur, granatowy krawat. Najważniejszy był fakt,  że na jego twarzy ciągle gościł uśmiech.  Stałam chyba dłuższą chwilę przyglądając się nowemu znajomemu, gdyż  z osłupienia wyrwała mnie Stacy:

- Halo! Ziemia do Pani! -Tom nie przejmuj się, Laura często łapie zawiasy.

- Bardzo śmieszne. Widzę, że Stacy opowiada o mnie różne głupoty -zaśmiałam się.

- Tak, dużo o tobie mówi, ale to są same superlatywy. Gołym okiem widać, że jesteście prawdziwymi przyjaciółkami.

- Nie może być inaczej!- oznajmiłam i ceremonialnie objęłam Stacy.


       Nasze spotkanie było krótkie, ale za to bardzo sympatyczne. Czułam, że możemy stworzyć fajną paczkę, a moje wcześniejsze obawy zostały szybko rozwiane. Nie myślałam o Michaelu, lecz cieszyłam się szczęściem tej pary. Byłam bardzo zadowolona z wyboru mojej przyjaciółki. Tom okazał się kulturalnym, ułożonym facetem, studiującym prawo. Nie wspominając oczywiście o tym jaki był przystojny.

-Nic dodać nic ująć!- zawołałam, kiedy tylko zostałyśmy same.

- N prawdę go polubiłaś?

- I to jak! Jest zupełnym przeciwieństwem twojego byłego.

-To było dawno i nieprawda.

-Dokładnie! Nigdy nie było Lucasa!

-Tylko nie waż mi się odbijać Toma!

-Nie żartuj. Przecież jesteśmy przyjaciółkami. Zresztą wiesz.

- Co wiem?

- No Mike...

-No tak... A właśnie! Jak to między wami tak naprawdę  jest? Jesteś tak skryta pod względem swoich uczuć, że może się za chwilę okazać, że szykuje się wesele, a ja nic o tym nie wiem!

- Jakie wesele... Nic nie jest - odparłam zrezygnowana. 

-Nic?

-NIC!

- Przecież jesteście najlepszymi przyjaciółmi,a  to jest idealna droga do tego, by jeszcze polepszyć wasze stosunki.

- Jest gorzej niż było.

-To niemożliwe! - Stacy prawie krzyknęła z niedowierzania.

-A jednak. Nie możemy się dogadać. Dziś znowu się pokłóciliśmy. Ja już nie mam siły! Nie wiem co znowu źle zrobiłam- zaczęłam płakać Stacy w ramię.

-Wszystko się ułoży, nie martw się. Jestem z tobą. - Przyjaciółka mocno mnie objęła.


***


      Tydzień po ostatnim spotkaniu z Michaelem zdecydowałam się przerwać tę niezręczną sytuację. Nie zważając na, to że w jego domu  mogą być wszyscy, łącznie z Josephem, stałam na jego wycieraczce i mocno naciskałam dzwonek.

 Drzwi otworzył mi Jermaine.

- Co ty tu robisz?!- zapytał wrogo.

- Cześć! Nie przywitasz się ze mną?

- Chyba nie mam ku temu powodów.

- Skoro tak uważasz. Jest Michael?

- Czego ty od niego chcesz?

- To chyba nie jest twoja sprawa.

- To mój brat. Odczep się od niego.

- Czy jest Michael?- powtórzyłam, znacznie głośniej.

-Spadaj! -odwarknął i kiedy już złapał  moje ramię, by mnie wyrzucić, w progu stanął zdziwiony Mike.

- Co się tu dzieje?

-Laura chce czegoś od ciebie. Mówiłem jej, aby się odczepiła, ale widocznie trzeba postępować z nią siłą.

- Zostaw ją!

- Co? Przecież my nie mamy z nimi kontaktu...

- Przyjaźnię się z Laurą i dlatego czy to ci się podoba czy nie, pójdzie ze mną to mojego pokoju - mówiąc to mój wybawiciel podał mi rękę i przeprowadził mnie przez próg. 


Będąc już w środku, Michael zapytał mnie:

- Dlaczego tu przyszłaś? Przecież wiesz, że moja rodzina nic nie wiedziała o naszej znajomości.

- Miłe powitanie.

- Nie o to chodzi.

- A o co? Boisz się przyznać, że przyjaźnisz się z kimś takim jak ja? No tak, kim ja właściwie jestem w porównaniu do ciebie.

- Wiesz, że nie w tym jest rzecz - mówiąc to, znacznie się do mnie zbliżył. Wiesz jaki jest Joseph. Zresztą sama widziałaś kilka lat temu.

- To znaczy, że wcale się nie zmienił od tamtego czasu?

- Tak... Nienawidzi mnie.

- Nie mów tak, to twój tata.

- Nie mogę znieść tego, że wciąż tak nas poniża, szczególnie mamę. Nie znosi mnie, bo buntuję się gdy nas źle traktuje. Z drugiej strony nie chce ze mnie zrezygnować, bo jestem dla niego maszynką do robienia pieniędzy.

-Przepraszam... Strasznie mi głupio. Chyba powinnam już pójść, narobiłam ci i tak już wystarczająco dużo kłopotów.

- Nie Lauro! Zaczekaj!- Chcąc mnie zatrzymać szybko złapał moją dłoń. - Chyba miałaś do mnie jakąś ważną sprawę.

-W zasadzie tak...

- Więc o co chodzi?

- Chciałam... Chciałam dowiedzieć się co złego zrobiłam?

- Żartujesz? 

- Nie,  przecież widzę, że za mną nie przepadasz.

-Laura, chyba oszalałaś. - Zdezorientowany Mike usiadł na kanapie.

-Nie oszalałam. Przecież wiem co się dzieje. Mam już tego dość. Powiedz mi co mam zrobić, powiedz że już masz mnie dość, że nie chcesz się ze mną spotykać, ale bądź szczery! Ja już dłużej  tego napięcia nie przeżyję. Nawet nie wiesz jak bardzo cierpię, gdy mnie unikasz, nie chcesz ze mną rozmawiać, śmiać się ze wszystkiego, nie dasz się nawet dotknąć, czasem nawet wychodzisz bez słowa. Wiem, że mam wiele wad, jestem nieznośna,  moja osobowość jest bezpłciowa, chwilami  inteligencja nie przekracza poziomu zera.. Powiedziałam coś nie tak? Znalazłeś sobie dziewczynę? Przeszkadzam ci w pracy? Powiedz mi, bo ja już nie daję rady! Proszę cię! - krzycząc ostatnie słowa, zasłoniłam twarz dłońmi i zaczęłam szlochać.

-  To nie tak…- Poczułam dłoń Michaela na moim ramieniu.

- A jak? Już nie mam pomysłu, gdzie mogłam zawalić, kiedy cię skrzywdziłam, zawiodłam.

- Nic nie zrobiłaś. Nie masz prawa się obwiniać. Jesteś idealna, nic nie zmieniaj. Bardzo cię lubię i dlatego czasem tak się zachowywałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że  tak cię tym ranię. Przepraszam.

-Skoro nic nie zrobiłam, to o co chodzi? - Niepewnie podniosłam głowę do góry i spojrzałam na Michaela.

Ten wziął głęboki oddech i podszedł do okna. Obrócił się do mnie plecami i patrzył w jeden punkt.

- Oddaliłem się od ciebie, bo bałem się odrzucenia.

- Co ty mówisz? Nigdy bym tego nie zrobiła.

-Laura... Jestem chory.

-Boże Michael! Co się stało?- Podeszłam do niego, jednak on nie spojrzał na mnie nawet na chwilę.

-  Niedawno zdiagnozowano u mnie bielactwo nabyte.

- Co to za choroba?

- Jakiś czas temu zauważyłem kilka białych plamek, na plecach  i nogach. Potem pojawiły się kolejne, co trochę mnie zaniepokoiło. Zdecydowałem się skonsultować to z lekarzem. Po badaniach okazało się, że mam właśnie tę chorobę. Moja skóra, stopniowo, miejscami traci pigment. Nie ma na to lekarstwa, plamy z czasem będą się powiększać, będzie ich coraz więcej. Nie wiem ile to potrwa, kilka lat, czy kilkadziesiąt, ale w końcu moje ciało nie będzie mieć barwy, będę wyglądać jak trup! Na razie tego nie widać, ale... Laura nawet nie wiesz jak się boję, co będzie za kilka lat. Jak będą ludzie na mnie patrzyli? Przecież jestem czarnoskóry. Co powiedzą media? Pewnie wymyślą jakieś bzdury... Nikt nie będzie mnie słuchać,  nie wspominam nawet o tym, jak będę się czuł już sam ze sobą. - w tym momencie zakrył twarz.Czułam, że ma łzy w oczach.

Bez zastanowienia podeszłam do niego i objęłam jego twarz dłońmi. 

-Nie bój się! Chyba uważasz mnie za jakąś idiotkę, skoro myślałeś, że tylko  dlatego się od ciebie odwrócę.

-Nie zdajesz sobie sprawy, jak wkrótce mogę wyglądać. Nie będziesz chciała na mnie patrzeć.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Zawsze będę chciała to robić.

Po tych słowach stanęłam na palcach i wtopiłam się w jego wargi. Poczułam, że Michael objął moje biodra. Wtedy dopiero uświadomiłam sobie co ja najlepszego zrobiłam i wyrwałam się z jego objęć. Zobaczyłam zdezorientowane oczy Michaela, a postawa przypominała słup soli. Widząc jego reakcję zrozumiałam, jak bardzo się wygłupiłam. Przez jeden idiotyczny ruch zepsułam wszystko, co było dla mnie najważniejsze. Serce biło mi jak młot, byłam przerażona. Wydusiłam z siebie jedynie ciche "przepraszam" i wybiegłam, jak najszybciej z jego domu.




18 komentarzy:

  1. Po pierwsze dzięki za miły kom na moim blogu. Tylko ty widzisz dobrą stronę tego co zrobiłam i bardzo się z tego cieszę.
    Po drugie. Notka jest MEGA. Po prostu zwala z nóg. Nie mogę wciąż uwierzyć że tyle się na zmieniało. Mam nadzieję że Mike przyjdzie do Laury jak najszybciej. Wyjaśnią sobie wszystko i będą świetną parą :D. Czekam na nn ;D
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. super,super,Super!!!!!! AAAAAA!!!!!!nie kłuć ich że sobą więcej!!!! normalnie dech mi zaparło!!!! oby byli ze sobą!!! a i jeszcze! PISZCIĘ JUŻ NOWĄ PIĘKNE!!!!!!!

    Martyna :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju super część, jedna z najlepszych :D Świetnie wplatacie prawdziwe wydarzenia z życia Mike'a do waszego opowiadania. Nie ma co gadać po prostu świetna notka i tyle :) Już sie nie moge doczekać następnej części ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka rewelacyjna!!!!!!!! Ale nie kłóćcie ich więcej. Mam nadzieję że wkrótce będą parą :-D Tobiasz:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No no :D Końcówka najlepsza. Mam nadzieję, że Mike nie będzie tak długo stał jak słup soli, tylko coś zrobi w tym kierunku. U mnie nowa. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lol wiedziałam od razu że chodzi o bielactwo :P . Jestem ciekawa co bd dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny Mike, ma takie niskie poczucie własnej wartości przez tą chorobę :(
    Również mam nadzieję, że coś za niedługo się zmieni.
    Wspaniale przedstawiłyście całą tą sytuację, mega podziw dla Was!
    Pozdrawiam! :))))

    OdpowiedzUsuń
  8. super!!! kiedy nowa??

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka,
    dzięki bardzo za zaproszenie, właśnie przeczytałam wszystko i... cholera, co dalej?! Kiedy nowa notka?! I dlaczego ona do jasnej, ciasnej wybiegła?! Czy ona nie rozumie, że on ją lofcia ? I czy on też nie rozumie, że ona lofcia jego? Czekam z niecierpliwością na nową notkę :)

    Pozdrawiam
    ~Invincible

    p.s. zapraszam do siebie, nowa notka ;) http://ireneinvincible.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. I jeszcze jedno. Czy ktoś wie co znaczy ma ma se ma ma sa ma ma coo sa w wanna be startin somethin ? Tobiasz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękujemy wszystkim za miłe komentarze, notka już wkrótce. ;)

    Drogi Tobiaszu. Postaram się odpowiedzieć na Twoje pytanie.
    Ostatni wers "wanna be startin' somethin" brzmi tak:

    Podnieś dumnie głowę
    I wykrzycz w świat:
    "Wiem, że jestem kimś!"
    I pozwól prawdzie rozłożyć skrzydła
    Nikt nie może cię teraz skrzywdzić
    Bo dobrze wiesz, po której stronie leży prawda
    "Tak, wierzę w siebie!"
    Więc wierzysz w siebie?
    Śpiewaj razem ze mną, ma ma se,
    Ma ma sa, ma ma coo sa
    Ma ma se, ma ma sa,
    Ma ma coo sa

    Jeśli przetłumaczymy fragment "ma ma se..." z włoskiego na polski wychodzi mniej więcej coś takiego:
    Ale wierze, ale wierze, ale co jeśli?
    Ale jeśli, to wierz, to wierz,
    Razem wspólnie wierzmy.

    Tekst niby pasuje to reszty piosenki... Nie mamy jednak, żadnego potwierdzenia, że właśnie o to chodzi. Być może Michael miał na myśli coś innego... nie wiemy. :)

    PS: Tłumaczenie też może być nie właściwe. To są tylko nasze domysły.

    Billie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki wasz blog jest SUPERRRRRRR!!!!!!!!!!!!
      Tobiasz:-)

      Usuń
  12. Haha, chociaż się spodziewałam że nie będzie jeszcze następnej notki, to i tak nie żałuję że weszłam. Fajny nagłówek :D co on tam trzyma w ręku? Kredę? W naszych czasach to by był smartphone xd. czemu nie ma muyzki? ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, Michael zdecydowanie trzyma w ręku kredę. I zgadzam się z tym, że w dzisiejszych czasach byłby to smartphone . :D

    Muzyki na razie nie ma, ponieważ chcemy sprawdzić jedną rzecz. Mamy jednak nadzieję, że za jakiś czas muzyka wróci.

    Cieszymy się, że zmiany się podobają. :)

    Billie

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej, u mnie nowa notka, zapraszam :)
    Swoją drogą brakuje mi w Waszym blogu zakładki dla takich beznadziejnych spamerów jak ja, bo nie lubię spamić pod notkami.
    Chociaż w sumie to nawet nie wiem czy mam prawo i mogę informować o nowościach u mnie ;P
    Z góry przepraszam!

    http://ireneinvincible.blogspot.com

    Pozdrawiam
    ~Invincible

    OdpowiedzUsuń
  15. 1. Nie beznadziejnych tylko wspaniałych spamerów. Informuj nas kiedy chcesz i jak chcesz ;). Diana

    OdpowiedzUsuń
  16. Ok, to chciałabym Was powiadomić, że u mnie ostatnia część koncertu, zapraszam :)

    Nowy wygląd czy mi sie tylko wydaje? :D

    Pozdrawiam
    ~Invincible

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeju jakie to świetne !!!! Czekam z niecierpliwością na kolejną część <3

    OdpowiedzUsuń